- My nigdy nie możemy zdezerterować. Musimy stać na stanowisku jak żołnierze spod Monte Casino, Powstańcy Warszawscy, męczennicy sprawy polskiej wolności i wierności Chrystusowi, jak ks. Jerzy Popiełuszko. Nie możemy się lękać boju o Polskę Chrystusową. Niech w sercach nam wciąż rozbrzmiewają słowa powstańczej homilii o. Józefa Warszawskiego: „Ma nas zatrwożyć wielka liczba szatanów i wielka przewaga ich broni? Jakąż nad nami może mieć przewagę zgięty niewolnik...?”. A więc idźmy wyprostowani, pośród tych co na kolanach…”. Wracajmy do naszych domów niosąc naszą świętą wiarę i Polskę w sercach. Dajmy świadectwo miłości do Boga i Ojczyzny. Wolność jest w nas i w naszych rękach – powiedział ks. Jarosław Wąsowicz w kazaniu w czasie XVI Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasna Górę. Tekst niezwykłej homilii publikujemy w całości.
Mędrcy są w drodze do Betlejem. Ich pielgrzymka przemawia także do nas, wezwanych, aby podążać ku Jezusowi, ponieważ On rozświetla firmament naszego życia i kieruje nasze kroki ku prawdziwej radości. Dlatego tu jesteśmy, na XVI Patriotycznej Pielgrzymce Kibiców. Przybyliśmy, aby odnaleźć Jezusa. Przyjechaliśmy z różnych stron Polski i z zagranicy. Są z nami także nasi Rodacy z ukochanej Wileńszczyzny i innych kresowych ziem. Po raz kolejny pielgrzymują z nami nasi bracia Węgrzy. Wszyscy spotykamy się przed tronem naszej Królowej, bo pragniemy Boga.
Papież Benedykt XVI w jednej ze swoich homilii z okazji uroczystości Objawienia Pańskiego, podkreślił, że Mędrcy ze Wschodu byli ludźmi, których cechowała odwaga i zarazem pokora wiary. Trzeba było odwagi, mówił papież, aby przyjąć znak gwiazdy jako nakaz wyruszenia, aby wyjść ku temu, co nieznane, niepewne, na drogi, na których czyhało wiele niebezpieczeństw. Możemy sobie wyobrazić, że ich decyzja wywołała kpiny, a nawet szyderstwa tzw. realistów. Ten, kto wyruszał w drogę kierując się tak niepewnymi obietnicami, ryzykując wszystko, mógł wydawać się jedynie niepoważny. Lecz dla tych Mędrców ze Wschodu, głęboko przejętych mądrością Boga, droga według Jego wskazań była ważniejsza od ludzkiej opinii. Poszukiwanie prawdy było dla nich ważniejsze niż kpiny świata, pozornie racjonalnego”.
Dzisiaj także poszukiwanie prawdy i trwanie przy niej wiele kosztuje i wystawiane jest na liczne próby. Przez ostatnie lata doświadczaliśmy tego na naszej patriotycznej pielgrzymce kibiców, tak często drwiąco wyśmiewanej przez środowiska kierujące się rzekomo „polityką miłości”. Specyficznie rozumianą tolerancją, której funkcjonariusze zdejmują dzisiaj krzyże ze ścian urzędów, klas szkolnych i zakładów pracy, wprowadzają siłą, obce naszej kulturze i narodowej tradycji standardy moralne. Potrzeba nam odwagi Mędrców, aby właśnie w tym świecie pozornie inteligenckim i zracjonalizowanym, głęboko przejąć się Panem Bogiem, zaprosić go do swojego życia, starać się na co dzień żyć jego przykazaniami, promować chrześcijańskie wartości i wychowywać w nich przyszłe pokolenia.
Tegoroczną naszą pielgrzymkę przeżywamy pod hasłem „Dla Ciebie Ojczyzno”, wspominając jak zwykle okrągłe rocznice ważnych historycznych wydarzeń z historii Polski. Chcemy tym razem zwrócić uwagę na trzy z nich. W roku 2024 obchodzić będziemy 80. rocznicę Bitwy pod Monte Casino i Powstania Warszawskiego. Także 40. już rocznicę męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, który od początku kibicowskiego pielgrzymowania na Jasną Górę, został przez nas obrany na patrona i orędownika naszej modlitwy w intencji Ojczyzny. Wspólnym mianownikiem łączącym wspomniane wydarzenia i postaci, była postawa wiernej służby dla świętej sprawy Ojczyzny, jej niepodległości i suwerenności, prawa do kształtowania życia narodu wedle jego tradycji kulturalnych i religijnych. Walka o niepodległość i suwerenność Polski, zawsze w naszej historii powiązana była właśnie z pragnieniem zachowania kulturowego dziedzictwa opartego na chrześcijańskiej wizji świata. Tak było przez stulecia naszych dziejów, tak jest i dzisiaj.
Dla ciebie Ojczyzno przed osiemdziesięcioma laty żołnierze 2. Korpusu pod dowództwem gen. Władysława Andersa, toczyli bitwę w miejscu, które od wczesnego średniowiecza promieniowało chrześcijańską kulturą. Święty Jan Paweł II w swoich wypowiedziach często odwoływał się do walki o Monte Casino i zwracał uwagę na to, że zmagania polskich żołnierzy miały nie tylko znaczenie militarne i polityczne, lecz również trzeba je widzieć w perspektywie ugruntowania chrześcijańskiego dziedzictwa Europy, które stoi u podstaw ładu moralnego i przyszłości całego Kontynentu. W 1984 roku, w 40. rocznicę walk o Monte Cassino, papież podkreślił: „Żołnierz polski walczył i umierał, wierząc, że przez swoją ofiarę kładzie podwaliny pod budowę lepszego świata, świata bardziej ludzkiego”. Bł. kard. Stefan Wyszyński zauważył zaś, że: „Walka o Monte Cassino to była walką o jakieś wyższe i szczytniejsze wartości, które trzeba uratować dla rodziny ludzkiej. Pamiętajmy, że to była droga na Rzym, a więc na Miasto Wieczne, na stolicę chrześcijańskiej kultury. Trzeba było okupić, i to krwawo okupić, drogę do wolności, do kultury chrześcijańskiej, aby zachować ją dla przyszłych czasów i przyszłych wieków”. Ze znaczenia swojej walki zdawali sobie sprawę zdziesiątkowani pod Monte Casino żołnierze 2 Korpusu. „Śpiewając po raz pierwszy „Czerwone maki” u stóp klasztornej góry, płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami. Czerwone maki, które zakwitły tej nocy, stały się jeszcze jednym symbolem bohaterstwa i ofiary - i hołdem ludzi żywych dla tych, którzy przez miłość wolności polegli dla wolności ludzi...” – wspominał po latach Feliks Konarski, autor pieśni napisanej w dniu zdobycia klasztornego wzgórza.
Ta sama perspektywa walki o niepodległą i suwerenną Ojczyznę przyświecała żołnierzom Podziemnego Państwa Polskiego, którzy półtora miesiąca po tym, jak na wzgórzu Monte Casino załopotała polska flaga i na ruinach klasztoru odegrano hejnał mariacki, 1 sierpnia 1944 r. rozpoczęli w stolicy powstanie. Uważali, że powinni podjąć jeszcze i ten bój, ażeby zaznaczyć, że Polska od pierwszego do ostatniego dnia wojny, rozpętanej przez Berlin i Moskwę, walczy o sprawę nie tylko swojej wolności, ale także o sprawę przyszłości Europy i świata. O odzyskanie chrześcijańskiego ducha zdeptanego przez totalitarne systemy z Zachodu i Wschodu. Powstańcy, podobnie jak żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, wiedzieli o co toczy się ich walka. W tym miejscu chciałbym przypomnieć fragment kazania kapelana batalionu „Zośka”, jezuity o. Józefa Warszawskiego. Wydaje się być ono aktualne także i dziś, w rzeczywistości, której w ostatnich tygodniach znów wyraziście doświadczamy.
Wspomniany kapłan wygłosił je na Mszy św. w niedzielę 13 sierpnia 1944 r. Powstańcza Eucharystia odprawiona została w szkole przy ul. Barokowej, nieopodal Komendy Głównej Armii Krajowej. Był na niej obecny cały sztab Starówki z gen. Borem – Komorowskim na czele. Kaznodzieja wołał wówczas do serc powstańców: „Jest jeden punkt widzenia, który jest prawdą, i który zamyka usta wszystkim, co chcą „rżnąć karabinem o bruk” – a temu na imię: Sprawa nasza – sprawa Boga! Hitler jest antychrystem.(…) A Stalin i bolszewizm – to podniesiona bluźnierczo ku niebu czerwona pieść. To wojujące – na życie i śmierć – bezbożnictwo sowieckiego Kremla. Między te dwa wrogi Boga, między ich zabójcze spięcie, w cały ich morderczy szał – wstawieni my. My! Walcząca Warszawa!
My! Jedyny zastęp tych, co Boga znak zatknęli na swoich sztandarach i zawołaniem: „Bóg, Honor i Ojczyzna” dają życie swe o świetności tych trzech wartości, których ludzkości chcą pozbawić otaczający nas zabójczym pierścieniem wrogowie nieba. My! – maleńka wyspa pośród szalejących mórz piekielnych mocy. (…) Czy wam to nie jest oczywiste? Sprawa nasza – sprawa Boga! Szaleńcy my Boga! A przed nami zastępy antychrysta!
I dlatego walka ta przegraną skończyć się nie może. Bóg przegrać walki żadnej i z nikim nie może. Dlatego my przegrać nie możemy – choćby nam trzeba było wstąpić aż na krzyż, tak jak Chrystusowi. Choćby nam trzeba było w grobie się położyć trupem – tak jak zwycięzca na Golgocie. Choćby nam mieli kamień przywalić grobowy na ciało Ojczyzny naszej – tak jak uczynili temu, który Boga dał ludzkości. I mamy się lękać tego boju? Ma nas zatrwożyć wielka ich liczba i wielka przewaga ich broni? Jakąż nad nami może mieć przewagę zgięty niewolnik...?”.
I wstąpili na krzyż i położyli się w grobie trupem, jak zwycięzca na Golgocie. Walka została krwawo okupiona. Polska zapłaciła za Powstanie Warszawskie najwyższą cenę, tysięcy ofiar żołnierzy i cywilów. Stolica została całkowicie zniszczona, ale nie pokonana. Postawa żołnierzy spod Monte Casino oraz walczącej Warszawy, była wyrazem najwyższych wartości polskiego ducha i niosła kolejne pokolenia przez trudne doświadczenie komunistycznego państwa poporządkowanego interesom Moskwy.
Pomimo tego, że w latach PRL władze konsekwentnie starały się pomniejszyć wkład Polaków w zdobycie Monte Cassino i walczyły z legendą powstania, społeczeństwo wciąż odwoływało się do tych wydarzeń. W latach 1945–1956 w pełni stalinowskiej dyktatury, kiedy w więzieniach mordowano żołnierzy formacji niepodległościowych, wspomniana już pieśń „Czerwone maki” stały się jednym z wolnościowych hymnów, który egzystował przez dziesięciolecia istnienia PRL. Był to utwór, którego – w opinii większości społeczeństwa – należało wysłuchiwać z powagą i do którego nie wolno było tańczyć. Podobnie traktowano pieśni Powstania Warszawskiego. Dodawały nadziei i otuchy, przywoływały bohaterski czyn polskiego oręża, stanowiły żywy symbol ofiarności i aspiracji wolnościowych. Kolejne pokolenia Polaków podejmowały walkę o to, żeby Polska była Polska.
I nadeszło kolejne przebudzenie narodu zapoczątkowane wyborem na papieża naszego wielkiego rodaka, dzisiaj już św. Jana Pawła II. Umiał doskonale czytać polską historię i widzieć w niej znaki Bożej Opatrzności. Podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 r. uczył nas, że nawet w najtrudniejszych dziejowych chwilach, dzięki wierności narodowym tradycjom, opartym na chrześcijańskim fundamencie, zawsze powstawaliśmy z kolan. I przypominał nam w tym miejscu, w duchowej stolicy Polski, że tu u tronu naszej Królowej zawsze byliśmy wolni. Rok później rozbłysnął Sierpień 1980 roku. Narodziny „Solidarności” były takim właśnie powstaniem z kolan. Świadectwem tego, że naród polski chce żyć właściwymi sobie wartościami, że chce być suwerenny w swoim państwie, za którego wolność i niepodległość w minionych stuleciach zapłacił ogromną daninę krwi.
Wkrótce jednak znowu podniesiono na naród zdradziecką dłoń. Znowu polała się krew. Czterdzieści lat temu zamordowano ks. Jerzego Popiełuszkę, patrona naszej pielgrzymki, męczennika polskiej wolności, niezłomnego świadka prawdy. Patrona na dzisiejsze trudne czasy, do którego spuścizny duchowej trzeba nam się właśnie dzisiaj odwoływać. Jakże ona jest dzisiaj aktualna, kiedy obserwujemy zamęt trwający już od miesiąca w naszym kraju. W kazaniu wygłoszonym na Mszy św. w intencji Ojczyzny 27 maja 1984 r. ks. Jerzy przypominał: „Nie służy prawdzie przemoc i demonstracja siły. Przemoc jest kłamstwem, bo niszczy to, czego rzekomo broni”. Innym razem zauważył: „Zło, niosące ze sobą przemoc, jest znakiem słabości i bezużyteczności”. Za św. Pawłem Apostołem uczył nas, że zło mamy dobrem zwyciężać.
Spotykamy się przed tronem naszej Królowej, bo chcemy, pragniemy Boga. Jak Mędrcy przed ponad dwoma tysiącami lat szukamy Jezusa i odnajdujemy go we wspólnocie Kościoła, na Eucharystii. To jest nasza siła w walce ze złem tego świata. Żywy Bóg, który nie pozostawia nas samych, ale obdarza nas swoim błogosławieństwem i siłą do mężnego wyznawania wiary. Do walki z grzechem w sobie i wokół nas. Z bezbożnictwem, które zalewa naszą Ojczyznę i chce zniszczyć nasze narodowe tradycje. Pamiętajmy, że nikt i nic, żadne pokrętne ideologie, nie są w stanie pokonać prawdy płynącej z Chrystusowej Ewangelii. Ostatecznym zwycięzcą zawsze jest Bóg. W tym świętym dla nas miejscu, u tronu Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski bardzo często doświadczaliśmy smaku zwycięstwa. Ale, żeby po chrześcijańsku zwyciężać, trzeba po chrześcijańsku walczyć.
W tym kluczy chciałbym Wam drodzy przyjaciele, którzy w ostatnich latach nigdy nie zawiedliście Polski, nieśliście ją w swoich sercach i zawsze kiedy było trzeba broniliście obecności chrześcijańskich wartości w życiu społecznym, naszych świątyń czy też w ostatnich miesiącach osoby i dziedzictwa św. Jana Pawła II, zadedykować proroczą wizję Sługi Bożego kard. Augusta Hlonda, prymasa Polski. Była ona ważnym punktem odniesienia zarówno dla Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego, jak i dla kardynała Karola Wojtyły, a późniejszego papieża Jana Pawła II.
„Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą, wielką miłością bliźniego i Różańcem. Trzeba ufać i modlić się. Jedyną broń, której Polska używając, odniesie zwycięstwo – jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga.
Polska będzie pierwsza, która dozna opieki Matki Bożej. Maryja obroni świat od zagłady zupełnej. Całym sercem wszyscy niech się zwracają z prośbą do Matki Najświętszej o pomoc i opiekę pod Jej płaszczem. Nastąpi wielki triumf Serca Matki Bożej, po którym dopiero zakróluje Zbawiciel nad światem przez Polskę.
Nowa Polska będzie dostojna, mocna, wielka, a nawet atrakcyjna i przewodząca właśnie przez to, że szczerzej niż kiedykolwiek i konsekwentniej niż inni oprze swe życie i swą politykę na zasadach Chrystusowych.
Jesteśmy świadkami zaciętej walki między państwem Bożym a państwem szatana. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza, dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie jak nigdy. Z jednej strony odbywa się zdobywczy pochód Królestwa Chrystusowego, z drugiej zaś strony ciąży nad światem łapa szatana, tak zachłannie i perfidnie, jak to jeszcze nigdy nie bywało. Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie.
Wynik tej rozgrywki pomiędzy państwem Bożym a państwem szatana nie nastręcza wątpliwości. Kościół ma zapewnione zwycięstwo: „Bramy piekielne nie przemogą”. Chodzi tylko o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. […]
Od nas zależy, by godzinę triumfu przyspieszyć. Każdy z nas w tym boju ma wyznaczone stanowisko. Kto na swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa”.
My nigdy nie możemy zdezerterować. Musimy stać na stanowisku jak żołnierze spod Monte Casino, Powstańcy Warszawscy, męczennicy sprawy polskiej wolności i wierności Chrystusowi, jak ks. Jerzy Popiełuszko. Nie możemy się lękać boju o Polskę Chrystusową. Niech w sercach nam wciąż rozbrzmiewają słowa ze wspomnianej już dzisiaj powstańczej homilii o. Warszawskiego: „Ma nas zatrwożyć wielka liczba szatanów i wielka przewaga ich broni? Jakąż nad nami może mieć przewagę zgięty niewolnik...?”. A więc idźmy wyprostowani, pośród tych co na kolanach…”. Wracajmy do naszych domów niosąc naszą świętą wiarę i Polskę w sercach. Dajmy świadectwo miłości do Boga i Ojczyzny. Wolność jest w nas i w naszych rękach.
Amen