Problem w tym, że w treści sprostowania znajduje się nieprawda, że Michał Rachoń posiada jakieś mieszkania na wynajem. To informacja nieprawdziwa. Mam z tym ogromny problem etyczny, bo to jest prawomocne orzeczenie - komentuje dla niezalezna.pl Tomasz Sakiewicz zmieniony wyrok w głośnym procesie. - Mamy dobę na znalezienie rozwiązania. Jak je znajdziemy, natychmiast ogłosimy - dodaje.
Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił wyrok w procesie, jaki w trybie wyborczym wytoczył Tomaszowi Sakiewiczowi poseł Andrzej Rozenek. W II instancji uznano, że naczelny „Gazety Polskiej” może określać wiceurbana mianem „politycznego bandyty”.
- Sąd Apelacyjny usunął większość błędów, jakie popełnił sędzia w pierwszej instancji. Szczególnie te, które dotyczyły cenzury. Słusznie zauważono, że mam prawo oceniać – tak jak oceniłem – zachowanie pana posła Rozenka – komentuje orzeczenie Sakiewicz.
Sąd podtrzymał jednak obowiązek sprostowania. Jego treść może rodzić zaskakujące konsekwencje.
- Każe mi się sprostować jeden fragment wypowiedzi, w którym rzekomo wkładam jakieś słowa w usta Rozenkowi. Problemu nie stanowi dla mnie to, że mam coś sprostować. Nie uważam, że to przesadnie surowe – ocenia.
Problem w tym – wskazuje - że w treści tego sprostowania znajduje się nieprawda, że Michał Rachoń posiada jakieś mieszkania na wynajem. - To informacja nieprawdziwa. Mam z tym ogromny problem etyczny, bo to jest prawomocne orzeczenie – mówi dalej.
Naczelny „GP” tłumaczy: „wiedząc, że to nieprawda, zobligowano mnie, by taką deklarację złożyć”. - To nie jest krzywdzące dla mnie, tylko dla Michała Rachonia – dodaje.
I dalej: „doszło do paradoksu, z którym nie bardzo wiem, co zrobić. Mam wykonać prawomocne postanowienie, w którym zawarto ewidentną nieprawdę. Etyka dziennikarska zakazuje mi takiego zachowania”.
- Zastanawiam się, co dalej zrobić, żeby – wykonując prawomocną decyzję sądu – nie naruszyć praw innych osób. Mamy dobę na znalezienie rozwiązania. Jak je znajdziemy, natychmiast ogłosimy