W ciągu ostatnich dni, w przestrzeni medialnej przewija się historia 4-letniego Ignasia z Gliwic. Dziecko, mówiąc wprost, przeżyło piekło, żyjąc z matką i jej partnerką. W "zaciszu domowym" miało być katowane, gryzione, a także pozbawiane jedzenia i picia. W akcie zupełnej niemocy, chłopczyk uciekł nago na ulicę, co pomogło mu na dobre wyrwać się z koszmaru. Teraz jest już bezpieczny...
Sprawa torturowanego dziecka ujrzała światło dzienne 31 lipca tego roku. To właśnie tego dnia 4-letniego chłopczyka błąkającego się po ulicach Gliwic, bez ubrań, a jedynie w samych bucikach, znalazła kobieta.
Następnie, zaprowadziła dziecko pobliski komisariat, dzięki czemu śledztwo wystartowało niemal od razu. I jak szybko się okazało - Ignaś w domu rodzinnym przechodził przez prawdziwe piekło. Prawdopodobnie właśnie z tego wynikała jego ucieczka.
Portal fakt.pl sprawdził i opisał to, co działo się w "domu", niby miejscu ostoi, dziecka. W mieszkaniu matka chłopca - Julia B. (27 l.) żyła ze swoją partnerką Patrycją J. (29 l.), która ma dwie córki. Z relacji sąsiadów wynika, że około 2 lata temu do mieszkania przy Warszawskiej w Gliwicach wprowadziła się najpierw Patrycja J. (29 l.).
"Ona wynajmowała to mieszkanie na początku ze swoim facetem, ale po wielu awanturach okazało się, że jej facet wylądował w więzieniu. Wtedy, chyba w październiku ubiegłego roku, wprowadziła się Julia B. z Ignasiem. Ludzie mówili, że szukała schronienia, bo ojciec tego chłopczyka miał ją pobić i się nimi nie interesować"
Kobieta opisuje także, że w czasie, gdy matka chłopca była w pracy, dziećmi opiekowała się jej partnerka. Na próżno mówić tu jednak o rodzinnej sielance. Mieszkanie, w którym mieszkała trójka dzieci, miało być mocno imprezowe. "Często przyjeżdżała tu policja. Awantury, krzyki to był standard" - wspominają sąsiedzi.
"Ta Patrycja znęcała się nad tym Ignasiem. To taka wredna, krzykliwa kobieta. Swoje córeczki hołubiła, ale nad tym Ignasiem, synem swojej partnerki, to się po prostu pastwiła. To taki śliczny aniołeczek. Jak na swoje 4 lata był wysokim dzieckiem, miał jakąś chorobę nóg. Trzy tygodnie temu słyszałam, jak się obie pobiły, od k.... się wyzywały. Patrycja biła tę Julię, a ona błagała ją, że nie ma gdzie pójść. Potem się godziły i miłość sobie wyznawały, taki to był dziwny związek"
Po tym, jak dziecko zostało przyprowadzone na komisariat, policja zatrzymała obie kobiety. Prokuratorzy zebrali dowody na to, że chłopiec był ofiarą przemocy z ich strony.
„Jak ustalono, Patrycja J. znęcała się fizycznie i psychicznie nad dzieckiem partnerki w ten sposób, że wyzywała dziecko słowami obelżywymi, straszyła oddaniem do domu dziecka, karała długotrwałym siedzeniem w szafie, pozbawiała go picia i jedzenia, zabraniała załatwiania potrzeb fizjologicznych, rzucała dzieckiem o ścianę, szarpała je za uszy, gryzła, uderzała pięściami i kablem po całym ciele, dusiła i kopała małoletniego”
Jego matka – dodała prokuratura – nie reagowała na zachowanie partnerki i sama stosowała wobec dziecka przemoc słowną i fizyczną – dawała mu klapsy i wyzywała.
Matce dziecka przedstawiono zarzut znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na jej wiek oraz narażenie jej na niebezpieczeństwo przez osobę, na której ciążył obowiązek opieki. Patrycja J. jest podejrzana o znęcanie się nad Ignacym i spowodowanie u niego licznych obrażeń ciała. Kobietom może grozić kara do ośmiu lat więzienia. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Gliwice-Wschód.