Dziś w programie "Polityczna Kawa" na antenie Telewizji Republika rozmawiano o coraz ostrzejszych protestach antyrządowych odbywających się na ulicach Warszawy i innych miast w Polsce. Tak szokującego wyznania posła Wolnych i Solidarnych, Adama Andruszkiewicza, mało kto mógł się spodziewać. Parlamentarzysta przyznał, że grożono mu śmiercią. - Ostatnio dostawałem – podpisane nazwiskiem –groźby śmiertelne. Po profilach tych osób widać, że to są członkowie KOD-u - mówił w TV Republika Andruszkiewicz.
W ostatnich dniach szeroko komentowane w mediach są antyrządowe protesty organizowane przeciwko reformie sądownictwa wprowadzanej przez Prawo i Sprawiedliwość. Z protestu na protest dochodzi do coraz ostrzejszych spięć między manifestującymi a Policją, oraz do coraz liczniejszych prowokacji ze strony tych pierwszych.
Atmosfery nie studzą parlamentarzyści opozycyjnych partii. W ubiegłym tygodniu poseł PO Michał Szczerba opublikował na Twitterze dane personalne i wizerunek interweniującego podczas protestów pod Sejmem policjanta, co stało się przyczyną licznych gróźb pod adresem funkcjonariusza i jego bliskich. Policjant złożył już w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie.
Tymczasem okazuje się, że groźby kierowane były nie tylko do zabezpieczających manifestacje funkcjonariuszy. Dziś na antenie Telewizji Republika, w programie "Polityczna Kawa" prowadzonym przez Dorotę Kanię, poseł Adam Andruszkiewicz z koła WiS wyznał, że również jemu grożono mu śmiercią.
- Ostatnio dostawałem groźby od sympatyków KOD-u – podpisane nazwiskiem – którzy grożą mi śmiercią. Po profilach tych osób widać, że to są członkowie KOD-u, być może bawet byli członkowie SB, bo tacy przy muskulaturze, mimo swojego wieku
- mówił parlamentarzysta w Telewizji Republika.
Andruszkiewicz przyznał potem, że zamieszki w Polsce chcą wywołać "obce siły", którym nie podoba się wzrost m.in. gospodarczy naszego kraju.
Wiceminister Jarosław Sellin, który również gościł w programie Doroty Kani, przyznał, że agresja na manifestacjach antyrządowych i wokół nich wzrasta wraz ze zmniejszaniem się liczby demonstrantów.
- Jest coraz mniej uczestników, dlatego jest coraz więcej frustracji, agresji, bo oni widzą, że pozostała przy nich jedynie garstka ludzi, można powiedzieć tych nienawistników
- powiedział wiceszef resortu kultury.