Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Już 11 listopada Marsz Niepodległości. To więcej niż przemarsz – to manifestacja polskości

Za kilka dni Polacy znów wyjdą na ulice, by świętować rocznicę odzyskania niepodległości. W całym kraju odbędą się oficjalne uroczystości, pikniki historyczne i koncerty pieśni patriotycznych. Jednak serce obchodów Narodowego Święta Niepodległości od lat bije w Warszawie, na trasie Marszu Niepodległości. To właśnie to wydarzenie, organizowane przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, stało się największą i najbardziej wyrazistą manifestacją patriotyzmu w Europie. Co roku gromadzi setki tysięcy Polaków, którzy w biało-czerwonym pochodzie chcą dać wyraz dumie narodowej, przywiązaniu do wiary i gotowości do obrony suwerenności.

Co sprawia, że mimo nieustannych ataków medialnych i politycznych, a także regularnych prób delegalizacji i utrudnień ze strony władz samorządowych, Polacy z całego kraju, a nawet z zagranicy, tak tłumnie przyjeżdżają 11 listopada do stolicy? Odpowiedź jest prosta: Marsz Niepodległości to coś znacznie więcej niż tylko przemarsz z punktu A do punktu B. To potężne doświadczenie wspólnotowe, którego próżno szukać gdziekolwiek indziej.

To tu, na rondzie Romana Dmowskiego, a następnie w Alejach Jerozolimskich i na moście Poniatowskiego, widać jak na dłoni, że Polska oparta na wartościach chrześcijańskich i dumna ze swojej historii wciąż żyje i ma się dobrze. Wbrew narracji sączonej przez liberalno-lewicowe media, nie jest to marsz "nienawiści", lecz radosne święto, w którym biorą udział całe rodziny – od weteranów wojennych po rodziców z dziećmi w wózkach. Tłumy skandujące "Bóg, Honor i Ojczyzna!", morze biało-czerwonych flag falujących nad głowami uczestników i wszechobecne poczucie jedności – to obraz, który napawa dumą i nadzieją na przyszłość.

Marsz jest autentycznym, oddolnym ruchem, który od lat przeciwstawia się tzw. pedagogice wstydu. Jest głośnym sprzeciwem wobec prób zakłamywania polskiej historii, relatywizowania zasług naszych bohaterów i narzucania Polakom poczucia winy. To właśnie dlatego hasła Marszu co roku odwołują się do fundamentalnych dla polskiej tożsamości wartości. Hasło tegorocznej edycji, "Jeden naród – silna Polska", jest tego najlepszym dowodem. Jak tłumaczył prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Bartosz Malewski, ma ono przypominać, że tylko państwa narodowe, oparte na spójnej wspólnocie, są w stanie obronić się przed współczesnymi zagrożeniami, takimi jak kryzys imigracyjny.

Coroczny rytuał przeszkód

Niestety, dla organizatorów i uczestników Marszu Niepodległości, tradycją stały się nie tylko śpiewy patriotyczne i powiewające flagi, ale również rzucane pod nogi kłody. Środowiska nieprzychylne idei silnego, suwerennego państwa narodowego co roku robią wszystko, by zohydzić to wydarzenie w oczach opinii publicznej lub fizycznie uniemożliwić jego organizację.

Pamiętamy lata, gdy próbowano Marszu zakazać, rozwiązać go w trakcie trwania lub zepchnąć na margines poprzez konkurencyjne, organizowane przez władze miasta, wydarzenia. Ta polityczna gra, mająca na celu napiętnowanie polskich patriotów, trwa w najlepsze. W październiku ubiegłego roku prezydent Warszawy próbował zakazać marszu, a jego decyzję musiał uchylić sąd. W tym roku dodatkowo pojawiły się niepokojące informacje o planowanych utrudnieniach komunikacyjnych w centrum stolicy czy o zakazie używania środków pirotechnicznych, które mogą być odebrane jako celowe działanie mające zniechęcić Polaków spoza Warszawy do udziału w obchodach. Takie działania, zamiast budować wspólnotę w dniu narodowego święta, jedynie pogłębiają podziały i pokazują prawdziwe intencje tych, dla których silna, zjednoczona Polska jest solą w oku.

W krzywym zwierciadle mediów 

Każdego roku, jak w zegarku, na kilka tygodni przed 11 listopada, rozpoczyna się medialna nagonka, której celem jest jedno: obrzydzenie Polakom ich własnego święta. Przemysł pogardy, od lat pracujący na pełnych obrotach, szuka każdego, nawet najmniejszego pretekstu, by przedstawić setki tysięcy patriotów jako "faszystów", "rasistów" i "nacjonalistów". To zjawisko zakłamywania rzeczywistości przybrało już formę rytuału. Dziennikarze liberalnych mediów zdają się nie dostrzegać rodzin z dziećmi, harcerzy, kombatantów czy uśmiechniętych młodych ludzi, z dumą niosących narodowe barwy.

Zamiast tego, ich kamery i aparaty z chirurgiczną precyzją wyławiają z tłumu pojedyncze, często prowokacyjne transparenty lub marginalne grupki, by na ich podstawie zbudować fałszywy obraz całego wydarzenia.

Ta manipulacja jest równie cyniczna, co przewidywalna. Polega na odwróceniu proporcji – z incydentu czyni się regułę, a z reguły (czyli pokojowego i radosnego świętowania) – wyjątek, o którym nie warto nawet wspominać. Do historii przeszły już obrazki z płonącą tęczą na Placu Zbawiciela czy podpaloną budką strażniczą przy ambasadzie Rosji. Choć po latach wiele wskazuje na to, że były to starannie wyreżyserowane prowokacje, których celem było dostarczenie mediom pożądanych przez nie obrazków, to właśnie te kadry wciąż kształtują narrację o Marszu w Polsce i na świecie.

Organizatorzy co roku apelują o spokój, powołują własną, liczną Straż Marszu Niepodległości, która dba o bezpieczeństwo i izoluje prowokatorów. Wysiłki te są jednak systematycznie przemilczane

Manifest normalności w czasach chaosu

W świecie, w którym na siłę promuje się rozmywanie tożsamości narodowych na rzecz mglistych "europejskich wartości", a tradycyjny model rodziny i chrześcijańskie fundamenty naszej cywilizacji są nieustannie kwestionowane, Marsz Niepodległości jest czymś więcej niż tylko obchodami historycznej rocznicy. To coroczny manifest normalności. To potężny głos sprzeciwu wobec ideologicznego szaleństwa, które próbuje zdominować przestrzeń publiczną. Idąc w Marszu, Polacy pokazują, że nie godzą się na świat bez wartości, na społeczeństwo bez korzeni i na państwo bez suwerenności.

Jest to również bezcenna lekcja patriotyzmu, przekazywana z pokolenia na pokolenie. To właśnie tutaj młodzi ludzie, na co dzień karmieni kosmopolityczną papką w mediach i popkulturze, mogą na własne oczy zobaczyć siłę i piękno narodowej wspólnoty. Mogą posłuchać pieśni śpiewanych przez ich dziadków, porozmawiać z weteranami, którzy przelewali krew za wolną Polskę, i poczuć dumę z bycia Polakiem. W czasach, gdy patriotyzm bywa przedstawiany jako coś wstydliwego, Marsz Niepodległości przywraca mu należne miejsce – jest powodem do dumy, a nie do wstydu. To inwestycja w przyszłość narodu, budowanie kapitału społecznego, którego nie da się przecenić.

Polska wysyła sygnał w świat

Każdy uczestnik Marszu, każda powiewająca flaga, każdy wzniesiony okrzyk to nie tylko wyraz osobistych uczuć. To także jasny sygnał wysyłany zarówno do polskiej klasy politycznej, jak i za granicę. Sygnał dla rządzących w kraju jest prosty: istnieje ogromna część narodu, dla której suwerenność, tożsamość i tradycja nie są pustymi sloganami, lecz wartościami, których należy bronić za wszelką cenę. Głos setek tysięcy Polaków, zjednoczonych pod biało-czerwonym sztandarem, jest głosem, którego żaden polityk nie może zignorować.

Z kolei dla świata jest to wiadomość, że Polska nie zamierza rezygnować ze swojej podmiotowości. W dobie nacisków ze strony unijnych biurokratów i prób narzucania nam obcych kulturowo rozwiązań, tak liczna manifestacja przywiązania do idei państwa narodowego ma ogromne znaczenie.

Pokazuje, że Polacy są narodem dumnym, który nie da sobie odebrać prawa do samostanowienia. Wbrew fałszywej narracji o "faszyzmie", świat widzi – jeśli tylko chce widzieć – obraz silnego, zjednoczonego narodu, świadomego swojej historii i zdeterminowanego, by budować własną przyszłość na własnych zasadach.

Dlatego, mimo wszelkich trudności i medialnych manipulacji, 11 listopada znów musimy być w Warszawie. Musimy pokazać, że hasło tegorocznego marszu, "Jeden naród – silna Polska", to nie tylko slogan, ale głęboka prawda o nas. Nasza obecność jest naszym obowiązkiem – wobec tych, którzy 107 lat temu wywalczyli nam wolność, i wobec przyszłych pokoleń, którym musimy przekazać Polskę niepodległą, dumną i wierną swoim korzeniom.

Spotkajmy się na rondzie Dmowskiego, by po raz kolejny dać świadectwo prawdzie.
 


Partnerem artykułu jest Fundacja Niezależne Media

Źródło: niezalezna.pl