Jak donosi portal rmf24.pl, w winnicy Saint-Etienne-des-Oullieres niedaleko Lyonu zmarł polski pracownik sezonowy pochodzący z Grudziądza. Mężczyzna miał cierpieć na problemy z sercem. \"Człowiek umierał, był nieprzytomny, a on [ojciec właściciela winnicy - red.] krzyczał tylko: pracować! pracować!\" - mówią pracujący w winnicy Polacy w rozmowie z dziennikarzem RMF.
Pracujący w winnicy Polak nagle źle się poczuł. Inni pracownicy sezonowi postanowili wezwać pogotowie, jednak nie znali języka francuskiego. Jak informują Polacy, przekazali oni telefon ojcu właściciela winnicy, a ten dwukrotnie rozłączył połączenie.
"Człowiek umierał, był nieprzytomny, a on krzyczał tylko: pracować! pracować! Krzyczał po polsku, bo tylko tego słowa nauczył się w naszym języku. Wyjaśnił nam, że mamy pracować, ponieważ pozostało jeszcze 20 minut do końca dnia roboczego. Potem właściciel winnicy powiedział nam, że jego będacy w podeszłym wieku ojciec nie mógł wezwać pogotowia, bo nie umie posługiwać się telefonem - powiedzeli pracujący w winnicy Polacy reporterowi RMF.
Współwłaścicielka winnicy tłumaczyła, że jej teść nie tyle nie chciał udzielić pomocy, ile nie rozumiał, co się właśnie działo. "On ma problemy ze słuchem i nie rozumiał, co do niego mówiono" - tłumaczyła. Dodała, że nie wiedziała, iż Polak ma problemy z sercem i cukrzycą. Dodatkowo twierdziła, że juz poprzedniego dnia proponowali Polakowi odpoczynek, jednak on nie chciał.
Polacy podkreślają, że właściciel, mimo wielkich upałów, nie zapewniał im wystarczającej ilości wody. Tak też miało być w dniu, gdy zmarł mężczyzna z Grudziądza. Żona właściciela dementuje te doniesienia. Polscy pracownicy skarżą się jednak nie tylko na złe warunki pracy, ale także zakwaterowania.