Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Kpił z Putina, pójdzie do polskiego więzienia

Absurd, bzdura, przecież jasne jest, że artysta nie propaguje faszyzmu – komentuje sprawę Wojciecha Korkucia prof.

Ruch Higieny Moralnej
Ruch Higieny Moralnej
Absurd, bzdura, przecież jasne jest, że artysta nie propaguje faszyzmu – komentuje sprawę Wojciecha Korkucia prof. Piotr Kruszyński, kierownik Katedry Postępowania Karnego na Uniwersytecie Warszawskim. – Idiotyzm – wtóruje mu Wiesław Johann, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. Artyście za jego antyputinowski plakat grożą dwa lata więzienia.

- Zamierzam poruszyć sprawę Wojciecha Korkucia na najbliższym posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych – zapowiada Stanisław Pięta, poseł PiS.

Plakat Achtung Russia pojawił się na ulicach wielu polskich miast, a także na okładce „Gazety Polskiej”. Jak dowiedzieła się nieoficjalnie „GP”, zawiadomienie do prokuratury dotyczyło plakatu, który pojawił się na krakowskiej Krowodrzy.

Art. 256 kodeksu karnego w paragrafie pierwszym stwierdza: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Paragraf drugi tego samego artykułu mówi o, „produkowaniu” oraz „rozpowszechnianiu” „nośników symboliki faszystowskiej”.

Tu zapewne prokuratura zakwalifikowała plakat Korkucia zawierający symbol SS, nie zważając na paragraf trzeci tegoż artykułu, który stwierdza, iż nie popełnia przestępstwa, kto dopuścił się tego czynu „w ramach działalności artystycznej”.

Jak podkreślają prawnicy, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem prokuratura powinna obejrzeć plakat i w ciągu kilku minut odpowiedzieć sobie: artysta kpi z Putina czy może zachwala nazizm? I natychmiast umorzyć sprawę.

– Wojciech Korkuć to wybitny grafik, ale także satyryk. Jego dzieło jest jasnym ostrzeżeniem przed agresywną polityką rosyjską. Pomysł, że miałby propagować faszyzm, to jakiś idiotyzm – komentuje Wiesław Johann, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.

– To jakiś absurd, bzdura, przecież jasne jest, że artysta nie propaguje faszyzmu – mówi prof. Piotr Kruszyński, kierownik Katedry Postępowania Karnego na Uniwersytecie Warszawskim. – Zajmowanie się tą sprawą przez prokuraturę budzi zażenowanie. Dzieło podlegać może ocenie artystycznej, podobać się lub nie, natomiast kodeks karny nie powinien mieć tu żadnego zastosowania – dodaje.

Tymczasem prokuratura zamiast tego postanowiła poszukiwać autora plakatu. Przy pomocy warszawskiej policji odnalazła go na warszawskiej Pradze i telefonicznie zaprosiła na przesłuchanie. – To nadgorliwość i brak wyczucia – mówi prawnik Jacek Bąbka z Fundacji Badań nad Prawem.

Zapewne to samo czeka redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”, która zamieściła plakat na okładce. – Do tej pory w państwach Zachodu protesty przeciwko rosyjskiemu imperializmowi kojarzyły się z walką z faszyzmem, z przeciwstawianiem się podobnym do faszyzmu zagrożeniom. Tylko w Rosji propaganda Putina mówiła o ukraińskich faszystach – ocenia Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. Jego zdaniem ta sprawa dowodzi, że jakaś część polskiej prokuratury rozumuje jak Putin, jest „rosyjska wypustką w interpretacji wydarzeń”.

Anarchista Marek Piekarski znany jako Sancho, animator działań kulturalnych poznańskiego skłotu Rozbrat, zaznacza, że w wielu sprawach ma inne poglądy niż Korkuć, jednak w sprawie plakatu Achtung Russia solidaryzuje się z nim w pełni. – Putin to morderca i szumowina, winny m.in. ludobójstwa w Czeczenii. Artysta, nawiązując do określonej estetyki, postanowił zwrócić uwagę na określony problem – stwierdza.

Jak mówi Piekarski, także jego środowisko, choć znane jest z manifestacji antyfaszystowskich, kilkakrotnie podejrzewane bywało przez prokuraturę o… propagowanie faszyzmu. M.in. z powodu plakatów satyrycznych. Na jednym z nich hitlerowscy urzędnicy obradowali nad planem zagospodarowania przestrzennego miasta. – Herr prezio, piehdolnijmy jeszcze tu ze cztery supermarkety. – Ja, ja, intensyfikacja – dyskutowali. Wówczas radny PO Wojciech Kręglewski domagał się ich ukarania, bo – jak dowodził – „umieszczanie takich billboardów w przestrzeni publicznej, które bezpośrednio nawiązują do ideologii faszystowskiej, to jawne łamanie prawa”.

– Problemem jest postawa urzędników, którzy starają się być bardziej papiescy od papieża i stawiają zarzuty niemające nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, byle tylko podlizać się władzy. Według ich kołtuńskiej mentalności tylko rząd ma prawo reagować na wydarzenia międzynarodowe, a aktywność oddolna obywateli jest czymś podejrzanym. Jako przedstawiciele władzy bardziej niż z nimi utożsamiają się z inną władzą, która jest krytykowana – uważa Piekarski.

- To dowód na szykanowanie i zastraszanie angażujących się w działalność przeciwko dyktaturze Putina – ocenia poseł PiS Stanisław Pięta. Jego zdaniem, jeśli ktoś powinien dostać zarzut z paragrafu o szerzeniu nienawiści, to organizatorzy proputinowskich manifestacji, które odbyły się w Warszawie.

O sprawę „Gazeta Polska” próbowała pytać policję i prokuraturę. Komisarz Joanna Węgrzyniak, oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa VII, powiedziała „GP”, że nie może ujawnić, czy Korkuć przesłuchiwany będzie w charakterze podejrzanego, czy świadka. – Wykonujemy czynności w ramach pomocy prawnej dla IV Komisariatu w Krakowie, więc nie możemy udzielić takich informacji – stwierdziła. Jak dowiedziała się „GP” w biurze rzecznika krakowskiej Komendy Miejskiej, sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Kraków-Prądnik Biały. Z kolei Bogusława Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, stwierdziła, że jest poza miejscem pracy i może udzielić „GP” informacji w późniejszym terminie.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Piotr Lisiewicz