Przez ostatni rok starałem się nie podejmować polemiki, gdy w mediach braci Karnowskich ukazywały się ataki na środowisko „Gazety Polskiej” i TV Republika. Na szczęście nie było to częste. Nadal nie zamierzam tego robić. Jednak udowadnianie, że Dorota Kania jest autorką o nikłym dorobku dziennikarskim – nawet w porównaniu z tak znanym komentatorem wielu bardzo różnych mediów jak Piotr Zaremba – jest wobec niej nieprzyzwoite. To właśnie autorka „GP” i współautorka „Resortowych dzieci” opublikowała dziesiątki bardzo głośnych tekstów dotyczących komunistycznej przeszłości elit politycznych, dziennikarskich i biznesowych. Kara, jaka ją za to spotkała, była taka sama jak dla całego środowiska „Gazety Polskiej”: niemal oficjalny zakaz zapraszania do głównych mediów elektronicznych. Zaremba i wielu autorów bliskich braciom Karnowskim do niedawna takiego zakazu nie miało. Dzięki temu ich twarze były rzeczywiście bardziej znane.
Dzisiaj patrzę z dużą radością, jak tygodnik „wSieci” podejmuje wiele tematów i zatrudnia publicystów z nami związanych. To naprawdę dobrze. Tylko „GP” różni się od innych mediów tym, że była taka sama zawsze. A inni raz są tu, a raz tam.
Tekst Tomasza Sakiewicza to odpowiedź na artykuł Michała Karnowskiego, który napisał dziś o Dorocie Kani:
Jaki diabeł podszepnął jej wywołanie kolejnego konfliktu na prawicy? Kto zaraził ją pychą, jaką zaprezentowała? Doroto, weź proszę zimny prysznic, nie niszcz już uznania, jakie zdobyłaś za "Resortowe dzieci" i po prostu przeproś Piotra Zarembę.
Wcześniej także inny dziennikarz tygodnika "W Sieci" Piotr Skwieciński zaatakował autorkę "Resortowych dzieci", pisząc:
Dorota Kania jest rówieśnicą Zaremby. Nie osiągnęła w zasadzie niczego, co można by choć w przybliżeniu porównać z jego osiągnięciami. To, jak widać, boli.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Andrzej Melak broni książki "Resortowe dzieci": "To jest niszczenie autorów wspaniałej publikacji, która pokazuje źródła postępowania wielu dziennikarzy, od pokoleń zrośniętych z tym systemem i pełniących rolę w tzw. salonie"