Pia Skrzyszowska w poniedziałek czasem 12,49 zajęła piąte miejsce w finałowym biegu na 100 m przez płotki w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Tokio. Wygrała Szwajcarka Ditaji Kambundji – 12,24. "Serce trenera czuje satysfakcję, że wykonana praca dała efekty, jakich się spodziewaliśmy. Piąte miejsce oddaje to, czego się spodziewaliśmy. A serce ojca? To podwójna radość, gdy jest sukces, ale gdy go nie ma, to jest podwójny ból" – powiedział Skrzyszowski.
W finale mogło zdarzyć się wszystko
Przyznał, że trenerem jest się jest tylko w sprawach sportowych, a ojcem jest się i w sprawach sportowych, i we wszystkich innych. – Kiedy sportowiec-córka odnosi sukcesy, to serce potęguje radość. Porażki natomiast potęgują ból – wyjaśnił.
– Gdy córka wbiegła na metę finału, to zaglądałem, która ona tam jest. Przed finałem myślałem, że jest szansa na medal, ale będzie to trudne. Nie byłem więc mocno zaskoczony, że tego medalu nie ma. Nie byłem też mocno sfokusowany, żeby ten medal był. Każda z tych dziewczyn w finale – nawet Nadine Visser, która przybiegła ostatnia – chciała i mogła wygrać te zawody. Mogło się zdarzyć wszystko. Podchodziłem do tego racjonalnie, że miejsca 4-6 to będzie zadowolenie. Gdyby było lepiej, to byłoby fantastycznie – analizował dzień po finale 100 m ppł Skrzyszowski.
Ważny sukces Skrzyszowskiej
Szkoleniowiec podkreślił, że w jego ocenie piąte miejsce na świecie będzie dla jego córki przełomowe, mimo że wcześniej była już mistrzynią Europy w 2022 roku.
To ją utwierdzi w tym, że może sięgać po najwyższe laury. Zawsze takie poczucie mieliśmy, ale bywały momenty, gdy coś nie działało, gdy finał uciekał o parę setnych sekundy, a sezon był trudniejszy, niż się wydawało. Wówczas wkradały się wątpliwości. Ten finał i piąte miejsce potwierdzają, że przy mądrym treningu, cierpliwości, konsekwencji te laury mogą kiedyś nadejść
– powiedział szkoleniowiec.
Pytany o to, co dzieje się z polskimi biegami, bo poza Pią do finału MŚ w Tokio awansowała póki co tylko Klaudia Kazimierska w biegu na 1500 m, zauważył, że nie ma jednej recepty na sukces. - Do złotych medali, do rekordów świata, różni trenerzy dochodzą różnymi drogami. Osiągają różne rezultaty – niekoniecznie działając i myśląc w ten sam sposób, ale jest jeden element, który powinien być wspólny dla wszystkich działań. Świat jest gdzieś indziej, świat pokazuje warunki i trzeba go naśladować, uczyć się od najlepszych. Ja próbuję to robić. Jeżdżę na zgrupowania z zagranicznymi szkoleniowcami z topu światowego. Jeżdżę z Pią na różne mityngi. Znam bardzo wielu trenerów, kolegujemy się, rozmawiamy. To są drobne elementy, które budują pewność siebie. Odkrywa się nowe elementy, o których wcześniej się nie wiedziało, żeby zbudować mądrzejszy, lepszy trening, żeby porównać się z innymi – analizował Skrzyszowski.