Wczoraj w Genewie, w Szwajcarii, spotkali się przedstawiciele nieformalnej grupy E3 Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, a także UE, USA i Ukrainy. Rozmowy także dotyczyły 28-punktowego planu pokojowego dla Ukrainy, który zaproponowały Stany Zjednoczone. W konsultacjach nie brał udziału nawet jeden przedstawiciel polskiego rządu.
Po rozmowach, podsumowano je jako "niezwykle owocne". Ponadto, mają one skutkować uaktualnieniem porozumienia pokojowego, które ma zakończyć wojnę z Rosją. Dziś ma odbyć się kontynuacja tychże konsultacji. I znów - bez udziału polskiego przedstawiciela.
Co więcej, dzień wcześniej - na marginesie szczytu Grupy G20 w Johannesburgu spotkali się przywódcy UE, Kanady, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Japonii na temat Ukrainy. W wydanym wspólnie oświadczeniu liderzy podkreślili, że projekt planu USA dla Ukrainy jest podstawą wymagającą dalszej pracy.
Teraz - w Luandzie, stolicy obchodzącej 50-lecie niepodległości Angoli, rozpoczyna się 7. szczyt Unia Europejska-Unia Afrykańska (UA). I dopiero w tym wydarzeniu uczestniczy szef polskiego rządu - Donald Tusk. Jednak, sam fakt wizyty nie wzbudził tak wielkiego zainteresowania, jak zupełnie nieadekwatna stylizacja premiera:
Tusk do prezydenta Nawrockiego: niech się nie krępuje
Publicznie wybrzmiewa więc pytanie: dlaczego Polska, choć jako pierwsza wyciągnęła pomocną dłoń do napadniętej Ukrainy, nie uczestniczy w rozmowach dotyczących pokoju w tym kraju?
Powód wydaje się być oczywisty - administracja Donalda Trumpa, a to właśnie Stany Zjednoczone są inicjatorem planu pokojowego, nie widzi w rządzie Donalda Tuska partnerów do rozmowy. Nie bez powodu. W końcu, szef polskiego rządu ani razu nie przeprosił amerykańskiego prezydenta za chociażby nazywanie go "rosyjskim agentem".
Niemniej, Tusk postanowił - prosto z Angoli - przemówić na temat negocjacji pokojowych. I już na wstępie, wyraził po raz kolejny poddańczą postawę względem Niemiec.
Kanclerz Merz już poinformował mnie o szczegółach swojej rozmowy z prezydentem Trumpem i o swojej ocenie sytuacji też gospodarczej Rosji i tych negocjacji, jakie toczyły się w Genewie
– w taki sposób. W skrócie - Tusk relacjonował swoją rozmowę z niemieckim kanclerzem o... rozmowie Merza z Trumpem. Brzmi co najmniej kuriozalnie, ale i dramatycznie.
Dalej stwierdził jednak, że [Merz - red. dop.] "zapewnił też mnie, że akurat Niemcy, ale to samo powiedziała pani Giorgia Meloni, z którą miałem okazję rozmawiać i szefowa Komisji Ursula von der Leyen, szef Rady Europejskiej, wszyscy stoją na stanowisku, że Polska powinna uczestniczyć we wszystkich formatach, które dotyczą rozmów o przyszłym pokoju, o zakończeniu wojny, także mogę powiedzieć, że mam tutaj pełne wsparcie".
Ale bez obaw. Nic się nie zmieni, bo... jak przyznał Tusk - "ja będę pilnował tego, żeby nie pchać się tam, gdzie są potencjalne kłopoty dla Polski, też żebyście mieli jasność, nie będę autoryzował ani brał na Polskę i na nasze barki jakichś gwarancji, których nie chcemy dawać".
Co ciekawe, i tej okazji nie przepuścił, by nie uderzyć w prezydenta Karola Nawrockiego.
Wiele tygodni temu prezydent Nawrocki w rozmowie ze mną powiedział, że jest gotów podjąć się, ponieważ ma świetne relacje z prezydentem Trumpem, tak uważa przynajmniej, jest gotów zadbać o ten fragment naszych relacji międzynarodowych, twierdząc, że na pewno ma lepsze relacje, niż ja
– stwierdził.
Kontynuował, mówiąc: "nie wykluczam, nie jestem, jak wiecie, entuzjastą wszystkich słów ani czynów, ani decyzji prezydenta Trumpa, nigdy tego nie ukrywałem, więc liczę na większą aktywność prezydenta Nawrockiego. Jeśli jest w stanie coś załatwić, niech się nie krępuje, a ja naprawdę będę z pełnym przekonaniem wspierał jego działania, jeśli się na jakiekolwiek zdecyduje".