Olsztyńscy policjanci ustalili i ukarali mandatem 47-latka, który bezpodstawnie zaalarmował służby o osobie, która rzekomo topi się w jeziorze Gim. Jak zeznał, chciał sprawdzić, czy na miejsce szybko przyjadą służby ratunkowe.
Policja poinformowała we wtorek, że operator numeru alarmowego 112 otrzymał w miniony weekend zgłoszenie, iż świadek przebywający nad jeziorem Gim w gminie Purda zauważył topiącego się mężczyznę.
Zgłaszający nie chciał podać szczegółów zdarzenia. Jednak wezwanie potraktowano poważnie i natychmiast skierowano nad akwen strażaków, ratowników medycznych i policyjny patrol. Na miejscu okazało się, że alarm był fałszywy.
Policjanci bardzo szybko dotarli do mężczyzny, który dzwonił na numer alarmowy. Początkowo zaprzeczał on, aby wzywał służby ratunkowe.
"Po chwili policjanci oddzwonili na numer telefonu komórkowego, z którego wykonano to połączenie. Gdy dzwonek zabrzmiał w kieszeni 47-latka, nie było już żadnych wątpliwości"
- przekazał sierż. Andrzej Jurkun z olsztyńskiej policji.
Mężczyzna powiedział funkcjonariuszom, że chciał sprawdzić w jakim czasie od wezwania na miejscu pojawią się służby.
"Motywem jego działania była też chęć zrobienia na złość służbom, ponieważ nie był zadowolony z zakończenia wcześniejszej interwencji, która dotyczyła jego nieporozumienia z małżonką. Za bezpodstawne powiadomienie o nieistniejącym zagrożeniu został ukarany 500-złotowym mandatem"
- podała policja.
Za bezzasadne wzywanie służb kodeks wykroczeń przewiduje kary aresztu, ograniczenia wolności i grzywnę nawet do 1,5 tys. zł.