Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Sport

Kuriozalny wyrok dla legendy trybun Legii. "Staruch" z zakazem stadionowym

Gniazdowy w ekipie kibiców Legii Warszawa - "Staruch" - otrzymał dwuletni zakaz stadionowy za "przebywanie w miejscu nieprzeznaczonym dla publiczności" podczas wyjazdowego meczu z Motorem Lublin. Wyrok wydano, choć kibic miał oficjalny identyfikator uprawniający go do przebywania praktycznie we wszystkich miejscach na stadionie. Ta historia jest pełna absurdów.

Po latach prowadzenia dopingu na meczach Legii Warszawa, jeden z najbardziej rozpoznawalnych kibiców - "Staruch" - zmuszony został do opuszczenia trybun. Powód? Wyrok sądu w Lublinie skazujący go na dwuletni zakaz stadionowy.

Reklama

Całe zamieszanie rozpoczęło się od meczu w Lublinie, gdzie "Staruch" prowadził doping stojąc na płocie. Tym razem jednak, jak podkreśla sam zainteresowany, miał pełne prawo tam przebywać. "Miałem nawet od działu bezpieczeństwa Motoru identyfikator pozwalający mi przebywać na płocie (a nawet na płycie, gdybym chciał)" - wyjaśnił w komunikacie, załączając zdjęcie dokumentu potwierdzającego jego słowa.

Co więcej, lokalne służby zostały wcześniej poinformowane o obecności "Starucha" na płocie. To standardowa procedura, którą legenda trybun Legii stosuje od lat, by unikać nieporozumień z organami porządkowymi.

(Tym razem) błyskawiczne tempo polskiego wymiaru sprawiedliwości

Jego postępowanie zostało zakończone prawomocnym wyrokiem w zaledwie 3 miesiące. Sędzia wydał wyrok nakazowy, który dotarł do kibica podczas jego nieobecności w Polsce. "Staruch" przebywał wówczas na urlopie przez ponad trzy tygodnie. Po dwóch nieudanych próbach doręczenia, sąd uznał przesyłkę za dostarczoną, mimo udokumentowanej nieobecności adresata w kraju.

To nie koniec. Sąd nie sprecyzował w wyroku, jakich imprez dotyczy zakaz. Wyrok mówi ogólnie o "zakazie wstępu na imprezę masową" bez określenia rodzaju czy lokalizacji. Mało tego, w wyroku zapisano, że dotyczy to "każdego z obwinionych", choć sprawa toczyła się wyłącznie wobec "Starucha". Czyżby... skopiowano treść wyroku z innego?

Po powrocie z urlopu "Staruch" natychmiast wnioskował o przywrócenie terminu do odwołania się od wyroku.

Po powrocie z urlopu, kiedy tylko dowiedziałem się o całej sprawie, wnioskowałem o przywrócenie terminu. Wniosek został odrzucony, a z uzasadnienia sędziego wynika w zasadzie, że powinienem był podać adres do doręczeń (byłem w Angoli. Wysoki sądzie, proszę doręczyć przesyłkę pod baobab przy wodospadzie Kalandula), albo nie wyjeżdżać na urlop, skoro wiedziałem, że toczy się przeciwko mnie postępowanie (a nie wiedziałem, że takowe się toczy, bo przecież miałem identyfikator uprawniający mnie do popełnienia zbrodni prowadzenia dopingu na płocie w Lublinie). Złożyłem zażalenie na tą decyzję sądu. To ostatnia rzecz, którą mogę zrobić w tej sprawie. Pozostaje mi wierzyć w to, że ktoś w tej sprawie zajrzy do akt i pójdzie po rozum do głowy.

– czytamy w komunikacie na stronie "Nieznanych Sprawców".

Całą sytuację kibic traktuje nie jako osobistą krzywdę, ale jako przykład szerszego problemu dotykającego środowisko kibiców w Polsce. Jak podkreśla, nie jest jedynym prowadzącym doping, który mierzy się z tego typu postępowaniami.

"Do siedemdziesiątki lub pierwszego wylewu"

Mimo przeciwności losu, "Staruch" nie zamierza porzucić swojej pasji. Miłość do Legii jest silniejsza, więc zapowiada powrót na trybuny po odbyciu kary i deklaruje kontynuowanie prowadzenia dopingu - jak sam żartobliwie przyznał - "do siedemdziesiątki lub pierwszego wylewu". W całej sprawie szczególne podziękowania kieruje pod adresem Motoru Lublin, który - jak podkreśla - "zrobił w tej sprawie więcej niż powinien".

Przypomnijmy, że w przeszłości "Staruch", kibic Legii Warszawa, został prawomocnie uniewinniony po dziewięciu miesiącach spędzonych w areszcie za rzekome handlowanie narkotykami. Jego sprawa, nadzorowana przez prokuratora Piotra Woźniaka, opierała się na zeznaniach świadka koronnego, który okazał się niewiarygodny. 

Sprawa "Starucha" była jedną z największych kompromitacji rządu Tuska, prowadząc do utraty poparcia dla Platformy Obywatelskiej wśród młodego elektoratu. W jej trakcie doszło do nagonki medialnej i łamania podstawowych praw człowieka, co skłoniło wielu do złożenia poręczenia za "Starucha"

– pisaliśmy na Niezalezna.pl.

Po tym, jak Platforma Obywatelska wróciła do władzy, Woźniak zajął się ponownie przeciwnikami premiera Tuska, tym razem w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. A zwyczaje, jak widać, wróciły... "Można zapomnieć o Donaldzie, ale Donald nigdy nie zapomina" - skomentował jeden z kibiców.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama