RPO Adam Bodnar napisał do szefa ABW ws. wycieku informacji o tym, że liderka Strajku Kobiet Marta Lempart ubiegała się o przyjęcie do tej służby. - W związku z wyciekiem informacji niejawnych proszę o wyjaśnienia, czy o sprawie zostały poinformowane organy ścigania - czytamy w piśmie. Tymczasem, gdy pod koniec października br. Strajk Kobiet zdradził prywatne adresy działaczki pro-life Kai Godek, prezesa Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" Roberta Bąkiewicza, wielkopolskiego posła PiS Bartłomieja Wróblewskiego oraz sędzi Trybunału Konstytucyjnego prof. Krystyny Pawłowicz, Bodnar milczał. Do tak jawnego naruszenia danych nie odniósł się do dziś.
Jak podkreślił RPO w informacji zamieszczonej dziś na swojej stronie, dane osobowe, o których mowa, "odnoszą się zarówno do samego faktu wzięcia udziału w postępowaniu kwalifikacyjnym do służby w ABW konkretnych osób (w tym Marty Lempart), jak i istotnych danych dotyczących tego postępowania, m.in. dat i przebiegu rekrutacji".
RPO wskazał przy tym, że ze względu na szczególne wymagania kandydatów do służby w ABW dane osobowe przetwarzane w związku z postępowaniem kwalifikacyjnym podlegają ochronie na podstawie ustawy o ochronie informacji niejawnych.
"Dotyczą one bowiem szczegółowych danych dotyczących życia prywatnego, rodzinnego, zawodowego, a także takich informacji, jak m.in. stan zdrowia, przynależność do partii politycznych, związków zawodowych, karalność"
- podkreślił, dodając, że w materiałach prasowych wskazano też na podejrzenie umorzenia postępowania wyjaśniającego w sprawie ujawnienia tych danych.
"Wszystko to budzi zaniepokojenie RPO z punktu widzenia prawa do prywatności oraz ochrony danych osobowych. Standard wynikający z art. 47 oraz 51 Konstytucji wskazuje, że obywatele mają prawo oczekiwać, że wszystkie informacje pozyskiwane na ich temat będą odpowiednio zabezpieczone. W przypadku postępowania kwalifikacyjnego wobec kandydatów do służby w ABW mamy do czynienia z głęboką ingerencją w prywatność, dlatego te gwarancje realizowane muszą być w sposób ścisły"
- zaznaczył Bodnar.
Rzecznik spytał szefa ABW płk. Krzysztofa Wacławka, jakie działania podjęto w tej sprawie, a zwłaszcza czy - w związku z informacją, że doszło do wycieku informacji niejawnych - o sprawie poinformowano organy ścigania.
Informacje na temat Marty Lempart podał na początku listopada portal wPolityce.pl. Portal napisał, że w 2007 r. aplikację do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego złożyła ówczesna partnerka Lempart Katarzyna K. "Weryfikacja trwała ponad 2 lata, kobieta przechodziła kolejne szczeble rekrutacji. Ostatecznie jej kandydaturę odrzucono, nie została funkcjonariuszem. Tą drogą w 2011 próbowała pójść także Marta Lempart, ale jej starania zakończyły się dosyć szybko. Po niedługim czasie jej kandydatura została odrzucona" - napisano.
Przypomnijmy: organizacja Lempart odpowiedzialna za protesty, podczas których dewastowano kościoły, pomniki i mienie, obrażano ludzi i przerywano msze, postanowiła jeszcze bardziej zradykalizować swoje działania. Pod koniec października br. na oficjalnym profilu Strajku Kobiet w mediach społecznościowych opublikowano prywatne adresy działaczki pro-life Kai Godek, prezesa Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" Roberta Bąkiewicza, wielkopolskiego posła PiS Bartłomieja Wróblewskiego oraz sędzi Trybunału Konstytucyjnego prof. Krystyny Pawłowicz. Bodnar w tej sprawie milczy do dziś.