- W mediach pojawiły się kłamliwe informacje, jakobym ujawnił dane osobowe ofiar. Pierwszy podał to Tomasz Terlikowski i niestety kłamstwo to krąży do dzisiaj i jest powielane. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Jedyną rzeczą, którą ujawniłem, było to, że poszkodowani to dzieci znanej parlamentarzystki. Nie posłanki, tylko parlamentarzystki - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Tomasz Duklanowski, który opisał aferę pedofilską na zapleczu PO.
Media opozycji zarzucają Ci ujawnienie danych pozwalających na identyfikacje ofiary przestępstwa. My postanowiliśmy prześledzić 10 przykładów, jak media opozycji ujawniały dane ofiar pedofilii wśród księży. Schemat jest niemal zawsze ten sam. Jest podana miejscowość i nazwa parafii oraz wiek ministranta. Ta informacja o wieku ofiary pochodzi standardowo z sądowych komunikatów. Później w artykułach pojawia się często krytyka lokalnej społeczności, która nie potrafiła przeszkodzić patologii, bo ksiądz to osoba wpływowa. O ile dla przeciętnego czytelnika ci lokalni ministranci są anonimowi, o tyle lokalna społeczność łatwo ich identyfikuje. Szczególnie jeśli sprawa była tam znana wcześniej. Trzeba przyznać, że również w mediach opozycyjnych zdarzają się publikacje, w których dziennikarz podejmuje wysiłek, by utrudnić identyfikację ofiar. Bezspornie tak było. Także w Twoim przypadku.
W mediach pojawiły się kłamliwe informacje, jakobym ujawnił dane osobowe ofiar. Pierwszy podał to Tomasz Terlikowski i niestety kłamstwo to krąży do dzisiaj i jest powielane. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Jedyną rzeczą, którą ujawniłem, było to, że poszkodowani to dzieci znanej parlamentarzystki. Nie posłanki, tylko parlamentarzystki. Nie napisałem, że to członkini Platformy Obywatelskiej. Nie napisałem, z jakiego okręgu zasiada w parlamencie. Parlamentarzystów mamy 560, w tym kobiet jest ponad 160. Nie podałem więc informacji, które identyfikowałyby te osoby.
Przeciętny Kowalski nie wiedział, o kim mowa, ale jak się okazało, okrzyki, że zidentyfikowaliśmy ofiary, pojawiły się ze strony działaczy PO.
Bo wielu z nich prawdę znało już wcześniej, ale milczało. Teraz z ich strony poszła fama, o kogo chodzi. Dodatkowe dane, których ja nie podawałem, ujawniali politycy i inne media. To w ich wypowiedziach pojawiła się informacja o przynależności partyjnej czy okręgu. Potem ukazały się informacje w internecie, ale ja nie miałem na to wpływu. Podawali te szczegóły również
politycy Platformy Obywatelskiej. Też nie miałem na to wpływu.