Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Bezwstydem Platforma stoi



Opublikowana niedawno lista członków Platformy Obywatelskiej pasożytujących na spółkach skarbu państwa jest imponująca, choć skądinąd wiadomo, że to tylko ilościowy fragment zjawiska. Wymowne świadectwo budowy sitwiarskich struktur i wykorzystywania władzy dla prywatnych korzyści. Bez kontroli i dziennikarskich śledztw ze strony większości mediów.

Na „Liście wstydu Platformy Obywatelskiej”, którą do wiadomości opinii publicznej podał „Puls Biznesu”, znalazły się nazwiska 428 przedstawicieli partii trzymającej władzę, członków ich rodzin i znajomych. Zysk, jaki osiągnęli, czerpiąc pełnymi garściami z państwowej kasy, to 200 mln zł. Kwota niebagatelna, uzyskana dzięki uczestnictwu tych osób we wszystkich większych i niemal wszystkich mniejszych firmach skarbu państwa. Na liście znajdziemy dwóch byłych ministrów, jedenastu wiceministrów, czterech senatorów i jedenastu posłów PO.

Krewni i znajomi
Ale rzecz nie dotyczy jedynie osób na najbardziej eksponowanych stanowiskach. Platformerskie układy i układziki zapewniają profity jak Polska długa i szeroka. I tak na liście znalazł się np. Jerzy Marciniak, prezes Azotów Tarnów, ZAK Kędzierzyn-Koźle i Polskiego Konsorcjum Chemicznego, członek rad nadzorczych sześciu spółek z pośrednim lub bezpośrednim udziałem państwa, który jest wieloletnim dobrym znajomym i członkiem gabinetu politycznego byłego ministra skarbu Aleksandra Grada, a był także kandydatem PO w wyborach do sejmiku. Odnotujmy także osobę Jacka Matusiewicza, wiceprezesa i prezesa Funduszu Górnośląskiego, prezesa Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych (spółka córka Elektrowni Chorzów), skarbnika śląskiego ZW PO, brata Adama Matusiewicza, marszałka województwa śląskiego z PO. Jak widać, krewni i znajomi także mają zapewnione utrzymanie. Najwyraźniej Polska w budowie to sitwy w rozkwicie.

Wolno wszystko
Co interesujące, „Puls Biznesu” w swojej publikacji przypomniał niektóre wypowiedzi i górnolotne zapewnienia szefa rządu Donalda Tuska odnoszące się do walki z tego typu formami psucia państwa. W exposé w roku 2007 premier zapowiadał zakończenie „politycznego procederu zawłaszczania spółek z udziałem skarbu państwa”. Trzy lata później na konwencji krajowej PO tak rozszyfrowywał skrót „PO”: „oznacza on także »pełną odpowiedzialność«. Jeżeli ktokolwiek na tej Sali w sukcesie PO i zaufaniu ludzi szuka sposobu na realizację własnej ambicji albo interesu, pomylił salę”. A całkiem niedawno, po opublikowaniu taśm Polskiego Stronnictwa Ludowego Tusk deklarował publiczną debatę nad projektem ustawy o nadzorze właścicielskim. Miałaby ona zdecydowanie ograniczyć skalę upartyjnienia władz firm i agencji utrzymywanych z pieniędzy podatników. „PB” podsumowuje: „od złożenia deklaracji minęło ponad trzy miesiące i nie ma ani debaty, ani projektu ustawy”. Trudno jednak być zaskoczonym tym faktem, symulowanie faktycznych działań jest dla ekipy PO chlebem powszednim. Skoro można udawać prowadzenie śledztwa w sprawie Smoleńska, to wolno wszystko.

Zainteresowani patologią
Bezwstydem Platforma Obywatelska stoi – można by się tym nie przejmować, gdyby szło to jedynie na rachunek tego ugrupowania. Problem w tym, że rządząca partia właściwie bezkarnie psuje państwo. Odpowiedzialnością za to powinna się podzielić z własnym elektoratem, w sposób ślepy albo cyniczny popierającym taki styl sprawowania władzy. Ryszard Bugaj stwierdził niedawno, że część wyborców PO „głosuje na tę partię nie dlatego, że boi się PiS‑u, tylko dlatego, że uznaje, iż PO reprezentuje ich interesy”. Jak stwierdził, Platforma zabiega o poparcie grup najzamożniejszych.

Tu dodam, że rządząca partia proponuje przy tym specyficzne rozumienie liberalizmu gospodarczego, nastawionego na reprezentowanie bogatych i najbogatszych. Liberalizm ten zresztą płynnie przechodzi w kapitalizm polityczny związany m.in. z łatwym dostępem do pieniędzy podatnika dla jednostek i grup uprzywilejowanych. Jeśli Ryszard Bugaj ma rację, to Platforma jest właściwie partią tych, którzy są zainteresowani podtrzymaniem różnych patologicznych zjawisk życia społeczno-gospodarczego w Polsce. To dlatego tak bardzo przerażały i nadal irytują ich hasła IV RP czy Polski Solidarnej – zmiana systemu odcięłaby im różnorakie źródła profitów, od politycznych do finansowych, w skali lokalnej i centralnej. Sanacja Polski, mówiąc językiem międzywojennym, zdecydowanie uszczupliłaby możliwości dalszego bogacenia się albo utrzymania odpowiedniego poziomu życia dla części najaktywniejszego elektoratu Platformy. Bezwstyd ich nie przeraża, przeraża możliwość utraty wpływu na rzeczywistość.

W całej tej sytuacji zdecydowanie najgorsze jest jednak to, że państwo polskie, jego instytucje i struktury tracą wiarygodność: jesteśmy oswojeni z myślą, że żyjemy w kraju przeżartym korupcją, nepotyzmem, politycznym kolesiostwem. Przywykliśmy, że za Polskę odpowiadają nie odpowiedzialni obywatele, ale karierowicze i dorobkiewicze. A jeśli budzi to w nas sprzeciw – tym większe jest poczucie, że istniejący stan rzeczy wymaga zdecydowanych zmian. Bezwstydem Platforma stoi, to się nie zmieni. Jednak Polska nie może stać nierządem.


 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

Krzysztof Wołodźko