Michał Kołodziejczak, niegdyś entuzjastycznie witany w telewizji wRealu24 Marcina Roli, jest dziś z Donaldem Tuskiem. A na Podkarpaciu Małgorzata Zych, walcząca z ukrainizacją u boku Grzegorza Brauna, została kandydatką już nie Konfederacji, ale paktu senackiego, czyli m.in. PO i Lewicy.
Pamiętam, jak na studiach na politologii wykładowca kazał nam zapisywać poszczególne polskie partie do światowych nurtów: ci to socjaldemokraci, tamci konserwatyści… Nie, u nas tamte podziały nie mają zastosowania, od 1989 r. obozy są tylko dwa: niepodległościowy i, jak nazwał to ostatnio Jarosław Kaczyński, „potężny obóz zdrady narodowej”. I ten drugi niezmiennie stara się zagospodarować lewicę, centrum i prawicę. Reszta to zawracanie głowy.
Wystarczy pooglądać gangsterskie kanały na YouTubie, by przekonać się, że w mafii pruszkowskiej też byli przestępcy lewicowi i prawicowi, a nawet religijni. Tyle że to są nieistotne ciekawostki, bo najważniejsze było, że mafia to mafia. Tak samo jest z opozycją. Albo po wyborach będziemy mieć w Polsce niepodległość, czyli samodzielne rządy PiS, albo wygra dawna bezpieka służąca lobby rosyjsko-niemieckiemu i trafi nas szlag. To jedyna stawka tych wyborów.