- Rozpoczęła się kolejna faza rosyjskiej operacji polityczno-militarnej w grze z Zachodem. Po zakończeniu operacji wojskowej, rozpoczyna się druga cześć operacji - polityczna. Jeśli Putin zrealizuje fazę drugą, to dopiero oznacza, że zaczęły się dla nas czasy niebezpieczne - pisze w komentarzu dla niezalezna.pl Krzysztof Szczerski, poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych.
Analiza prof. Krzysztofa Szczerskiego:
Rozpoczęła się kolejna faza rosyjskiej operacji polityczno-militarnej w grze z Zachodem. Faza pierwsza zakończyła się zgodnie z założeniami: uzyskano zdobycze terytorialne wielkości ponad 25 tys. km2 (Krym) bez strat własnych oraz wykazano niezdolność przeciwnika do mobilizacji wojennej i do konfrontacji militarnej.
Ukraińska armia nie była zdolna do stawiania oporu a armie zachodnie nie były gotowe do mobilizacji w tym konflikcie, co zresztą potwierdza analizę, którą usłyszałem pół roku temu od jednego z wysokich dowódców NATO w Europie, który powiedział, że w trakcie wycofywania wojsk z Afganistanu i co najmniej pół roku po zakończeniu tej misji armie Sojuszu są niezdolne do jakiejkolwiek zwiększonej mobilizacji, tak bardzo są nadwyrężone długotrwałym związaniem wojennym w odległych częściach świata (Irak, Afganistan) i potrzebują czasu na reorganizację sił. Powstała w związku z tym naturalna pauza militarna na świecie i należało się, zdaniem tego oficera, obawiać, że ktoś będzie chciał z niej skorzystać. Dziś już wiemy, kto to jest.
Dziś, po zakończeniu operacji wojskowej, rozpoczyna się druga cześć operacji - polityczna. Rosja nie spotkała się z oporem Zachodu w fazie pierwszej, utrzymuje teraz inicjatywę w fazie drugiej. To Putin dzwoni do Obamy i Merkel, to Ławrow w rozmowach z zachodnimi ministrami proponuje rozwiązania. A plan jest prosty: Rosja przyłożyła Ukrainie pistolet do głowy (w postaci koncentracji wojsk na jej wschodniej granicy), a teraz oczekuje koncesji za to, że go tymczasowo odłożyła. Zachód także potrzebuje wyjścia z konfliktu ukraińskiego z twarzą, aby przykryć swoją bezradność i móc sprzedać obywatelom bajkę o swej skuteczności ("ach, ta demokracja, ustrój dla mięczaków" - śmieją się na Kremlu). Trzeba więc podsunąć rozwiązanie, które spełni te warunki.
I dzisiaj Putin negocjuje z USA i Niemcami ponad głowami całej reszty warunki kontraktu wobec Ukrainy. Wiemy, że jego częścią jest propozycja federalizacji Ukrainy, co pozwoli na trwałe utrzymać rosyjskie aktywa we wschodniej części państwa i mieć legitymizowany wpływ na decyzje Kijowa. Z pewnością częścią tego dealu będą kwestie dotyczące infrastruktury energetycznej Ukrainy i surowców. Nie wiemy, co jeszcze. Cena, jaką Putin chce wystawić Zachodowi za to, że będzie udawał, że został do czegoś zmuszony przez "mówiący jednym głosem Zachód" jest jasny: teraz to państwa zachodnie mają przedstawić Ukrainie rosyjskie warunki, jako cześć pakietu reform, które będą się wiązały z pomocą dla nowych władz. Zachód wymusi i zapłaci więc za zmiany na Ukrainie, które leżą w interesie Moskwy. Putin zreformuje zgodnie ze swymi oczekiwaniami Ukrainę bez strat własnych, tak jak zajął Krym. Już w Kijowie jest grupa polskich ekspertów, która ma pomagać w reformie samorządowej, skierowana tam przez Kancelarie Prezydenta. Ciekawe, czy przygotują plan dla federalnej Ukrainy?
Nie jest wykluczone, ze Rosja ma w zanadrzu i fazę trzecią.
Jak już Zachód wyłoży pieniądze i zaangażuje się w reformy na Ukrainie, Moskwa za pomocą rożnych dostępnych jej instrumentów zdestabilizuje wewnętrznie Ukrainę tak, że wydane tam sumy okażą się stracone i nastąpi wielkie rozczarowanie i irytacja, a demokracje zachodnie wymusza na swych rządach, aby zostawiły ten kraj w spokoju (czyli oddały go Rosji) i zajęły się ciepłą wodą w krajowych kranach.
Wniosek jest jeden. Jeśli państwa zachodnie, a szczególnie USA i Niemcy, zdecydują się na układ z Putinem wobec Ukrainy, to będzie to oznaczać, że Moskwie udało się:
po pierwsze, uzyskać legitymizację swoich roszczeń i działań wobec tego kraju (skoro za odstąpienie od inwazji na wschodzie Ukrainy uzyska ona ustępstwa Zachodu), po drugie wciągnąć dwa wybrane przez siebie państwa do tajnego rozstrzygania poza prawem międzynarodowym o przyszłości innych krajów (następna będzie Mołdawia), po trzecie wykazać słabość Unii i NATO, po czwarte ośmieszyć Europe środkowowschodnią pokazując, ze można jej zdanie całkowicie pominąć, bo jest przedmiotem rozstrzygnięć miedzy "możnymi tego świata" a nie politycznym podmiotem.
Jeśli Putin zrealizuje fazę drugą, to dopiero oznacza, że zaczęły się dla nas czasy niebezpieczne. Zbyt trudne, by mógł je udźwignąć obecny obóz władzy w Polsce, bo to przerasta jego zdolności. Co gorsza, można się spodziewać, że z radością przyjmie na siebie wyznaczoną mu przez możnych role w nowym spektaklu tego teatrzyku marionetek.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Szczerski
Wczytuję ocenę...