Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

W składzie zmielone tkanki, kości, pazury, woda i tłuszcz. Mimo to Polacy jedzą na potęgę

Polacy kupują mięso w rekordowych ilościach, zwłaszcza podczas świątecznych promocji. Problem w tym, że część produktów tylko wygląda na mięsne, a to, co naprawdę trafia do koszyka, potrafi mocno zaskoczyć. Wystarczy jedno spojrzenie na etykietę, żeby zrozumieć, dlaczego wielu klientów czuje się wprowadzonych w błąd.

Jemy mięso, jak mało kto w Europie

Statystyki mówią jasno: w Polsce mięso jest podstawą diety. Według najnowszych danych aż 89 procent społeczeństwa je potrawy mięsne częściej niż raz w tygodniu. Rocznie spożywamy go średnio 76,3 kg na jednego mieszkańca. Najwięcej wieprzowiny - 41,5 kg, potem drobiu - 30 kg. Wołowiny już mniej - 3 kg. Łącznie daje nam to jedno z czołowych miejsc w Europie.

Promocje kuszą, ale nie zawsze dostajemy, co chcemy 

Zapewne właśnie dlatego w sklepowych promocjach najlepiej schodzą produkty mięsne - szczególnie w grudniu, w okresie przedświątecznym. Problem zaczyna się wtedy, kiedy okazuje się, że przy kasie płacimy za coś, co mięsem jest tylko z nazwy. Zwłaszcza, że o pierwszym wyborze Polaków decyduje głównie atrakcyjna cena i wygoda przygotowania. Trudno się zatem dziwić temu, że w koszykach najczęściej ląduje mięso mielone.

Podczas zakupów działa prosty mechanizm: ma być tanio, szybko i dla całej rodziny. Dlatego oprócz mielonego najczęściej sięgamy po parówki, pasztety, konserwy czy tanie wędliny. Na opakowaniu przecież stoi jak byk: mięsne”, „drobiowe”, „z szynki”. Niestety wzrok nie zawsze dociera do drobnego druku. A tam pojawia się skrót, który robi ogromną różnicę, czyli MOM.

Czym naprawdę jest MOM?

MOM to mięso oddzielone mechanicznie. W rzeczywistości to surowiec uzyskany przez mechaniczne „odzyskanie” mięsa z tkanek przylegających do kości, co prowadzi do utraty lub modyfikacji struktury włókien mięśniowych. W jego skład wchodzą głównie resztki tkanek przylegających do kości, a więc tkanka mięśniowa, łączna, ale także chrząstki i zmielone fragmenty kości, pazurów oraz tłuszcz i woda, uzyskane przez przeciskanie przez sito resztek z tusz drobiowych lub kości innych zwierząt. To zdecydowanie produkt uboczny, o niskiej wartości odżywczej.

To nie mięso. Tak mówi definicja

Co więcej - nawet w oficjalnych materiałach na stronach rządowych znajdziemy informację, wedle której MOM nie jest mięsem zgodnie z definicją „mięsa” używaną przy znakowaniu, a tego składnika nie zalicza się do zawartości ilościowej mięsa.

Co to oznacza dla konsumentów? Oczywiście, nie chodzi o sianie paniki i twierdzenie, że „MOM zabija”. Ważna jednak jest uczciwa informacja. Jeśli produkt zawiera MOM, to oznacza, że kupujemy inny surowiec, zwykle tańszy, o innej strukturze i innych właściwościach. A to przekłada się na smak, konsystencję, „mięsność”, a często po prostu satysfakcję z wydanych pieniędzy.

Kupuj świadomie

Jeśli chcesz dobrej jakości mięso, wybieraj produkty z prostym składem albo takie, przy których na etykiecie nie ma MOM. Jeśli wolisz kupować taniej, możesz świadomie kupić wyrób z MOM, ale wtedy to ma być Twój wybór, a nie przypadek.

 

 

Źródło: niezalezna.pl, gov.pl

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane