- Politycy Platformy Obywatelskiej uznali, że temat referendum i w ogóle bezpieczeństwa państwa, bo tego dotyczyły pytania referendalne te dotyczące zapory na granicy i nielegalnych migrantów, to jest doskonały moment do tego, aby atakować swoich przeciwników politycznych. O tym właśnie mówiłem, że oni bardziej nienawidzą swoich politycznych przeciwników niż kochają Polskę, bo im nie zależało i nadal nie zależy na bezpieczeństwie państwa polskiego. Im zależy przede wszystkim na niszczeniu swoich politycznych konkurentów. Pytanie komu to służy. Bo komu służyła destabilizacja granicy białorusko-polskiej? - pytał poseł PiS Marcin Przydacz w rozmowie z redaktorem Michałem Rachoniem w programie TVP Info #Jedziemy.
"Rodziny z dziećmi, wykształcona Afganka, ciężarna kobieta - osoby takie, jak w filmie Holland, są na granicy wyjątkami", przyznano na łamach "Gazety Wyborczej". Jego autorka Małgorzata Tomczak wprost przyznała w nim, że dziennikarze i aktywiści "wytwarzali fałszywą wiedzę" w sprawie kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. - "Obrazy grup mężczyzn na łodzi i młodych chłopców przecinających płot graniczny przerażają; przesuwamy więc obiektyw w poszukiwaniu bezbronnej matki z dzieckiem" - podkreśliła.
To przyznanie się do prawdy pokazuje, że polityka prowadzona na granicy była polityką nie tylko zgodną z prawem, ale przede wszystkim zgodną z oceną tego, co się dzieje. - Rzeczywiście to głośny tekst opisujący rzeczywistość taką, jaką ona jest, ale dopiero teraz. Trzeba się zastanowić, dlaczego teraz dopiero ten tekst pojawia się na łamach "Gazety Wyborczej". Już po wyborach - zauważył Marcin Przydacz.
Polityk zwrócił uwagę, że o tym, co naprawdę dzieje się na polskiej granicy w ostatnich miesiącach alarmował nie tylko polski rząd, ale także wielu polskich patriotów i dziennikarzy, którzy chcieli pokazać prawdę, że mamy do czynienia z operacją hybrydową, w ramach której realizowana jest także operacja dezinformacyjna prowadzona przez Białoruś i Rosję. - Bazująca nieco na naiwności ludzi, ale bazująca także na nienawiści, bo jest wielu ludzi w Polsce, polityków a także niestety dziennikarzy, którzy bardziej nienawidzą swoich przeciwników politycznych niż kochają Polskę - ocenił.
- Politycy Platformy Obywatelskiej uznali, że temat referendum i w ogóle bezpieczeństwa państwa, bo tego dotyczyły pytania referendalne te dotyczące zapory na granicy i nielegalnych migrantów, to jest doskonały moment do tego, aby atakować swoich przeciwników politycznych. O tym właśnie mówiłem, że oni bardziej nienawidzą swoich politycznych przeciwników niż kochają Polskę, bo im nie zależało i nadal nie zależy na bezpieczeństwie państwa polskiego. Im zależy przede wszystkim na niszczeniu swoich politycznych konkurentów. Pytanie komu to służy. Bo komu służyła destabilizacja granicy białorusko-polskiej?