Alerty wojskowe, ogłaszane przez białoruski reżim, nie są dla nikogo żadnym zaskoczeniem. Ich mnogość przyprawia o zawrót głowy nawet najtwardszych obserwatorów tamtejszej sceny politycznej. Gdy jedne jednostki kończą sprawdzian swojej gotowości, inne je zaczynają. I tak przez cały rok. Zdarza się, że jeden alert przeradza się w drugi, obejmujący większe terytorium lub różne rodzaje wojska. Każde tego typu działanie służy przećwiczeniu innych procedur: od planistyki, po mobilizację, na realizacji zadań wojskowych skończywszy.
Tym razem jednak w stan gotowości została postawiona cała białoruska armia. Mobilizacja została podzielona na kilka etapów.
W pierwszym etapie przegrupowano jednostki pancerne i zmechanizowane na poligony. Wykonano niezbędne prace inżynieryjne w celu wyposażenia stanowisk i stanowisk dowodzenia. Przećwiczono środki bezpieczeństwa przed potencjalnymi wrogimi samolotami, dronami i grupami dywersyjnymi.
– wskazuje białoruski MON.
W drugiej fazie batalion czołgów otrzymał rozkaz przeprowadzenia marszu o własnych siłach, w tym budowy przepraw wodnych. Żołnierze przejdą ćwiczenia z zakresu kierowania ogniem, inżynierii i taktyki.
– dodano.
Białoruskie wojsko ma przećwiczyć procedury obrony kraju na wzór "rosyjskiej operacji specjalnej". W taki sposób Kreml nazywa prowadzoną przez siebie inwazję na Ukrainę. Wskazuje się również, że armia Łukaszenki przeszła na ćwiczebny "tryb wojenny".
Postawienie w stan gotowości całej białoruskiej armii jest mocno zastanawiające, zważywszy na fakt, że w ubiegłym miesiącu wojska Rosji i Białorusi przeprowadziły wspólne manewry "Zapad-2025", największe militarne przedsięwzięcie tzw. Państwa Związkowego (ZBiR). Wzięło w nich udział ok. 30-40 tys. żołnierzy, choć strona rosyjska przekonywała, że w zasadniczej fazie zaangażowanych było ok. 100 tys. żołnierzy.
Będą prowokacje?
Na temat alertu bojowego wypowiedział się dla propagandowych białoruskich mediów Aleksander Wolfowicz, sekretarz Rady Bezpieczeństwa. Mówił on o dobrze znanym w tamtejszym antyzachodnim przekazie rzekomym zagrożeniu ze strony NATO dla Rosji i Białorusi.
Histeria Zachodu trwa, a militarystyczne nastawienie, polityka, którą Zachód prowadzi wobec naszego kraju i wobec Federacji Rosyjskiej, niestety, nie napawają dziś optymizmem.
– wskazał Wolfowicz, cytowany przez agencję BiełTA.
W Polsce i krajach bałtyckich odbywa się obecnie wiele ćwiczeń. Sądzę, że na terenie Europy jest ich ok czternastu, ale w Polsce i krajach bałtyckich siedem, w tym na poligonach w Podbrodziu i Gaižiūnai (rejon janowski, Litwa – red.) oddalonych o 15 i 95 kilometrów, gdzie stacjonują grupy liczące 2000–2500 żołnierzy.
– dodał.
Jak zapowiedział, na Białorusi "trwają prace nad szkoleniem bojowym i strategiami ofensywnymi".
Instrukcje od Putina?
Wiadomo, że na Białorusi, nic, co związane z gospodarką czy wojskiem, nie dzieje się bez zgody Rosji. Bardzo możliwe, że kwestia postawienia białoruskiej armii w stan gotowości bojowej była jednym z tematów rozmów Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina. Obaj dyktatorzy spotkali się w stolicy Tadżykistanu, Duszanbe, gdzie w ostatnich dniach odbył się szczyt przywódców Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP).