Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

W mieście rządzonym przez żonę Budki uczczą pamięć wypędzonych... Niemców. ZNAMY szczegóły

W Gliwicach, w dzielnicy Bojków, wkrótce gościć będzie grupa posłów landtagu Północnej Nadrenii-Westfalii. Niemcy uczczą pamięć... Niemców wypędzonych z Bojkowa po II wojnie światowej. - Dla narodu polskiego promowanie tego typu inicjatyw jest co najmniej nie na miejscu - uważa gliwicki radny i społecznik, Olaf Pest. Dyrektor szkoły, której młodzież weźmie udział w niemieckim spotkaniu, nie widzi w tym nic zdrożnego. Także władze miasta Gliwice – organu prowadzącego szkołę – z prezydent Katarzyną Kuczyńską-Budką z Platformy na czele nie dostrzegają w tym nic złego, choć sama prezydent z delegacją niemiecką się nie spotka.

20 października w Gliwicach gościć będzie grupa posłów landtagu Północnej Nadrenii-Westfalii. To członkowie tzw. komisji głównej partii rządzących, czyli CDU i Zielonych. Do Polski przyjedzie po dwóch posłów z każdej z tych partii. Odwiedzą m.in. Bojków, dziś dzielnicę Gliwic, w latach 20. XX wieku odrębną miejscowość, w której w czasie Plebiscytu i Powstań Śląskich 99 proc. osób opowiedziało się za przynależnością do Niemiec. Uczczą pamięć wypędzonych stąd po II wojnie światowej Niemców.

To nie Niemcy są ofiarami, a Polacy

Niemcy po wojnie zostali wysiedleni z terenów przyznanych Polsce. Trzeba jednak jasno podkreślić, że Polska nie miała z tym nic wspólnego jako strona decyzyjna. Losy granic i ludności zostały przesądzone w Jałcie przez aliantów, a ich konsekwencją było oddanie Polski w strefę wpływów Stalina. Czy w Gliwicach, mieście-symbolu, które Hitler wykorzystał w 1939 roku do prowokacji, dającej pretekst do ataku na Polskę – to właśnie Niemcy powinni stawać dziś w roli ofiar? (…) To odwrócenie ról ofiary i sprawcy – sytuacja, w której ci, którzy odpowiadają za krzywdę, próbują przedstawiać siebie jako poszkodowanych

- podkreśla lokalny portal "Dzisiaj w Gliwicach".

Dla narodu polskiego promowanie tego typu inicjatyw jak odwiedziny posłów niemieckich, którzy pokazują się w roli ofiar jest co najmniej nie na miejscu

- nie kryje w rozmowie z Niezalezna.pl Olaf Pest, radny Rady Miejskiej w Gliwicach z Prawa i Sprawiedliwości i członek Klubu GP w Gliwicach.

- Niestety ta wizyta wpisuje się w praktykę, która od ponad roku jest coraz bardziej widoczna w Gliwicach, gdzie różne środowiska proniemieckie i niemieckie są coraz bardziej widoczne. W ostatnim czasie obchodziliśmy, np. Dni Dziedzictwa Kulturowego. Ich przekaz był taki, że Gliwice są miastem... niemieckim. Były pokazywane dwie dzielnice miasta oraz sąsiadujące z Gliwicami sołectwo, gdzie występuje mniejszość niemiecka. I to było dziedzictwo kulturowe Gliwic! Dodatkowo pod koniec września Miejska Biblioteka Publiczna, prowadzona przez miasto Gliwice, wspólnie ze Związkiem Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce zrealizowała projekt „Niemiecki Dom Kultury”. W jego ramach, zorganizowano wykład na temat tego, jak „przez brak zrozumienia historii Śląska” niszczone są symbole niemieckiej obecności w naszym regionie. Projekt został sfinansowany przez - polskie! - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ojczyzny.

Radny Pest zwraca uwagę, że jako naród jesteśmy bardzo mocno doświadczeni przez Niemcy. Miliony Polaków zostało wymordowanych i nawet nie wypłacono nam reparacji. 

Przyjmowanie niemieckich posłów i organizowanie im spotkań z młodzieżą, szczególnie w Bojkowie, w którym mieszkają potomkowie Polaków wypędzonych z naszych ziem wschodnich, które zostały nam zabrane - jest moim zdaniem - czymś absurdalnym i niedopuszczalnym. Zamiast takich inicjatyw, energię i zasoby publiczne powinniśmy przekierować na kształtowanie postaw patriotycznych, poczucia odpowiedzialności za Polskę – naszą wspólną ojczyznę. One budują w młodym pokoleniu świadomość, że wolność i niepodległość nie są dane raz na zawsze, lecz wymagają pielęgnowania i troski każdego dnia. Samorząd, inwestując w tego rodzaju programy, nie tylko wzmacnia wspólnotę, ale także przyczynia się do trwałego rozwoju całego państwa

– podsumowuje radny Pest.

Co na to prezydent Kuczyńska-Budka?

Władze Gliwic, prezydentem jest tu Katarzyna Kuczyńska-Budka z Platformy, nie widzą nic zdrożnego w wizycie niemieckich posłów. Ale Kuczyńska-Budka sama w wydarzeniach w Bojkowie udziału nie weźmie.  

- Miasto Gliwice nie jest organizatorem ani współorganizatorem tej wizyty - zastrzega Wioleta Niziołek-Żądło, p.o. dyrektora wydziału promocji i komunikacji społecznej UM w Gliwicach, gdy pytamy, czy sprawa nie jest kontrowersyjna. Organizatorami wizyty delegacji Niemiec są Fundacja Dom Górnośląski w Ratingen oraz Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach.

- Wspólną podróżą posłowie frakcji koalicyjnych chcą dać znak pamięci. Na cmentarzu w Bojkowie zostaną złożone wieńce kwiatów przy grobach dwóch Westerplattczyków, przy zbiorowej mogile niemieckich mieszkańców Schönwaldu, dzisiejsze Gliwice-Bojków, zamordowanych przez Armię Czerwoną oraz przy pomniku ofiar Marszu Śmierci z Auschwitz. Na Placu Cysterskim bojkowianie organizują upamiętnienie 80. rocznicy przesiedlenia Schoenwaldian, polegające na złożeniu kwiatów pod pomnikiem. Ale bez uroczystości i przemówień

- ucina urzędniczka.

Prowokacja gliwicka

W całej sprawie bulwersuje jeszcze jeden aspekt. To właśnie sfingowany atak na niemiecką radiostację w Gliwicach (wówczas Gleiwitz) posłużył nazistowskiej propagandzie jako pretekst do rozpoczęcia inwazji na Polskę, a tym samym do wybuchu II wojny światowej.

Głównym celem prowokacji było zrzucenie na Polskę odpowiedzialności za rozpoczęcie wojny. Adolf Hitler chciał stworzyć wrażenie, że Niemcy padły ofiarą polskiej agresji, co miało usprawiedliwić atak w oczach niemieckiej opinii publicznej oraz zniechęcić sojuszników Polski – Francję i Wielką Brytanię – do wywiązania się ze zobowiązań sojuszniczych.

Operacja, nadzorowana przez Reinharda Heydricha, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), została bezpośrednio przeprowadzona przez niewielki oddział funkcjonariuszy SS dowodzony przez Alfreda Naujocksa. Około godziny 20:00 uzbrojeni napastnicy w cywilnych ubraniach, udający polskich powstańców śląskich, wtargnęli na teren radiostacji. Sterroryzowali jej niemiecką załogę i próbowali nadać komunikat w języku polskim. 

Z powodów technicznych i braku rozeznania napastników, udało im się wygłosić przez mikrofon burzowy zaledwie kilka słów, które dotarły do lokalnych radiosłuchaczy: "Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach...".

Aby uwiarygodnić "polski atak", Niemcy przywieźli na miejsce Franciszka Honioka, 43-letniego mieszkańca pobliskiej wsi, polskiego działacza i powstańca śląskiego, aresztowanego dzień wcześniej. Został on odurzony, zastrzelony, a jego ciało pozostawiono na miejscu jako dowód na to, że napastnicy byli Polakami. Franciszek Honiok jest dziś uważany za pierwszą ofiarę II wojny światowej. 

Źródło: niezalezna.pl