Jak informowaliśmy w kwietniu, Sąd Rejonowy w Olsztynie skazał wówczas adwokata łódzkiego Pawła K. oskarżonego o spowodowanie wypadku, w którym zginęły dwie kobiety na dwa lata więzienia. Sąd wymierzył mu też pięć lat zakazu prowadzenia pojazdów. Wyrok jeszcze się nie uprawomocnił. Oskarżyciel publiczny żądał dla mężczyzny 5 lat więzienia i 10 lat zakazu prowadzenia pojazdów.
Według aktu oskarżenia Paweł K., kierując mercedesem, naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, przekroczył podwójną linię ciągłą na drodze Barczewo - Jeziorany na Warmii i zjechał na przeciwny pas ruchu. Tym doprowadził do nieumyślnego wypadku drogowego - zderzenia z jadącym z przeciwka audi 80. W rezultacie kierująca i pasażerka audi zginęły na miejscu.
Niedługo po tym zdarzeniu adwokat nagrał film, który opublikował w internecie. Na nagraniu stwierdził, że wypadek był konfrontacją bezpiecznego samochodu z "trumną na kółkach" i m.in. "dlatego te kobiety zginęły". Wypowiedź zamieszczona w mediach społecznościowych zbulwersowała opinię publiczną
Wyniósł dokumenty dla gangstera
Okazuje się, że to nie jedyna kolizja z prawem Pawła K. Jak ustalił "Fakt", adwokat stanął przed sądem za ujawnienie tajemnicy śledztwa członkowi gangu. Chodzi o sprawę dotyczącą kradzieży pieniędzy "na wnuczka". Sąd Rejonowy Łódź-Śródmieście uznał Pawła K. winnym i skazał nieprawomocnym wyrokiem na karę roku i dziesięciu miesięcy ograniczenia wolności oraz trzyletni zakaz wykonywania zawodu.
Portal tulodz.pl zacytował uzasadnienie sędziego Michała Racięckiego, który podkreślił, że o skazaniu zadecydowały "spójne i wiarygodne" zeznania świadka, który przyznał, że to dla niego Paweł K. wyniósł niejawne dokumenty.
Grozi jeszcze 10 lat...
Jak zauważa "Fakt", to nie jedyne kłopoty prawnika. W sierpniu wraz z żoną mieli pomóc osobom handlującymi narkotykami.
Śledczy twierdzą, że Paweł K. i jego żona mieli wiedzę o planowanym przeszukaniu u osoby podejrzanej o handel narkotykami. Podczas przeszukania ich mieszkania w Łodzi policjanci znaleźli 45 g marihuany. Para została przesłuchana i zwolniona, ale objęto ją dozorem policyjnym oraz zakazem opuszczania Polski
– czytamy w gazecie.
Para usłyszała już zarzut "pomocnictwa do udzielania substancji psychotropowych i odrzucających", za co grozi im do 10 lat więzienia.