Ekipa Adama Bodnara nie oszczędziła nawet Krajowej Szkoła Sądownictwa i Prokuratury. Nowy dyrektor (mianowany, choć nie wygrał konkursu) odsunął od zajęć sędziów szykanowanych przez ekipę rządzącą. Represje spotkały także prokuratorów. Ale nie tylko polityka wtargnęła do KSSiP – coraz większą rolę odgrywają tu wątki ideologiczne. Aplikantom pozostaje (na razie) tylko zgrzytać zębami ze złości - pisze "Gazeta Polska".
– Adam Bodnar, jako minister sprawiedliwości, od niemal roku prowadzi w wymiarze sprawiedliwości czystki o charakterze ideologicznym. KSSiP ma być elementem kształcenia kadr takich, jakich władza oczekuje
– mówi „Gazecie Polskiej” poseł Sebastian Kaleta, były wiceminister sprawiedliwości.
Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury powstała w 2009 roku i jest instytucją centralną, pozostającą pod nadzorem ministra sprawiedliwości. W oficjalnej prezentacji czytamy: „Szkoła prowadzi aplikacje zawodów prawniczych, szkoli sędziów i prokuratorów, prowadzi analizy i badania, pozwalające na wypracowanie odpowiednich standardów dot. kompetencji i kwalifikacji”. I przez minione lata nikt nie kwestionował fachowości kadry dydaktycznej, bo wykładowcy byli ekspertami w swoich dziedzinach.
– Różnie można oceniać jej dotychczasową działalność, ale jedno było pewne. Polityka trzymała się z dala od KSSiP. Wśród wykładowców nie brakowało osób o skrajnie innych poglądach, ale ze sobą współpracowali, bo mieli wspólny cel. Niestety, po ubiegłorocznych wyborach szybko to się zmieniło
– tłumaczy „Gazecie Polskiej” jeden z prawników.
Nie było zaskoczeniem, że po przejęciu władzy przez koalicję 13 grudnia Bodnar będzie chciał zmienić kierownictwo szkoły. Dlatego dotychczasowy dyrektor, sędzia Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz, już w styczniu złożył rezygnację, a miesiąc później została ona przyjęta.
Nowy dyrektor KSSiP miał zostać wyłoniony w konkursie, ale wybuchło gigantyczne zamieszanie. Zwycięzcą najpierw ogłoszono sędziego Wojciecha Postulskiego. Minął miesiąc i Bodnar zmienił wynik konkursu. Okazało się, że Postulski nie obejmie stanowiska „wobec nieuzgodnienia warunków zatrudnienia”. To oficjalny powód. Czy jedyny? W kuluarach krążą rozmaite spekulacje. Finalnie dyrektorem KSSiP został prof. dr hab. Piotr Girdwoyń, który w postępowaniu konkursowym zajął drugie miejsce. Bez wątpienia to doskonały prawnik. Specjalizujący się w prawie karnym i kryminalistyce. Ale nie jest sędzią. – Pierwszy raz w historii szkoły jej dyrektorem został adwokat – podkreślało kilka osób.
Ciekawostka: uroczystość objęcia szkoły przez Girdwoynia odbyła się dopiero we wrześniu.
„Jesteśmy w szczególnym momencie, kiedy nie tylko dyskutowane są omawiane, przygotowywane fundamentalne rozstrzygnięcia ustawowe dotyczące sądownictwa oraz prokuratury, ale to także te czasy, kiedy zastanawiamy się nad statusem sędziego i prokuratora, zwłaszcza nad relacjami w stosunku do władzy wykonawczej”
– powiedział minister Bodnar. Aluzja dość czytelna, a kierunek zmian w KSSiP jasno zarysowany.
Przeprowadzana od miesięcy czystka w wymiarze sprawiedliwości dotarła również do krakowskiej szkoły. W tym przypadku chodziło jednak nie tylko o wymianę kierownictwa KSSiP. Nowa odsłona akcji sprowadzającej się do korporacyjnej vendetty zainaugurowana została w sposób wręcz demonstracyjny. „(…) Kadra wykładowczyń i wykładowców Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury winna składać się z osób mających nie tylko najwyższe kwalifikacje zawodowe i dydaktyczne, ale również takich, których status zawodowy, a także postawa etyczna i moralna nie mogą zostać w żaden sposób podważone czy zakwestionowane” – stwierdzono w lipcowym komunikacie. Nie zabrakło też odwołań do mitycznej „praworządności”, która stała się wygodną wymówką dla usprawiedliwienia wszelkich działań. Nawet najbardziej bulwersujących. Równocześnie bowiem ogłoszono, że wstrzymane zostaje powierzanie prowadzenia zajęć m.in. sędziom, którzy otrzymali nominację Krajowej Rady Sądownictwa po 2017 roku czy choćby podpisywali listy poparcia. Komunikat wprawdzie podpisał dyrektor Girdwoyń, ale rozmówcy „GP” zwracają uwagę, że zaledwie miesiąc wcześniej jego zastępcą ds. organizacyjnych został sędzia Waldemar Żurek.
Błyskawicznie odsunięto od zajęć z aplikantami grupę wykładowców. Nierzadko w sposób mało elegancki. Mamy sygnały, że niektórzy dowiadywali się o decyzji z dnia na dzień, telefonicznie, albo w ogóle ich o tym nie poinformowano. Po prostu zerwano kontakt. Co ciekawe, takie działania podjęto nie tylko na aplikacji sędziowskiej, ale również prokuratorskiej. – I do dzisiaj tak naprawdę nie wiadomo ani dlaczego, ani na jakiej podstawie. Poza jakimś nieokreślonym widzimisię – tłumaczy prawnik.
Ilu wykładowców w ten sposób potraktowano? – Obecny dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury od czasu objęcia funkcji nie podjął czynności zmierzających do pozbawienia statusu wykładowcy żadnego z wykładowców KSSiP znajdujących się na liście, nie ma zresztą takich uprawnień – odpowiedział „Gazecie Polskiej” prof. Girdwoyń. Oczywiście nie kwestionujemy tego stwierdzenia. Problem w tym, że nie o to pytaliśmy.
Zresztą baza wykładowców KSSiP, która obecnie obejmuje ponad 1200 osób, jest swoistym fenomenem. Jak się dowiedzieliśmy, zawiera nazwiska wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli cokolwiek wspólnego z krakowską placówką. Nawet incydentalnie.
– Kto miał choćby przed laty jeden wykład, to się w niej znajduje. Nie jest aktualizowana, a jedynie kolejne nazwiska są dopisywane. Naprawdę wcale bym się nie zdziwił, gdyby znajdowały się na niej również osoby od dawna nieżyjące
– słyszymy.
Dlatego nie jest zaskoczeniem, że żaden z sędziów i prokuratorów, którzy w ostatnich latach prowadzili zajęcia z aplikantami, nie został pozbawiony statusu wykładowcy. To jednak wcale nie znaczy, że pozwolono im kontynuować pracę na KSSiP.
Na chłopski rozum – skoro jednych wykładowców odsunięto, to drudzy musieli ich zastąpić, aby szkolenie aplikantów nie zostało zakłócone. A prof. Girdwoyń zapewniał „Gazetę Polską”, że wszystkie zajęcia odbyły się zgodnie z harmonogramami. Równocześnie poinformował, że od czasu objęciu przez niego funkcji kilkadziesiąt osób zgłosiło gotowość do prowadzenia zajęć. Niby brzmi dobrze. Niestety, znowu trzeba dodać: „ale”.
– Niektórzy z tych kandydatów mają znikome doświadczenie w pracy naukowej, dydaktycznej, a nawet prawniczej. Nie pojawiali się na sali rozpraw, nie prowadzili postępowań przygotowawczych, nie orzekali. Czego więc mogą nauczyć aplikantów?
– irytuje się rozmówca „GP” znający kulisy rekrutacji.
– A już kuriozum jest, że na liście znaleźli się także aktywiści organizacji, które przy różnych okazjach współpracowały z politykami partii obecnie rządzących
– dodaje.
Czyli problem kadrowy raczej nie zostanie szybko rozwiązany. Chyba dlatego sięgnięto po doraźne rozwiązania. – Jako członek Rady Programowej KSSiP ze zdziwieniem, tak jak i inni członkowie, przyjąłem decyzje dyrektora, że usuwa sędziów powołanych po 1 stycznia 2018 roku, a także młodych prokuratorów, którzy z wielkim zaangażowaniem prowadzili zajęcia przez ostatnie osiem lat, a na to miejsce zatrudnia się osoby w stanie spoczynku bądź osoby, które są w tyle, jeśli chodzi o znajomość prawa – stwierdził w rozmowie z „GP” zastępca prokuratora generalnego Michał Ostrowski.
Podobną opinię wyraża poseł Kaleta. – To nie ma racji bytu. Faktem jest, że przestępczość niestety stale się rozwija, a przestępcy sięgają po rozmaite innowacje. Wiedzę dla sędziów i prokuratorów powinni przekazywać ci, którzy znają na bieżąco zmieniającą się rzeczywistość. I prawną, i funkcjonalną, jeśli chodzi o zwalczanie przestępczości – mówi.
I jeszcze jedna ciekawostka. Wprawdzie nowe władze szkoły uznały, że niektórzy wykładowcy nie powinni kontynuować współpracy z KSSiP, ale równocześnie doceniono ich pracę. – Bo wszelkie wcześniej przez nas przygotowane materiały, konspekty, plany zajęć, tematy wykładów pozostały aktualne i są lub będą wykorzystywane przez inne osoby. Czyli nie chodziło o naszą merytoryczna pracę, lecz jedynie o kwestie polityczne… – opowiada były już wykładowca.
O to również zapytaliśmy prof. Girdwoynia, ale znowu nie dostaliśmy precyzyjnej odpowiedzi. – Na wszystkie zajęcia przygotowywane są materiały szkoleniowe. Do celów dydaktycznych wykorzystywane są tylko te materiały szkoleniowe, do których Szkoła posiada prawa autorskie nabyte na mocy umowy o przeniesienie praw autorskich – stwierdził.
Niespodzianek będzie jednak znacznie więcej. Dotychczas aplikanci mogli uzyskać wyłącznie specjalistyczną wiedzę. Spektrum tematów prawnych było wprawdzie bardzo szerokie, ale ściśle powiązane z zagadnieniami pojawiającymi się w codziennej pracy prokuratora lub sędziego. Teraz w KSSiP pojawią się nowe kierunki. Niestety, o zabarwieniu mocno ideologicznym. Trudno nie łączyć tego z polityczną atmosferą. Mowa nienawiści, prawa osób LGBT, nawet sposób przeprowadzania przesłuchań z zachowaniem zaimków osób transpłciowych. – To zaczyna wyglądać coraz dziwaczniej. Nie brak głosów, że szkoła wkrótce stanie się jakimś lewicowym przyczółkiem – słyszymy od jednego z prawników.
Pojawiły się nawet spekulacje, że KSSiP nawiąże ścisłą współpracę z organizacjami pozarządowymi zajmującymi się prawami człowieka. Oczywiście, o „właściwym” profilu.
– Choćby zajęcia poświęcone osobom, które zmieniły płeć czy transkrypcji aktu urodzenia dziecka osób LGBT. Wkrótce zapewne pojawi się temat aborcji, skoro wytyczne już trafiły do prokuratur
– relacjonuje inny rozmówca. – Z rozmów z aplikantami wynika, że im się to nie podoba. Bez względu na poglądy polityczne. Dotychczas były to bowiem zajęcia bardzo merytoryczne, a tu mamy mocny skręt w złą stronę.
Z docierających informacji wynika, że atmosfera w KSSiP jest daleka od ideału. Świadczy o tym chociażby przebieg niedawnego posiedzenia Rady Programowej. W jej trakcie wicedyrektor Żurek miał wygłaszać bardzo negatywne (i to jest eufemizm) opinie o części środowiska sędziowskiego.
Niektórzy nie wytrzymali i wyszli z sali.
Zwróciliśmy się do prof. Girdwoynia o stenogram lub nagranie z tego posiedzenia. Dostaliśmy wiadomość, że potrzebuje więcej czasu na odpowiedź.
Ale jest też inny problem. Znacznie poważniejszy. Nasi rozmówcy podkreślają, że aplikanci KSSiP to nie są studenci, którzy potulnie będą słuchać wykładowcy, gdy ten okaże się osobą niekompetentną lub źle przygotowaną do prowadzenia zajęć. – Aplikanci KSSiP to najlepsi z najlepszych. Nierzadko prawnicy z doktoratami. Poświęcili mnóstwa czasu, energii, a także pieniędzy, aby ulepszać swój warsztat zawodowy. I chcą fachowej kadry, od której mogą się czegoś nauczyć. Od razu wyczuwają ściemę. Niestety, coraz częściej się skarżą, że to właśnie ma miejsce – usłyszeliśmy.
A przecież chodzi o prokuratorów i sędziów, którzy w przyszłości będą decydować o ludzkim życiu. Niestety, na razie polityczne zacietrzewienie bierze górę nad rozsądkiem.
Łowczy to lubi! Ogar Polski arcypolski! https://t.co/bsE7eGIBRN
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) November 10, 2024