Gazeta Polska: SMOLEŃSKA ZEMSTA TUSKA Czytaj więcej!

Siatka agentów wokół księdza Blachnickiego. Kto „zadbał” o bezkarność morderców duchownego?

Ksiądz Franciszek Blachnicki został zamordowany na zlecenie komunistycznych służb. Truciznę podali mu agenci specjalnie wysłani do Niemiec. Kto to zrobił? W jaki sposób? Na czyj rozkaz? Niektóre pytania nadal pozostają bez odpowiedzi. Tematem okoliczności zbrodni zajęła się redaktor Anita Gargas, co pokazała w filmie „Operacja Baxis”.

Ks. Franciszek Blachnicki
Ks. Franciszek Blachnicki
IPN - IPN _TV

Dokument Anity Gargas, który miał dziś swoją premierę, udowadnia, że tak naprawdę nic w tej sprawie nie jest jasne i klarowne. Ba, temat ten wciąż wymaga wysiłku odważnych prokuratorów, historyków, a także dziennikarzy. I jak się okazuje - nie jest to sprawa tylko i wyłącznie historyczna. 

Materiał Gargas zaczyna od pierwszego grobu księdza w Carlsbergu. To tam osiadł po stanie wojennym, który zastał na emigracji. Komuniści praktycznie do końca pilnowali potem by twórca niezależnego, katolickiego ruchu młodzieżowego, a tym samym człowiek jednoznacznie definiujący istotę tego systemu zła, do PRL już nigdy nie wjechał.

Na niego, jak i jego środowiska, nasłano w tym celu wielu agentów. Autorka filmu pt. „Operacja Baxis” (to kryptonim jednej ze spraw przeciw księdzu) udowadnia, iż każda niemal komunistyczna służba specjalna chciała go dopaść, a także uplasować w jego otoczeniu agentów. I co ciekawe - stały za tym nie tylko służby polskie, ale również enerdowskie, sowieckie.

W tle przewija się defraudacja ogromnej kwoty pieniędzy, około dwóch milionów ówczesnych marek, przez małżeństwo Gontarczyków. Pieniądze te drukarnia ks. Blachnickiego miała dostać za bardzo duże zamówienie dla wspólnoty protestanckiej. Do podpisania umowy oprócz księdza upoważniony był tylko drugi członek zarządu drukarni - Joanna Gontarczyk. Niemal na dzień przed wejściem w życie umowy ks. Franciszek Blachnicki został zabity. Z kolei następnego dnia otrzymać miał dowody współpracy małżeństwa Gontarczyków ze Służbą Bezpieczeństwa.

W dokumencie Anity Gargas wypowiadał się także jeden ze współpracowników księdza, który w dniu jego śmierci, już po pełnej emocji kłótni pomiędzy Blachnickim a Gontarczykami widział, jak Joanna Gontarczyk przyjeżdża swoim audi do Carslberga. Następnie widział ją wsypującą proszek do napoju ks. Blachnickiego. Wówczas myślał, że to sacharyna lub słodzik (ks. Blachnicki był cukrzykiem). 

Niedługo później usłyszano głośny kaszel. Wezwany dr Rainer Fritsch był na miejscu po kilku minutach. Zapamiętał dużą ilość wody w płucach księdza, a niedługo pozostało mu tylko stwierdzić zgon. Po latach dr Fritsch uważa, że dziś znając metody, jakimi zabijały służby, na pewno zleciłby sekcję zwłok i wezwał szerszą pomoc. Czemu wówczas tego nie zrobił? Czemu nie wezwał karetki? To pozostaje zagadką.

Niemal natychmiast po śmierci ks. Blachnickiego Joanna Gontarczyk starała się o pracę w Radiu Wolna Europa. Została tam negatywnie zweryfikowana przez amerykański wywiad, który ostrzegł radio, że ma do czynienia z agentką polskiej Służby Bezpieczeństwa. Po roku Gontarczykowie otrzymali "gryps", że są spaleni i przez Jugosławię uciekli do ludowej Polski. W kraju byli obecni w mediach, próbując negatywnie wpływać na wizerunek głównie Radia Wolna Europa. O ks. Blachnickim wypowiadali się bardzo rzadko, unikając powiązań z jego śmiercią.

Anicie Gargas udało się też odnaleźć Andrzeja Gontarczyka, obecnie mocno starszego pana, który podkreślał, że "absolutnie nie zabił" ks. Blachnickiego, że jego rola w jego śmierci "była żadna". Że będąc w Carlsbergu "tylko obserwował to, co się tam działo". Na pytanie Gargas, za co w takim razie SB zapłaciło Gontarczykom mieszkaniem, pieniędzmi i skradzionym dla nich samochodem, odparł, że "za gotowość i pieniądze, które mogliby przez lata zarobić gdzie indziej". Na koniec Gontarczyk podkreślił, że "od samego początku występował w sytuacji patriotyzmu, co dzisiaj wydaje się być śmieszne".

Po latach, w drugim poważnym śledztwie IPN prokurator Michał Skwara podkreślił, że stwierdzono z całą pewnością iż ks. Blachnicki został zabity - za pomocą ksynobiotyku. 

 


Życie i służba

Franciszek Blachnicki urodził się 24 marca 1921 r. w Rybniku. W działalność społeczną i patriotyczną zaangażował się już we wczesnej młodości. W 1931 r. wstąpił do drużyny harcerskiej im. Wincentego Janasa w Tarnowskich Górach, a tuż po maturze w 1938 r. rozpoczął służbę wojskową w Dywizyjnym Korpusie Podchorążych w Katowicach. Uczestniczył w walkach września 1939 r., aż do bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, gdy jego oddział został rozbity.

Po powrocie spod Tomaszowa Lubelskiego do domu, już 13 października 1939 r., z grupą przyjaciół zorganizował grupę konspiracyjną, która nawiązała kontakt z Polską Organizacją Powstańczą. Wiosną 1940 r. formacja ta została jednak rozbita przez Niemców, a przyszły duchowny musiał uciekać przed gestapo.

Blachnicki próbował ratować się ucieczką, został jednak ujęty i aresztowany, a po kilku tygodniach przesłuchań wywieziono go do KL Auschwitz. Jesienią 1941 r. trafił do aresztu śledczego w Zabrzu, a następnie w Katowicach. 30 marca 1942 r. za działalność konspiracyjną został skazany na karę śmierci, którą po interwencjach rodziny zmieniono na dziesięć lat więzienia. 

W 1954 r. ks. Blachnicki po raz pierwszy zorganizował Oazę Dzieci Bożych, która była przeznaczona dla ministrantów. Z kolei w 1957 r. zainicjował ogólnopolski ruch „Krucjata Wstrzemięźliwości”, który miał być odpowiedzią na pogłębiający się problem alkoholizmu w społeczeństwie. Dla władz komunistycznych była to jednak działalność wywrotowa, ponieważ sprzedaż alkoholu była źródłem ogromnych zysków budżetu państwa. W marcu 1961 r. aresztowano ks. Blachnickiego i wytoczono mu proces. Duchowny został skazany na dziewięć miesięcy za „wydawanie nielegalnych druków i rozpowszechnianie fałszywych wiadomości o prześladowaniach Kościoła”. Po kilku miesiącach spędzonych w areszcie został zwolniony. Do idei walki z alkoholizmem oraz innymi uzależnieniami kapłan powrócił w 1979 r. w ramach przygotowań do pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski.

Ks. Blachnicki był jednym z najbardziej inwigilowanych duchownych działających na terenie metropolii krakowskiej. W połowie lat sześćdziesiątych tamtejsza SB prowadziła dochodzenie w sprawie nielegalnej działalności gospodarczej duchownego – dotyczyło to wydawania i kolportowania publikacji, które nie przechodziły przez cenzurę. Kapłan był też wielokrotnie przesłuchiwany, sprawdzano jego korespondencję, a w lutym 1968 r. przeprowadzono rewizję w jego mieszkaniu w Krościenku.

Działalność Blachnickiego przyciągnęła zainteresowanie zarówno wywiadu PRL, Stasi, jak i Moskwy. Jednocześnie polskie władze wszczęły śledztwo z zamiarem postawienia duchownemu zarzutów działania na szkodę interesów PRL. W lutym 1983 r. rozesłano nawet za nim list gończy. W otoczeniu księdza działało także co najmniej dwoje agentów wywiadu PRL. Byli nimi Jolanta i Andrzej Gontarczykowie, którzy zostali przerzuceni przez wywiad PRL do RFN w 1982 r. Dwa lata później nawiązali współpracę z ośrodkiem w Carlsbergu i z samym ks. Blachnickim. Szybko zyskali jego zaufanie i stali się bliskimi współpracownikami. W rzeczywistości jednak mieli oni za zadanie inwigilację środowisk polskich w RFN.

Ks. Blachnicki zmarł nagle w Carlsbergu 27 lutego 1987 r. Jako przyczynę śmierci wskazano wówczas zator płucny. Stan jego zdrowia i samopoczucie pogarszała coraz gorsza sytuacja finansowa stworzonego przez niego ośrodka.

Śledztwo

Do sprawy śmierci kapłana powrócono w marcu 2005 r. Dr Andrzej Grajewski, wówczas jako członek Kolegium IPN, zainicjował wszczęcie śledztwa po tym, jak dowiedział się o okolicznościach śmierci duchownego. Według niego wskazywały one na to, że kapłan został zamordowany, a tuż przed śmiercią rozmawiał z małżeństwem Gontarczyków.

Pierwsze dochodzenie Pionu Śledczego IPN w tej sprawie umorzono w lipcu 2006 r. z uwagi na brak przesłanek dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. Pod koniec kwietnia 2020 r. katowicki oddział Instytutu podjął decyzję o ponownym wszczęciu postępowania dotyczącego śmierci kapłana. W tym samym roku prokuratorzy IPN przeprowadzili ekshumację jego zwłok. 14 marca 2023 r., podczas konferencji prasowej z udziałem Prokuratora Generalnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Andrzej Pozorski poinformował, że w wyniku prowadzonego śledztwa ustalono, że ks. Blachnicki został otruty.

Część komentatorów wskazywała niemal od razu na małżeństwo Gontarczyków. Dlaczego? Bo Jolanta Lange, dawniej Gontarczyk, to jedna z ostatnich osób, która widziała żywego księdza Franciszka Blachnickiego. Wraz z jej ówczesnym mężem Andrzejem Gontarczykiem jako tajni współpracownicy SB inwigilowali duchownego. W nocy przed śmiercią doszło do rozmowy małżeństwa z księdzem Blachnickim. Wcześniej, 26 lutego 1987 r., ksiądz powiedział swym współpracownikom, że za dwa dni dostanie materiały potwierdzające agenturalność Gontarczyków.

Wówczas nie zostały postawione jej żadne zarzuty, więc Gontarczyk-Lange swobodnie mogła wyjechać z kraju. Tak też się stało.

Jolanta Gontarczyk - dziś Lange - założyła w 2006 r. Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum. Działalność organizacji ma na celu "budowanie otwartego społeczeństwa obywatelskiego, przeciwdziałanie dyskryminacji i zapobieganie wykluczeniu społecznemu". Od lat jest ona hojnie finansowana przez urząd miasta stołecznego Warszawy. 

W 2020 r. "Gazeta Polska" pisała:  Niemal 2 miliony złotych warta jest umowa, jaką pod koniec grudnia 2019 r. podpisał warszawski ratusz ze Stowarzyszeniem na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego „Pro Humanum”. [...] 5 kwietnia 2019 r. rządzona przez Rafała Trzaskowskiego Warszawa zleciła „Pro Humanum”"realizację zadania publicznego pod nazwą: V Dni Różnorodności w Warszawie". Chodzi o cykl wydarzeń towarzyszących Paradzie Równości. Wartość umowy wyniosła 81 tys. zł. A zatem w ciągu ledwie dwóch i pół roku łączna suma przekazana na zadania realizowane przez „Pro Humanum” przez Warszawę to niemal 3 mln zł.

Stowarzyszenie Lange - mimo wszystkiego, co o niej wiemy - cieszy się zaufaniem i hojnością Trzaskowskiego do dzisiaj. Jak sprawdził portal Niezalezna.pl - 22 grudnia 2022 r. stołeczne Centrum Komunikacji Społecznej zawarło z "Pro Humanum" umowę wartą 1,245 mln zł. Jej przedmiotem jest "Realizacja zadania publicznego pod nazwą: CENTRUM WIELOKULTUROWE - warszawskie miejsce dialogu i integracji".

Zobacz więcej:

 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#Anita Gardas #ks. Franciszek Blachnicki #śledztwo #Polska #kryminalne

Mateusz Tomaszewski,az