- Przesyłamy słowa przestrogi w kierunku Kijowa - żeby nie grał w takie nuty, który od razu de facto podchwyciły w Polsce tzw. ruskie trolle, wszyscy prowokatorzy, którzy cieszą się z tego, że ziarno niezgody zostało zasiane między naszymi krajami - powiedział dzisiaj szef polskiego rządu, Mateusz Morawiecki.
Mateusz Morawiecki w środę w Polsat News został zapytany o obecne relacje Polski z Ukrainą w obliczu sporu o eksport ukraińskich produktów rolnych do Polski.
- One są w stanie co najmniej trudnym, po tych ostatnich wypowiedziach najwyższych urzędników i pana prezydenta Ukrainy. Zdecydowanie z takimi wypowiedziami się nie zgadzamy - powiedział premier.
- Przypomnę panu prezydentowi Zełenskiemu, że kilkadziesiąt godzin po ataku Rosji na Ukrainę pojechałem do Berlina i tam powiedziałem rządowi i społeczeństwu niemieckiemu, że te 5 tys. hełmów (zadeklarowanych jako niemieckie wsparcie dla Ukrainy) to musi być jakiś żart. (...) Dlatego dzisiaj takie słowa odbieramy jako podwójnie niesprawiedliwe i zdecydowanie je odrzucamy
Jak przypomniał, polski MSZ wezwał ukraińskiego ambasadora "na dywanik, aby wytłumaczyć mu, że Polska będzie zawsze bronić swoich interesów, jeśli chodzi o rolnictwo".
- O to toczy się spór. Wyraźnie powiedziałem do Komisji Europejskiej, ale też i do rządu ukraińskiego i prezydenta: albo dostaniemy przedłużenie tego embarga, albo sami wprowadzimy je sami - przypomniał szef rządu.
Nawiązując do słów Zełenskiego, Morawiecki powiedział, że "to bardzo mocne słowa" i że "te słowa z gruntu odrzucamy".
- A jednocześnie przesyłamy słowa przestrogi w kierunku Kijowa - żeby nie grał w takie nuty, który od razu de facto podchwyciły w Polsce tzw. ruskie trolle, wszyscy prowokatorzy, którzy cieszą się z tego, że ziarno niezgody zostało zasiane między naszymi krajami
Pytany, czy obecnie toczą się rozmowy między władzami polskimi a ukraińskimi, Morawiecki powiedział, że "oczywiście się toczą".
- Ale ja muszę stać w obronie interesu polskiego rolnika, i na pewno zawsze ten interes będzie dla mnie najważniejszy - oświadczył.
- Na arenie europejskiej też rozmawiamy, i jak widać z KE płyną bardzo różne sygnały. (...) Oni nie rozumieją naszego stanowiska, dlatego wprowadziliśmy jednostronny zakaz wwozu - bo nie może być tak, że oligarchowie ukraińscy czy rosyjscy rządzą na rynku zbożowym w Polsce. Tranzyt tak, eksport tak, rozchwianie, destabilizacja polskiego rynku - nie
- oświadczył premier.