Trzy osoby trafiły do szpitala po pożarze łodzi motorowej, do którego doszło we wtorek na mazurskim jeziorze Śniardwy - podała policja. Jedna z poparzonych osób jest w stanie ciężkim.
Według MOPR, do pożaru motorowej łodzi doszło podczas dolewania paliwa na jeziorze, między Wyspą Pajęczą a Niedźwiedzim Rogiem. Cztery osoby, które były na pokładzie płonącej łodzi, zostały ewakuowane przez przepływających obok żeglarzy.
"Dwie poparzone osoby przejęli jeszcze na jeziorze nasi ratownicy. Na brzegu przekazano je załodze karetki kołowej i Lotniczemu Pogotowiu Ratunkowemu"
- powiedział dyżurny MOPR w Giżycku Radosław Wiśniewski.
Policja potwierdza, że motorową łodzią, na której wybuchł pożar, płynęły cztery osoby.
"Trzy z nich przebywają w szpitalu, w tym jedna w stanie ciężkim. Została ona przetransportowana helikopterem do szpitala w Ełku" - powiedziała nadkom. Anna Szypczyńska z policji w Piszu.
Jak dodała, prawdopodobnie ludzie płynący tą łodzią są grupą znajomych. Prawdopodobnie to turyści, ale tego też nie wiemy jeszcze dokładnie" - zaznaczyła.
W akcji gaśniczej na jeziorze uczestniczyli strażacy PSP z Pisza oraz OSP z Mikołajek i Rucianego-Nidy.
"W chwili przybycia na miejsce naszych zastępów cała łódź stała w ogniu" - mówił PAP st. kpt. Grzegorz Kuliś z piskiej straży pożarnej.
Dodał, że płonąca łódź motorowa miała około ośmiu metrów długości, a akcja gaśnicza trwała około dwóch godzin. Po ugaszeniu ognia, odholowano spaloną łódź do Niedźwiedziego Rogu, a strażacy prowadzą jeszcze działania zabezpieczające.
Według niego osoba zabrana śmigłowcem do szpitala doznała poparzeń drugiego i trzeciego stopnia.
Był to drugi w ostatnich dniach pożar na mazurskich jeziorach. W czwartek na jeziorze Jagodne w okolicy kanału Kula zapalił się silnik motorówki, na której płynęła sześcioosobowa rodzina. Nikt wówczas nie ucierpiał, załogę zabrała na pokład inna łódź, a ogień szybko ugaszono.