W sobotę w Warszawie odbyła się konwencja Andrzej Duda, na której kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta przedstawił i podpisał tzw. umowę programową z Polakami. Jej filary to „rodzina, praca, bezpieczeństwo i dialog”.
Nieoczekiwanie do umowy odniosła się szefowa służb prasowych Kancelarii Prezydenta RP Joanna Trzaska-Wieczorek. Jej zdaniem, tego, co mówi kandydat PiS, „trudno nie nazwać plagiatem”. Prawo i Sprawiedliwość uznało zarzut Trzaski-Wieczorek za „śmieszny”. Mariusz Błaszczak, szef klubu partii, podkreślił też, że tego typu oskarżenia pojawiają się, ponieważ, „Kancelaria Prezydenta jest w panice”.
Z kolei politolog Rafał Chwedoruk, w rozmowie z portalem niezalezna.pl, zaznaczył, że „zarzut o plagiat to wypowiedź w zasadzie banalna dla kampanii wyborczych w Polsce i w różnych konfiguracjach podobne zarzuty pojawiały się wcześniej”. – Tak naprawdę jedyna rzecz, która może budzić pewnego rodzaju wątpliwości, to nie sam fakt pojawienia się takiego stanowiska, tylko fakt, że być może w imieniu Bronisława Komorowskiego – jako kandydata na prezydenta – powinny wypowiadać się osoby nie pełniące stricte urzędniczych funkcji w jego kancelarii. Jest to kampanijny banał, który nic nie zmienia. Jest to jednak korzystniejsze dla Andrzeja Dudy, bo co tu dużo mówić – stworzył przestrzeń do łatwych do zapamiętania, krótkich ripost i pokazał, że kancelaria prezydenta postawiła go ponad konkurencją – tłumaczył Chwedoruk.
Jak dodał, kiedy przyjrzeć się szczegółom tego, co mówił Andrzej Duda, „to w wielu aspektach są to rzeczy, pod którymi podpisałaby się większość Polaków; jak likwidacja gimnazjów czy likwidacja wieku emerytalnego 67 lat”. – Tu opinia publiczna jest po innej stronie niż władza, niż Platforma Obywatelska – podkreślił.
Jego zdaniem, Bronisław Komorowski po części wpisuje się w narrację konkurencji. – Wypowiedź prezydenta sprzed kilkunastu dni pokazała, że niespodziewanie zaczął mieć wątpliwości co do tych 67 lat, a to pokazuje, że on musi stać się dalszy od PO. Komorowski, szukając środka opinii, będzie musiał oddalać się od poglądów typowych dla środowiska polskich liberałów – mówił politolog.