Donald Tusk nie ponosi odpowiedzialności za kampanię nienawiści, jaką przeciwko Donaldowi Trumpowi rozpętano w USA. Z perspektywy czasu zdjęcie, na którym mierzy w plecy Trumpa „pistoletem” z palców, można by zbagatelizować jako głupi żart. Nabiera ono znaczenia symbolicznego dopiero w kontekście całokształtu polityki amerykańskiej naszego premiera.
Jest on bowiem politykiem, który konsekwentnie od lat demontuje polskie relacje transatlantyckie, podporządkowując je relacjom z Berlinem. To Berlin jako jedyna stolica w UE ma bowiem w jego mniemaniu najwyraźniej prawo prowadzić niezależną politykę w relacjach z USA. Tak było, kiedy wycofał się z tarczy antyrakietowej.
Tak jest teraz, kiedy niemieckie SPD wysyła delegację na konwekcję republikanów, przygotowując się do prezydentury Trumpa, a Tusk relacje z prawą stroną amerykańskiej sceny politycznej wyraźnie odpuszcza. Mówi republikanom, by się „wstydzili”, i kpi sobie ze starań Andrzeja Dudy, który jednak rozmawiał z Trumpem.
Straszny pech z tymi zdjęciami, z Putinem na molo zamyślony nad losami świata, do Trumpa zaś mierzy. W ogóle jakoś często, kiedy relacje z politykami z USA się psują, jest w tym Tuskowy „palec”.