Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

„Nawet sędziowie na telefon sobie na tyle nie pozwalali”. Andrzejewski o zamachu stanu na władze sądowniczą

Nawet sędziowie na telefon w czasach PRL-u nie mogli sobie pozwolić na taki sposób zachowania, jak ten, który miał miejsce na sali sądowej Trybunału Stanu - ocenił wiceprzewodniczący TS, mec. Piotr Andrzejewski, odnosząc się do głośnych scen, które miały miejsce podczas posiedzenia w sprawie immunitetu przewodniczącej tego Trybunału, I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej.

3 września odbyło się posiedzenie Trybunału Stanu w sprawie immunitetu przewodniczącej tego Trybunału, I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej. Nieoczekiwanie na sali rozpraw pojawili się sędziowie wyłączeni z orzekania w sprawie ze względu na to, iż byli przesłuchiwani w niej jako świadkowie przez prokuraturę. Decyzja o wyłączeniu sędziów była zgodna z Kodeksem postępowania karnego.  

Mimo wspomnianego stanu rzeczy grupa prawników chciała uczestniczyć w obradach. Doszło do ostrej wymiany zdań, która zakończyła się zarządzeniem przerwy. O kulisach sytuacji w TS wiceprzewodniczący Andrzejewski opowiedział w programie red. Piotra Lisiewicza "Wywiad z chuliganem" na antenie Telewizji Republika.

Jak przekazał agresja ze strony wyłączonych prawników miała miejsce od samego początku. - Przygotowuję to posiedzenie, tymczasem już na dole następuje wtargnięcie z prokuratorami tej ekipy pod przewodnictwem Jacka Dubois - tego, który przesłuchiwał m.in. Barbarę Skrzypek z panią prokurator Wrzosek - i pana Rosatiego, który później w trakcie posiedzenia, przerywając mi, nie dając mi dojść do głosu i mimo moich uwag w ramach sprawowania policji sesyjnej, wzywania ich do porządku, parokrotnie wnosi - przekrzykując mnie, jako przewodniczącego, co jest haniebne zupełnie - żebym ustąpił na rzecz drugiego zastępcy [przewodniczącego TS], Jacka Dubois - mówił.

"No i tego już było za dużo. Prokuratorzy stoją, żeby poprzeć ich wnioski, natomiast zachowują się w sposób, w którym się nie zachowywali sędziowie nawet spolegliwi, nawet ci na telefon w PRL-u. W czasach stalinowskich mogli sobie pozwolić na to, ale w czasach PRL-owskich już sobie na taki sposób zachowania jak ich na sali sądowej sobie nie pozwalali"

– powiedział.

"Pokazali, gdy Nawrocki był u Trumpa"

Andrzejewski zwrócił uwagę na zaskakujący wydźwięk scen z TS. - To jest wszystko w interesie dobrze sterowanym globalnie chyba przez kogoś, dlatego że niecałą godzinę później - jak mi doniesiono - pokazano tylko moją reakcję na to w CNN-ie w Stanach Zjednoczonych, w anty-Trumpowskiej (telewizji - przyp. red.) Pokazali to w momencie, gdy mamy prezydenta Nawrockiego u Trumpa - powiedział.

Jak stwierdził, jego reakcja była adekwatna do "pełzającego zamachu stanu na władze sądowniczą, na Trybunał Konstytucyjny na polskie zasady funkcjonowania kultury samej sali sądowej". - To była adekwatna reakcja do zamachu, który się odbywał w Sądzie Najwyższym - podkreślił.

"Jeżeli oni okupują stół sędziowski, ubierają się w togi to ja musze wyjść, bo dokonuje się zamach na polski wymiar sprawiedliwości. Mówię to bez ogródek, wprost. Musimy zacząć mówić i tym tekstem, i tak reagować. Powiedziałem i to podtrzymuję, że jak będzie siła to trzeba odpowiadać siłą i może oto właśnie im chodzi"

– ocenił.

I dodał, że należy być przygotowanym na możliwą próbę siłowego przejęcia polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Poniżej pełna rozmowa z sędzią Piotrem Andrzejewskim.

Źródło: niezalezna.pl