Pod koniec października doszło do katastrofy rosyjskiego samolotu pasażerskiego linii lotniczych Metrojet (wcześniej Kogalymavia). Maszyna leciała z kurortu Sharm el-Szejk do Sankt Petersburga. Rozbiła się w rejonie centralnego Synaju.
W samolocie było 217 pasażerów oraz siedmiu członków załogi. Maszyna wystartowała bez problemów. W 23 minucie lotu potężna eksplozja rozdzieliła samolot na dwie części i spadł na ziemię. Ciała znaleziono porozrzucane w promieniu 30 mil. Wiele pasażerów było przypiętych pasami do swoich foteli. Niektórzy zginęli na skutek niedotlenienia, inni na skutek zderzenia z ziemią. Jednak obrażenia odniesione przez osoby z tyłu samolotu różniły się od tych z przodu.
Według rosyjskich źródeł, pasażerowie w przedniej części doznali „urazów klatki piersiowej, jamy brzusznej i miednicy, z wieloma złamaniami górnych i dolnych kończyn oraz urazów narządów wewnętrznych". Pasażerowie siedzący z tyłu samolotu mieli „wiele oparzeń - ponad 90 proc. swoich tkanek miękkich", a ich ciała zostały usiane odłamkami.
Islamscy ekstremiści szybko przyznali się do tego przerażającego aktu.
Opublikowano fotografię napoju, w jakim ukryta miała być bomba domowej roboty. To takie właśnie materiały wybuchowe miały zostać przemycone do samolotu i zdetonowane po starcie.
Jednak początkowo wydawało się, że dżihadyści znają mało szczegółów na temat tego, co się właściwie stało, w przeciwieństwie do władz na ziemi, które w pierwszych godzinach po katastrofie, były pewne przyczyny tego zdarzenia. ISIS w uderzająco niejasnym oświadczeniu podało, że „skazano rosyjskich krzyżowców" za ich zaangażowanie w Syrii i ostrzeżono, że niewierni „nie są bezpieczni na ziemi muzułmanów, oraz w ich powietrzu”.
Tymczasem były szpieg KGB, Boris Karpichkov twierdzi, że to Kreml, nie ISIS stoi za wysadzeniem w powietrze rosyjskiego samolotu.
Boris Karpichkov, były szpieg KGB (później FSB), obecnie ma nową tożsamość i mieszka z żoną i rodziną w tajnym miejscu, gdzieś w Anglii. Z Rosji musiał uciec w obawie o swoje życie. Karpichkov uważa, że to Kreml, nie ISIS celowo wysadził samolot. Według niego Putin wykorzystał tragedię do uzyskania współczucia w świecie w czasie, gdy Rosja była traktowana jak agresor w związku z konfliktem na Ukrainie.
Ale to nie wszystko, Rosja miała również zyskać poparcie dla rzekomego wypowiedzenia wojny przeciwko ISIS, co Putin będzie wykorzystać jako pokrycie do ataku grupy rebeliantów w Syrii, którzy byli wrogami swojego sojusznika prezydenta Baszara al-Assada. W istocie jest to oficjalne wsparcie dla utrzymania reżimu Assada w mocy.
Do tego miano uzyskać cichą zgodę na wielomiliardowe interesy Rosji z Bliskim Wschodem w zakresie zbrojenia.
Major Karpichkov nakreślił plan Putina i jego najbliższych współpracowników. Mówił, że wysadzając rosyjski samolot zrzucili winę na islamskich ekstremistów. W ten sposób zainicjowali ogromną międzynarodową nienawiść do ISIS i stworzyli międzynarodową przyzwolenie do działania na własną rękę, bez żadnych ograniczeń i zastrzeżeń dla działań wojskowych.
Według byłego agenta KGB operacja była prosta.
„Specjalista od brudnej roboty został wysłany do Szarm el-Szejk, gdzie każdego roku setki tysięcy Rosjan wyjeżdżają na wakacje. Udając wojownika, który regenerował siły po służbie na Ukrainie, agent zaprzyjaźnił się z młodą Rosjanką, która przebywała w kurorcie i zaczął wakacyjny romans” - opisuje dailymail.co.uk.
Kiedy kobieta miała wyjeżdżać do Sankt Petersburga, rosyjski agent dał jej „prezent”. Prosił ją, by dostarczyła go do jego rodziców w Rosji. Przeprowadził ją przez notorycznie niedbałą służbę bezpieczeństwa na lotnisku w Szarm el-Szejk. Tym prezentem miała być bomba wraz z detonatorem używanym do zapalania materiałów wybuchowych - znane jako EHV-7, który jest produkowany wyłącznie dla żołnierzy sił specjalnych.