Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Nowik dla niezalezna.pl: Film "Kamienie na szaniec" to miejscami paszkwil na harcerstwo

- Podjąłem decyzję wycofania mego nazwiska z czołówki filmu "Kamieni na Szaniec" - mówi portalowi niezalezna.pl prof. Grzegorz Nowik, ISP PAN, Muzeum Józefa Piłsudskiego.

matreriały prasowe
matreriały prasowe
- Podjąłem decyzję wycofania mego nazwiska z czołówki filmu "Kamieni na Szaniec" - mówi portalowi niezalezna.pl prof. Grzegorz Nowik, ISP PAN, Muzeum Józefa Piłsudskiego. - Na pokazie, w którym uczestniczyłem stwierdziłem, że tak niewiele moich uwag zostało uwzględnionych, że trudno mi nadal swoim nazwiskiem firmować dzieło filmowe, które – owszem – powstało na motywach „Kamieni na szaniec”, ale tak dalece odbiega od tego co wiem o czasach, ludziach i tych wydarzeniach.

Powieści „Kamienie na szaniec” poświęcił pan wiele lat badań, dlaczego?

W zasadzie nie badałem opowiadania Aleksandra Kamińskiego, ale zbierając materiały do dziejów Szarych Szeregów na Pradze, siłą rzeczy musiałem dotykać spraw dziejących się w całej Warszawskiej Chorągwi Szarych Szeregów, w tym Grup Szturmowych. Jednym z ważnych wątków, który badałem są okoliczności „wsypy” i marcowych aresztowań w GS, których apogeum stanowiła akcja pod Arsenałem. Śledzenie tego jednego wątku, rekonstrukcja wydarzeń i sformułowanie hipotez zabrało mi blisko dwadzieścia lat.

Jakie tajemnice kryła, bądź jeszcze kryje legendarna książka Aleksandra Kamińskiego?
Tajemnicą są owiane nadal dziesiątki spraw związanych z działalnością Szarych Szeregów i Polskiego Państwa Podziemnego. Szczególnie trudne są do zbadania i wyjaśnienia kwestie bezpieczeństwa organizacji, zdrad, wsyp itp. Powodem jest nie tylko trudność materii tych ostatnich (z moralnego choćby punktu widzenia), ale brak źródeł (m.in. akt gestapo, choć na ich podstawie nie odtworzymy oczywiście całej i jedynej prawdy, a jedynie koślawy obraz rzeczywistości, bez nich jednak nie posuniemy się już dalej). Trudnością jest samo badanie konspiracji, gdzie założeniem był ograniczony dostęp do informacji (tajemnica, pseudonim, kryptonim), a także powojenna rzeczywistość (okres komunistycznego zniewolenia), który nie sprzyjał, a wręcz uniemożliwiał nie tylko przybliżenie się do prawdy, ale samo badanie tych zjawisk. Rozpocząć je można było dopiero po 1956. W następnym roku reaktywowana została moja drużyna harcerska, do której wstąpiłem kilka lat później i w niej zetknąłem się z instruktorami Szarych Szeregów, a gdy zostałem studentem historii, tkwiąc wewnątrz środowiska zyskałem zaufanie i dostęp do relacji, archiwaliów (zachowanych w domach na Pradze) podjąłem badania i dociekania prawdy. Ich ukoronowaniem jest trzytomowa monografia praskich Szarych Szeregów („Straż nad Wisłą”, wydana w 2002 roku, z przedmową prof. Tomasza Strzembosza), a ostatnio broszurka „Epilog do Kamieni na Szaniec”. Wątek zawarty w niej przedstawiam w wywiadzie przeprowadzonym „W sieci Historia”. W tych opracowaniach „Kamienie na szaniec” są dla mnie źródłem historycznym, które jako historyk muszę poddać rzetelnej krytyce, ale nie negacji. Zachęcam do lektury.
 
Robert Gliński podjął się sfilmowania "Kamieni na szaniec". Pan był konsultantem historycznym tego filmu. Jak przebiegała wasza współpraca?
Rozpocznę od ostatniej części pytania. Pan Robert Gliński, jest człowiekiem wielkiej kultury, nasze rozmowy były sympatyczne, miłe, wydawało mi się, że wiele z tego co mówię rozumiał i przyjmował moją argumentację. Środkowe zdanie należy skorygować, konsultowałem bowiem tylko scenariusz. Wprowadziłem tam wiele uwag dotyczących fabuły (chronologii i sekwencji wydarzeń), realiów historycznych czasu, funkcjonowania Szarych Szeregów, charakterystyki postaci oraz dialogów – czyli tego elementu, który konsultowałem w scenariuszu. I niestety, efekt końcowy mojej pracy okazał się żałosny. Na pokazie filmu, w którym uczestniczyłem stwierdziłem, że tak niewiele moich uwag zostało uwzględnionych, że trudno mi nadal swoim nazwiskiem firmować dzieło filmowe, które – owszem – powstało na motywach „Kamieni na szaniec”, ale tak dalece odbiega od tego co wiem o czasach, ludziach i wydarzeniach, że podjąłem decyzję wycofania mego nazwiska z czołówki filmu.

Czy film Glińskiego oddał prawdę "Kamieni na szaniec"?
W swej poprzedniej wypowiedzi odpowiedziałem na to pytanie. Zachowałem kolejne wersje poprawianego przeze mnie scenariusza, mam też swoje notatki z pokazu filmu i te ostatnie pokrywają się pierwszymi. To jest miejscami nawet nie pastisz (ocierający się o groteskę „Monty Python”), ale wręcz paszkwil na harcerstwo, czy szerzej Armię Krajową, czy nawet Polskie Państwo Podziemne. Jednocześnie muszę powiedzieć, że film jest żywo skomponowany, ma wartką akcję, zawiera wiele pięknych (wręcz malarskich) scen, fragmenty wzruszające o głębokiej wymowie. Nie jest to jednak ekranizacja „Kamieni na Szaniec” z ich przesłaniem, ale film na motywach „Kamieni na szaniec”. I jeśli przyjmiemy założenie, że książka – czy szerzej literatura – „kształtuje” wyobraźnię, o tyle film ją „zaspokaja”, a w tym nieszczęście może polegać na tym, że „ograniczy” ją do wizji reżysera.

Czy Pana zdaniem widzowie po obejrzeniu „Kamieni na szaniec" wrócą do lektury tej powieści?
O to należy zapytać widzów, młodzież w tym młodzież harcerską uczestniczącą w corocznych obchodach akcji (kryptonim „Meksyk”) pod Arsenałem, ale wystarczy też sięgnąć, do korespondencji kierowanej choćby do Barbary Wachowicz, która przez wiele lat zajmuje się upowszechnianiem tradycji Szarych Szeregów i przekazu wartości, które są i były ideałami harcerstwa, w tym bohaterów „Szarych Szeregów”.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

JW