Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska chwali się powodzeniem stosowanych metod walki ze złotą algą na Śląsku. Sytuacja zdaje się poprawiać. Wiceminister klimatu Urszula Zielińska wini za pojawienie się glonów kopalnie. Niezalezna.pl zwróciła się w sprawie do profesora Uniwersytetu Śląskiego Andrzeja Woźnicy, dyrektora Śląskiego Centrum Wody, powołanego przy Uniwersytecie Śląskim, które od lat bada życie biologiczne rzek i zbiorników Górnego Śląska, czy mają rację. Naukowiec - delikatnie rzecz ujmując - jest sceptyczny.
Niezależna.pl (A.K).: Czy śnięte ryby - wyciągnięto ich dotąd ok. 115 ton, w jeziorze Dzierżno Duże i w Kanale Gliwickim - to już Armagedon?
Dr hab. Andrzej Woźnica, profesor Uniwersytetu Śląskiego: - Nie wiem jak zdefiniować to słowo, więc powiem, że jest to katastrofa.
Na rzece Kłodnicy prowadzony jest eksperyment z perhydrolem, nadtlenkiem wodoru – pod nadzorem Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Kłodnica łączy się z Kanałem Gliwickim i Dzierżnem oraz Odrą. Także to ministerstwo patronowało stosowaniu siarczanu amonu. To dobre pomysły?
- Odnoszę się do nich raczej negatywnie. Perhydrol, nadtlenek wodoru to substancja wyzwalająca wolne rodniki, które mogą oddziaływać na wiele elementów ekosystemu wodnego i mogą być dla nich niebezpieczne. Perhydrol może powodować wyjałowienie środowiska, a przyroda nie lubi pustki w konsekwencji te obszary mogą być zasiedlone przez inne gatunki, jeszcze bardziej niebezpieczne niż złota alga. Siarczan amonu jest źródłem azotu dla wzrostu glonów. Gdy czynnikiem ograniczającym wzrost glonów jest azot, możemy doprowadzić w późniejszym okresie do kolejnych zakwitów, może jeszcze silniejszych.
Ze złotą algą nie radzi sobie cały świat. Trzeba ją badać, szukać nowych rozwiązań. Nie sądzę, by zastosowane dotąd rozwiązania okazały się w pełni skuteczne. Bez wiedzy na temat mechanizmów życia złotej algi trudno będzie znaleźć skuteczne metody kontroli jej populacji. Stosowanie niesprawdzonych, nieskutecznych metod może doprowadzić do wygenerowania jeszcze większej katastrofy. Nie mówię, że tak będzie w przypadku Dzierżna Dużego i Kanału Gliwickiego, ale bez gruntownej wiedzy o skutkach takich działań trudno podejmować odpowiedzialne decyzje, trzeba mieć w tyle głowy potencjalne ryzyko.
Czy jak wskazała wiceminister klimatu Urszula Zielińska, zrzuty dołowe wód z kopalni są źle oczyszczone i winna pojawieniu się złotej algi jest solanka?
- Górnictwo węglowe istnieje na Śląsku od 200 lat, i od tego czasu pompuje się solanki do rzek. Do tej pory nie było sytuacji, która spowodowałaby śmiertelność ryb w obserwowanej obecnie, - rok 2022 i 2024 - skali. Ryby słodkowodne dobrze adaptują się do wody słonej. Zresztą w Kanale Gliwickim występuje woda słonawa, a nie słona, stężenie soli jest tu znacznie mniejsze niż w morzach. Główną przyczyną tego, co się zdarzyło jest, pojawienie się w słonawych wodach śródlądowych gatunku obcego dla tego środowiska – Prymnesium parvum zwanego potocznie złotą algą. Jesteśmy przyzwyczajeni, że gatunki inwazyjne pochodzą z Ameryki czy z Azji, ale tu mamy organizm, który występował w Morzu Bałtyckim - środowiskowo obcy jest w wodach śródlądowych. Co ciekawe w Bałtyku nie powoduje masowego śnięcia ryb.
Gdyby w Dzierżnie Dużym warunki osmotyczne były stabilne, stałe zasolenie, sprzyjałoby to wprawdzie rozwojowi glonów, ale nie powodowałoby masowego śnięcia ryb. Natomiast w warunkach śródlądowych, po opadach deszczu, gdy do zbiorników z wodą słonawą wpływają wody opadowe poziom zasolenia spada i dochodzi do uwolnienia substancji biologicznie aktywnych z komórek „złotowiciowców”. Podejrzewaliśmy już to 2,5 roku temu i w końcu zobaczyliśmy zjawisko na żywo, pod mikroskopem. Pod wpływem słodkiej wody komórki złotej algi pękały, są tak wrażliwe na spadek zasolenia. Myślę, że jesteśmy blisko zrozumienia tego zjawiska, ale brakuje nam jeszcze kilku dowodów pozwalających na weryfikację naszych hipotez. Wiemy, że nie każdy opad deszczu powoduje śnięcie ryb. Ważna jest intensywność opadów, duża liczebność komórek „złotowiciowców” w wodzie.
ŚCW dzięki wsparciu Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego ma na Kanale Gliwickim, poniżej Dzierżna boję pomiarową pozwalającą śledzić parametry fizykochemiczne wody w kanale. Przed 3 sierpnia br., gdy ujawniono pierwsze śnięte ryby wyłapaliśmy znaczące obniżenie wartości przewodności elektrolitycznej wody, spowodowanej intensywnym opadem deszczu. Wydaje się, że to był ten moment, który uruchomił zjawisko.
Czy będziemy musieli z algą żyć w przyszłości?
- I tak. I nie. Kanał Gliwicki nie pracuje w normalnym trybie, nie są prowadzone śluzowania. Naszym zdaniem ważne jest przywrócenie równowagi biologicznej w tym akwenie z jednoczesną eliminacją - kontrolą populacji Prymnesium parvum. To jednak bardzo trudne. Sam kanał, to około miliona metrów sześciennych wody, wprowadzenie na tak dużym obszarze metod chemicznych może być niebezpieczne ze względu na trudne do określenia skutki takiej ingerencji.
Od 3 sierpnia do dziś odłowiono blisko 116 ton śniętych ryb z jeziora Dzierżno Duże i z Kanału Gliwickiego, które Kłodnicą łączą się z Odrą. Pracują wędkarze, straż rybacka, straż pożarna, pracownicy Wód Polskich i żołnierze WOT oraz wolontariusze. Twierdzą, że na dnie zbiornika może zalegać raz tyle truchła.
Do 31 sierpnia Marek Wójcik, wojewoda śląski przedłużył zakaz korzystania z rzeki Kłodnicy, na obszarze od małej elektrowni wodnej w Pławniowicach do granicy woj. śląskiego. Do 26 sierpnia obowiązuje zakaz korzystania z jeziora Dzierżno Duże i IV sekcji Kanału Gliwickiego. Poprosiliśmy Agnieszkę Waliszewską, rzecznika prasowego wojewody śląskiego o komentarz i ocenę sytuacji, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytania.