Od wydarzeń na plaży w Gdyni z udziałem kibiców i marynarzy minął ponad miesiąc. Już nawet TVN24 nie ekscytuje się sprawą, ale prokurator Niesiołowski nie daje o sobie zapomnieć. Kilka dni temu PAP podała depeszę, której fragment zacytujemy:
„Gdyński sąd zdecydował o tymczasowym areszcie dla 24-letniego mieszkańca Katowic podejrzanego o udział w pobiciu meksykańskich marynarzy na gdyńskiej plaży. To już siódmy podejrzany w tej sprawie, który trafił do aresztu, zarzuty usłyszało w sumie osiem osób.
O podjętej w czwartek decyzji gdyńskiego sądu w sprawie aresztu poinformował PAP Witold Niesiołowski, szef gdyńskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie pobicia.”
Siedem aresztowanych na ośmiu podejrzanych w sprawie dość banalnej jak bójka, w której nikt nie odniósł poważnych obrażeń? To już wygląda jak spełnianie politycznych oczekiwań ministrów rządu Donalda Tuska. Zresztą podobne historie z Trójmiasta znamy z przeszłości.
Próbowaliśmy porozmawiać na ten temat z prokuratorem Niesiołowskim. Dopóki zadawaliśmy ogólne pytania odpowiadał chętnie i bez problemu. Nerwowo zaczęło się gdy zapytaliśmy o uzasadnienie składania wniosków o tymczasowe aresztowanie kibiców. Argument o „obawie matactwa” brzmi bowiem tyle zabawnie, co i niepoważnie. Do zdarzenia doszło 18 sierpnia, czyli ponad miesiąc temu. Gdyby – nawet przyjmując argumenty śledczych – że kibice mogą uzgodnić między sobą wersję wydarzeń, to mogli zrobić to dawno temu. Nikt chyba nie jest tak naiwny aby sądzić, że przez cztery tygodnie kibice Ruchu nie rozmawiali o tym co się wydarzyło w Gdyni. I tutaj niespodzianka.
- Nie mamy pewności, że kibice ze sobą się kontaktowali – ogłosiła prokurator Agnieszka Gładkowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która zgodziła się z nami porozmawiać, gdy prokurator Niesiołowski rzucił słuchawką po kolejnym pytaniu o sens stosowania najsurowszego środka zapobiegawczego wobec kibiców.
Słowa prokurator brzmią tak niedorzecznie, że aż trudno to poważnie skomentować. Jeśli nie zdążyli „zamataczyć” przez miesiąc od wydarzeń, to po co ich zamykać? Do dziś nie znamy odpowiedź na to fundamentalne pytanie.