Polacy ze zdumieniem słuchali słów polskiego premiera, który stojąc obok kanclerza Merza coś tam przebąkiwał o odszkodowaniach dla ofiar II wojny światowej. Ze zdumieniem, bo zamiast twardych żądań kierowanych w stronę Niemców (co powinien był czynić polski premier, gdyby był to premier mający w istocie sprawy Polski i Polaków na sercu) padły idiotyczne deklaracje o tym, że jeśli Niemcy nie zapłacą (a Merz słuchał i nie wyglądał na takiego, co zapłaci), to zrobi to zamiast nich rząd polski. W takich sytuacjach mawia się, że ręce już nie mają gdzie opadać…
Wychodzi bowiem na to, że Donald Tusk chce, by polscy podatnicy zapłacili za krzywdy wyrządzone Polakom przez Niemców. Jest to propozycja skandaliczna z dwóch powodów – po pierwsze okazuje niebywałą wręcz słabość wobec Berlina, a po drugie oznacza przyjęcie na siebie, na Polskę, jakiejś części odpowiedzialności za to, co zrobili Niemcy. A przecież wszystko dzieje się w rzeczywistości, w której usiłuje się medialnie wepchnąć Polaków do roli współsprawców Zagłady, prawie że pomocników Hitlera. Takie słowa polskiego premiera wpisują się w tę propagandową machinację – bo jeśli sami chcemy wypłacać odszkodowania własnym obywatelom, to czy przypadkiem nie uznajemy jakiejś „współwiny”? Choćby z tego względu ta wypowiedź była katastrofalna.
A poza tym, niestety, była ona też bardzo infantylnie interpretowana i tłumaczona przez środowisko przychylne Donaldowi Tuskowi. Bo oto miały te haniebne słowa… wywołać jakiś wstyd, zażenowanie u kanclerza niemieckiego. Niestety – nie wywołały. Chyba, że teraz dopiero pan Merz, gdzieś w zaciszu jakiegoś rządowego berlińskiego gabineciku przeżuwa wstyd i rozgoryczenie związane z faktem, że nic Niemcy Polakom za zbrodnie nie zapłacili i nie mają zamiaru zapłacić. Być może nawet targany wyrzutem sumienia pan Merz pójdzie pod głaz pamięci i tam zapali świeczkę upamiętnienia? A potem zza pazuchy wyjmie swój mały wstydek, niewielką łopatką wykopie dołek pod głazem pamięci i tam ów wstydek schowa? I kiedyś go znajdą przyszłe pokolenia, by odczytać, jak mocne, jak dobitne, jak szokująco skuteczne były słowa polskiego premiera i co wywołały?