W otoczeniu Bronisława Komorowskiego znajdują się ludzie, którzy według dokumentów IPN zostali zarejestrowani jako tajni współpracownicy służb specjalnych PRL, wśród nich m.in. Roman Kuźniar, doradca prezydenta ds. międzynarodowych.
W BBN roi się od ludzi, którzy w czasach PRL byli związani z komunistycznymi służbami specjalnymi, a klasycznym tego przykładem jest szef Biura, gen. Stanisław Koziej. Obecny szef BBN w sierpniu 1987 r.
był na zabezpieczanym przez GRU kursie Sztabu Generalnego ZSRS, co w zeszłym roku ujawniła „Gazeta Polska”. Koziej był w tym czasie również członkiem egzekutywy PZPR. Jako żołnierz I Zarządu Sztabu Generalnego w latach 1978–1981 brał udział w opracowaniach planu ataku wojsk Układu Warszawskiego na państwa Europy Zachodniej.
„Uniw” zadba o bezpieczeństwo
„Gazeta Polska” dotarła do wykazu tajnych dokumentów, które na przełomie lat 1989–1990 zostały zniszczone w Departamencie I MSW, czyli komunistycznym wywiadzie. Wśród nich znajduje się protokół zniszczenia z 18 stycznia 1990 r.
Czytamy w nim, że urodzony w 1953 r. Kuźniar został zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Uniw” pod numerem 16645.
„W latach 1985–87 utrzymywałem kontakty sporadyczne. Proponuję zniszczyć materiały wraz z okładkami jako nieprzydatne. Materiały zostały wybrakowane z kartoteki Departamentu I MSW” – czytamy w protokole zniszczenia akt, pod którym podpisało się trzech funkcjonariuszy.
W czasach PRL Roman Kuźniar
był członkiem PZPR, przeszedł także specjalne przeszkolenie wojskowe. W stanie wojennym w 1982 r. otrzymał odznaczenie państwowe „Za Zasługi dla Obronności Kraju”. Związanie się z systemem PRL umożliwiło mu karierę naukową, a co się z tym wiązało – wyjazdy zagraniczne.
Kuźniar, przeciwnik wejścia Polski do NATO i wyznawca poglądu, że „według prawa Katyń to nie ludobójstwo”,
ma wybitnie prorosyjskie nastawienie. Uwidoczniło się to zwłaszcza po katastrofie smoleńskiej, kiedy już w dniu tragedii w publicznych wypowiedziach sugerował naciski prezydenta Kaczyńskiego na pilotów. Po katastrofie wypowiadał się m.in. dla „Głosu Rosji” (tuby propagandowej, powołanej jeszcze za życia Lenina, a rozbudowanej przez Stalina). W informacji pt. „Polska uznała odpowiedzialność za katastrofę” Kuźniar stwierdził, że kontrolerzy z lotniska w Smoleńsku do samego końca próbowali ostrzec załogę o niebezpieczeństwie lądowania, ta jednak konsekwentnie i z zimną krwią podejmowała działania, które doprowadziły do tragedii.
Roman Kuźniar w latach 80. pracował w Państwowym Instytucie Spraw Międzynarodowych. Według dokumentów służb specjalnych PRL
wielu urzędników PISM zostało zarejestrowanych przez komunistyczne służby specjalne jako tajni współpracownicy – m.in. Adam Rotfeld ps. Rauf.
„Zelwer” dba o bezpieczeństwo
Według akt znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej
obecny wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Zdzisław Lachowski został zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Zelwer”.
W ubiegłym roku w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego odbyły się konsultacje z przedstawicielami Aparatu Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Stronę polską reprezentował Zdzisław Lachowski.
Po śmierci prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego oraz szefa BBN Aleksandra Szczygły prezydentem został Bronisław Komorowski, który na szefa Biura wyznaczył gen. Stanisława Kozieja.
Od maja 2010 r. kontakty z Rosją Komorowskiego i jego zaplecza stały się niemal regułą. Zrobiono coś, co było nie do pomyślenia za czasów prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego – zaczęto hołubić niedawnego agresora na Gruzję.
Zaledwie miesiąc po katastrofie smoleńskiej, już w maju 2010 r., Bronisław Komorowski i gen. Koziej pojechali do Moskwy.
Koziej osobiście spotkał się tam z Nikołajem Patruszewem, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Rosji, byłym wysokim funkcjonariuszem KGB.
Dzień po pierwszej turze polskich wyborów prezydenckich, 21 czerwca 2010 r., gdy marszałek Komorowski wracał do Polski po niespodziewanej – jak pisały polskie media – wizycie w Afganistanie, kandydat na prezydenta RP wylądował nieoczekiwanie w Erewaniu, stolicy Armenii. Tam w porcie lotniczym „Zwartnoc” spotkał się z ministrem spraw zagranicznych tego kraju Edwardem Nalbandjanem. O tej zagadkowej wizycie prezydenta Komorowskiego w Armenii poinformowała tylko służba prasowa ormiańskiego MSZ. W tym samym dniu (21 czerwca) na tym samym lotnisku wylądowała delegacja wysokich rosyjskich wojskowych, którzy także spotkali się z ministrem Nalbandjanem. Żaden polski dziennikarz o międzylądowaniu marszałka w Armenii nie wspomniał ani słowem (oprócz portalu Niezależna.pl).
We wrześniu 2010 r. gen. Koziej odbył rozmowę z ambasadorem Rosji w Polsce Aleksandrem Aleksiejewem.
„Przedmiotem rozmowy był aktualny stan oraz perspektywy rozwoju stosunków polsko-rosyjskich, w tym intensyfikacja kontaktów między Biurem Bezpieczeństwa Narodowego i Aparatem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej” – ogłoszono.
W grudniu 2010 r. do Polski przyjechał prezydent Dmitrij Miedwiediew. Witany czołobitnie przez polskich polityków z PO i SLD spotkał się z Bronisławem Komorowskim, który stwierdził:
„Niedobra posucha w relacjach polsko-rosyjskich dobiegła końca”.
Całość artykułu w tygodniku "Gazeta Polska"
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Leszek Misiak,Grzegorz Wierzchołowski,Dorota Kania