Spraw przed szczecińskim sądem dotyczy mandatu 500 złotych za brak dokumentu tożsamości. Podczas jednej z rozpraw mężczyzna nie będący obwinionym chciał nagrywać jej przebieg. Polacy coraz częściej chcą korzystać z tego prawa, bo w protokołach nierzadko są przekłamania lub brakuje istotnych fragmentów. Zdarzenie ze Szczecina pokazuje jednak, że sędziowie nie chcą, aby ktoś "patrzył im na ręce" i nerwowo reagują. Nierzadko arogancko, obrażając podsądnych lub obecnych wśród publiczności. Tymczasem tylko w uzasadnionych przypadkach, gdy sprawa dotyczy małoletnich lub są poruszane problemy rodzinne, uzasadnione jest wyłączanie jawność. O jawności procesów mówi także konstytucja i europejska konwencja praw człowieka.
Prezentujemy niecodzienną wymianę zdań pomiędzy sędzią i mężczyzną, który chciał nagrywać przebieg rozprawy przed sądem w Szczecinie:
- Ma Pan prawo uczestniczyć w rozprawie, ale proszę jej nie rejestrować. Proszę usiąść.
- Ale chciałbym złożyć wniosek...
- Nie proszę Pana, Panu nie przysługuje prawo żadnego składania wniosków, Pan nie jest stroną postępowania.
- Tak, tylko chodzi o wniosek o nagrywanie rozprawy.
- O, proszę Pana Pan chyba jest śmieszny. To już jest koniec świata jak publiczność będzie przychodziła i składała wnioski. Czy Pan nie żartuje?
- Ale rozprawa...
- Instruuje Pana, że nie przysługuje Panu prawo głosu żadnego. Albo Pan opuszcza sale albo Pan cicho siedzi. Koniec i kropka.
- Dobrze, ale...
- Nie będę z Panem rozmawiać. Zawraca Pan głowę sądowi. (...) Jak każdy będzie przychodził z ulicy i składał wnioski o nagrywanie to jak Pan sobie to wyobraża? Nie, nie będę z Panem rozmawiać, nie muszę z Panem rozmawiać.
- Dobrze, ale chciałbym żeby było mimo wszystko kulturalnie...
- Pan przekracza...Pan przekracza bariery dźwięku chyba.
- Ale ja nie sąd atakuje. Tylko grzecznie się pytam...
- Jeszcze słowo i sąd wyrzuci Pana z sali rozpraw. A mam takie prawo.
- Ale kulturalnie też należy się zachowywać.
- Bardzo kulturalnie się wobec Pana zachowuje. Nie ubliżam Panu, tłumacze, a Pan swoje.
- Wysoki sąd krzyczy.
- Nie, mam taki głos! I w ogóle jak zwraca się Pan do sądu proszę wstać! I jeszcze jedno słowo i zostanie Pan ukarany za obrazę sądu. Skończyło się skoro Pan nie rozumie po polsku.
- ...
Sędzia nie pozwoliła mi dopowiedzieć, że próba nagrywania rozprawy jest w mojej ocenie podyktowana ważnym interesem publicznym - mówi nam mężczyzna, któremu sąd zabronił nagrywać.
Chodzi o nadużywanie uprawnień przez funkcjonariuszy policji, którzy nałożyli mandat w wysokości 500 zł za nieokazanie dokumentu tożsamości pomimo, że podyktowano im dane zgodne z prawdą, a zatrzymany nie miał przy sobie dokumentów.
- Potem, podczas przeszukania ujawniono dokument w wewnętrznej kieszeni kurtki. Ale obwiniony miał prawo zapomnieć o tym, że dokumentu nie ma. Podał dane ustne zgodne z prawdą. Gdyby chciał wprowadzić funkcjonariuszy w błąd to podałby fałszywe dane albo nie podałby ich wcale. I o taką bzdurę toczy się proces. To trzecia rozprawa - mówi nam mężczyzna.
"Jeszcze słowo i sąd wyrzuci Pana z sali rozpraw" - WYSŁUCHAJ!
