Około dwóch godzin - tyle minęło od zapewnień premiera Donalda Tuska, że tama w Stroniu Śląskim wytrzyma, do momentu jej pęknięcia. Wynika to z komunikatu, które wydały dziś w sprawie tamtejszego zbiornika Wody Polskie. Według nieoficjalnych informacji w wyniku przejścia przez miejscowość powodzi zginęło 7 osób.
15 września premier Donald Tusk wziął udział w konferencji prasowej w Kłodzku. Przekazał na niej informacje na temat sytuacji powodziowej w rejonie oraz o pierwszym zgonie w wyniku wielkiej wody. Mówił również o "poważnej sytuacji" na zbiornikach retencyjnych w powiedzie kłodzkim. Zapewnił jednak, iż doniesienia o tym, że tamtejsza tama może zostać zerwana, są nieprawdziwe.
"Najtrudniejsza sytuacja jest w Stroniu i Międzylesiu. Pojawiły się głosy, że być może tama na zbiorniku nie wytrzyma, ale one nie są prawdziwe. Tama powinna wytrzymać, nie mamy żadnych informacji, także od tych, którzy odpowiadali za remont tej tamy sprzed lat. Ona powinna wytrzymać. Natomiast przesiąka i woda płynie. Ale nie powinno dojść do jakiegoś zasadniczego dramatu"
Nie tylko ona naraziła mieszkańców na niebezpieczeństwo, o ile można jej stawiać jakiś zarzut po takim dictum. 👇
— Kielczanka (@sid51398) September 24, 2024
"Pojawiły się takie głosy, że być może tama nie wytrzyma.
Ale one nie są prawdziwe..." 🤷♀️ pic.twitter.com/gKUv6bRTTC
Na temat pęknięcia tamy komunikat wydały we wtorek Wody Polskie. Dowiadujemy się niego, że "zbiornik w Stroniu Śląskim był przygotowany na przepływ rzędu 70-80 m3/s", a przyjął falę powodziową czterokrotnie większą - 320 m3/s. Przekroczenie maksymalnego poziomu piętrzenia w zbiorniku nastąpiło już 14 września o godzinie 21:13.
"Nazajutrz w niedzielę ok. godz. 10:35, ze względu na ciągły napór wody na konstrukcję zbiornika, doszło do rozmycia zapory ziemnej i woda przelała się przez obiekt w całkowicie niekontrolowany sposób"