Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Echa ustawy wiatrakowej. Tobiszowski: Nie da obronić tego, że na lądzie potrzebujemy więcej wiatraków

- Im dłużej słucham tłumaczenia osób, które mają tworzyć nowy rząd i nową koalicję, to potwierdzam stwierdzenie pana Mateusza Morawieckiego, że nie są to przypadkowe zapisy i są to głęboko lobbystyczne zapisy - powiedział w rozmowie z red. Michałem Rachoniem w programie #Jedziemy były wiceminister energii w rządzie PiS, europoseł Grzegorz Tobiszowski, odnosząc się do tzw. ustawy wiatrakowej. Zaznaczył, że umieszczenie w ustawie mającej ograniczyć ceny energii dla Polaków zwiększenia możliwości budowania wiatraków, kompletnie mija się z jej założeniem.

Grzegorz Tobiszowski
Grzegorz Tobiszowski
screen - TVP Info

Tobiszowski podważył wersję opozycji, która twierdzi, że zapisy dotyczące zmniejszenia minimalnej odległości budowy wiatraka od zabudowań były negocjowane. - Zawsze przy stole do konsultacji było Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, które zrzesza wiele firm i to też zagranicznych, które podzielają opinie Polskiej Akademii Nauk, że 500 metrów, to jest ten punkt startu i nie należy go zmieniać - stwierdził.

W Niemczech to jest 1000 metrów. Nikomu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, chroni się klimat, chroni się zabudowy mieszkalne i nie tylko mieszkalne. A u nas nagle okazuje się, że przy ustawie, która ma wspierać utrzymanie cen energii, żeby w Polsce nie było wzrostu, nagle wrzuca się coś, co w ogóle do ustawy nie pasuje i mówi się, że to pomoże utrzymać tanią energię. Konia z rzędem temu, komu uda się to wykazać

– dodał.

Wiatraki bez węgla są nieopłacalne

Europoseł przypomniał, że tam, gdzie jest rozwinięta energia wiatrowa ceny energii galopowały, jeszcze przed napaścią Rosji na Ukrainę. - Kryzys energetyczny spowodował, że przestaliśmy kontrolować wzrost energii, a firmy, które zaczęły zarządzać swoimi zasobami OZE, generowały olbrzymie miliardy zysków. Dlaczego? Dlatego, że to energia subsydiowana i musimy zwrócić uwagę, że ona jest w systemie subsydiowanym, też dlatego, że inaczej ona by nie mogła konkurować z energią z węgla, z atomu, czy chociażby z gazu. Dlatego jej rozwój jest związany z decyzjami administracyjnymi i po to też jest cały system ETS-u - wyjaśnił.

"Prawdą jest, że nowe technologie sprawiają, że ta energia jest coraz bardziej konkurencyjna, ale umówmy się, bez wsparcia, bez dotowania, ona nie osiągałaby pewnych konkurencyjnych elementów"

– podkreślił.

"Mamy wybrzeże"

Tobiszowski podkreślił, że Polska powinna inwestować w OZE, jednak inwestycje wiatrakowe powinny dziać się na morzu. - Tam mamy dobre warunki, wietrzne. Tam przecież mamy całkowicie świetną lokalizację. Mamy nabrzeże, które możemy dobrze zorganizować, możemy montownie zorganizować, przecież na nabrzeżu mamy sprzęt po stoczniach. A więc to jest ten kierunek - zapewnił. Dodał, że to "za czasów Prawa i Sprawiedliwości, w latach 2015-2019 dokonaliśmy wzrostu o 50 proc. na lądzie inwestycji w odnawiane źródła energii, czyli chodzi o wiatraki, a o 15-krotność zwiększyliśmy inwestycje w fotowoltaikę. To pokazuje, kto uruchomił inwestycje w odnawialne źródła". Zaznaczył jednak, że przy wzroście produkcji energii z odnawialnych źródeł, PiS zabezpieczył jej wytwarzanie z węgla oraz przygotował podstawy pod budowę elektrowni atomowej.

"Dobrze, że już w końcu ktoś przerwał tę dyskusję, bo to żenujące i tego się nie da obronić, mówiąc o tym, że my na lądzie potrzebujemy większego nasycenia wiatraków. No powiedzmy sobie wprost. To tylko może chcieć ktoś, kto chce w danym miejscu zainwestować i potrzebuje pod siebie stworzoną ustawę" 

– zaznaczył.


Oglądaj TV Republika na YouTube

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#afera wiatrakowa #ustawa wiatrakowa #OZE

Mateusz Święcicki