Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Nadciąga kryzys, jakiego jeszcze nie było. Polacy zapłacą najwyższą cenę

Polska znalazła się w punkcie zwrotnym. Eksperci ostrzegają, że zmiany demograficzne mogą doprowadzić do jednego z najpoważniejszych kryzysów w historii kraju. Ubywa urodzeń, starzeje się społeczeństwo, a prognozy nie pozostawiają złudzeń. Jeśli trend się utrzyma, skutki odczuje każdy z nas. Pytanie nie brzmi już, czy kryzys nadejdzie, ale jak bardzo uderzy w życie codzienne Polaków.

Polska, podobnie jak wiele krajów Europy, od lat zmaga się z problemem niskiej dzietności. W 2025 roku współczynnik spadł do zaledwie 1,03 dziecka na kobietę, co jest jednym z najniższych wyników na świecie. Dla porównania, aby utrzymać populację na stabilnym poziomie, potrzebny jest wskaźnik 2,1. 

Reklama

Statystyki urodzeń pokazują skalę problemu. Od stycznia do marca bieżącego roku przyszło na świat około 58 tysięcy dzieci. To o ponad dziesięć procent mniej niż rok wcześniej. Zdaniem ekspertów, to sygnał, że sytuacja pogarsza się mimo wprowadzanych programów wsparcia. Dodatki socjalne czy ulgi podatkowe nie zatrzymały trendu, który jest widoczny od wielu lat.

Według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego, w perspektywie najbliższych dekad czeka nas gwałtowny spadek liczby mieszkańców. Obecnie w Polsce żyje około 37,4 miliona osób. Do 2060 roku populacja może zmniejszyć się do niespełna 31 milionów. To tak, jakby z mapy kraju zniknęło kilka większych miast!

Może braknąć rąk do pracy

Równie poważnym problemem jest starzenie się społeczeństwa. Już dziś osoby powyżej 65. roku życia stanowią około jednej czwartej obywateli, a za niespełna 35 lat będą stanowić blisko jedną trzecią całej populacji. Mediana wieku wzrośnie powyżej 50 lat, co oznacza, że połowa Polaków będzie w wieku dojrzałym lub starszym. Konsekwencje takiego układu są oczywiste. Mniej rąk do pracy, większe obciążenie dla systemu ochrony zdrowia, coraz większe koszty emerytur i świadczeń społecznych.

Eksperci alarmują, że jeśli trend się nie odwróci, system emerytalny znajdzie się pod gigantyczną presją. Już dziś na jednego emeryta przypadają około dwie osoby w wieku produkcyjnym, a w połowie stulecia może to być tylko jedna. W praktyce oznacza to, że coraz mniejsza grupa pracujących będzie musiała utrzymać rosnącą liczbę seniorów. To scenariusz, który rodzi pytania o przyszłość świadczeń, wysokość podatków i stabilność finansów publicznych.

Czas działa na niekorzyść

Kryzys demograficzny to nie tylko problem statystyk, ale i codzienności. Brak rąk do pracy to wolniejszy rozwój gospodarki, niedobory w kluczowych sektorach, a także presja na sprowadzanie pracowników z zagranicy. Starzejące się społeczeństwo wymaga z kolei większych nakładów na ochronę zdrowia, opiekę długoterminową i rehabilitację. Już dziś kolejki do lekarzy specjalistów są długie, a w przyszłości potrzeby medyczne jeszcze wzrosną.

Demografowie podkreślają, że sytuacja nie jest przesądzona. Polityka prorodzinna, inwestycje w edukację, mieszkalnictwo i rynek pracy mogą wpłynąć na decyzje młodych ludzi o zakładaniu rodzin. Problem w tym, że efekty takich działań są widoczne dopiero po latach, a czas działa na niekorzyść. Każdy rok z niską liczbą urodzeń pogłębia lukę, którą trudno będzie odrobić.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama