Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zaczął się proces tzw. gangu przebierańców, grupy o której wielokrotnie informowała "Gazeta Polska". Na ławie oskarżonych zasiada 14 osób, w tym były minister sprawiedliwości Andrzej K.
"Gang przebierańców", jak media określiły grupę przestępczą, działał od 2015 r. do końca 2017 r. Według ustaleń śledztwa, jej członkowie kontaktowali się z różnymi firmami z branży paliwowej i farmaceutycznej, a następnie w zamian za korzyści majątkowe deklarowali załatwienie różnych spraw. Mieli zapewniać, że wobec podmiotów, które nawiążą z nimi współpracę, nie zostaną wszczęte przez organy skarbowe postępowania kontrolne i karne.
Jak przekazywała Prokuratura Regionalna w Katowicach, śledztwo dotyczyło "powoływania się na wpływy, wywoływanie przekonania o istnieniu takich wpływów oraz utwierdzaniu w przekonaniu o istnieniu takich wpływów" w wielu instytucjach państwowych w zamian za korzyści majątkowe i osobiste oraz ich obietnice.
Członkowie grupy mieli podawać się m.in. za agentów służb specjalnych i wyłudzać pieniądze w zamian za obietnicę roztoczenia parasola ochronnego nad firmami oraz pomagać - zdaniem prokuratury - w załatwianiu różnych spraw, np. ochronić przed działaniami kontrolnymi urzędów skarbowych i czynnościami śledczymi policji.
Mieli też powoływać się przy tym na wpływy w różnych instytucjach. Chodzi m.in. o ABW, Służbę Kontrwywiadu Wojskowego i inne służby specjalne, instytucje skarbowe, policję i Główny Inspektorat Farmaceutyczny, a także resorty: finansów, sprawiedliwości i zdrowia.
- W tym śledztwie zarzuty przedstawiono łącznie 14 osobom, przy czym dwóm z tych osób zarzucono założenie oraz kierowanie grupą
- informowała prokuratura.
Według prokuratury, w grupie przestępczej uczestniczyć mieli również emerytowani funkcjonariusze służb specjalnych i prawnicy z jednej z warszawskich kancelarii.
Jedną z osób, które usłyszały w tej sprawie zarzuty jest były minister sprawiedliwości Andrzej K. Miał on powoływać się na wpływy w ABW i w Prokuraturze Krajowej i wprowadzać w błąd prezesa spółki farmaceutycznej co do możliwości stworzenia nad jego spółką parasola ochronnego służb.
Jak podawała Prokuratura Krajowa, działając w ten sposób K. wprowadził do spółki dwóch podejrzanych, a firma ta wypłaciła im wynagrodzenie w łącznej wysokości co najmniej 204 tys. zł, straciła też dodatkowo co najmniej 140 tys. zł - pieniądze te zostały wypłacone z tytułu realizacji pozornej umowy zlecenia o świadczenie pomocy prawnej. Zdaniem śledczych, Andrzej K. wprowadził również w błąd prezesa spółki farmaceutycznej co do możliwości pozytywnego załatwienia dotyczącej jej sprawy prowadzonej przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się już proces w tej sprawie.
Na "Niezależnej" pisaliśmy już, że przez kilka miesięcy trwała operacja mająca doprowadzić do odwołania ze stanowiska ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Stały za tym osoby związane właśnie z tzw. gangiem przebierańców.