Emocje sięgają zenitu! Dominika Wielowieyska, Tomasz Lis i Roman Giertych na wojennej ścieżce? Poszło o listy wyborcze partii Wiosna Roberta Biedronia. Chodzi o „jedynki” na listach do europarlamentu, które przypadły w udziale m.in. Krzysztofowi Śmiszkowi i Sylwii Spurek. Rozgorzał spór o polityczny nepotyzm, a pomiędzy publicystami i znanym mecenasem wywiązała się naprawdę ostra wymiana zdań.
Na początek kilka faktów, dla lepszego zobrazowania, czego dotyczy całe zamieszanie. Krzysztof Śmiszek, prywatnie jest wieloletnim partnerem Roberta Biedronia, z kolei Anna Spurek związana z wiceprezesem Wiosny Marcinem Anaszkiewiczem, który z kolei odpowiada za program gospodarczy partii Biedronia.
Śmiszek ma przewodzić liście Wiosny w okręgu obejmującym województwa dolnośląskie i opolskie. Tymczasem Sylwia Spurek, która do niedawna pełniła funkcję zastępcy Rzecznika Praw Obywatelskich ma być „jedynką” Wiosny w Wielkopolsce.
Cała sprawa została opisana na łamach newswek.pl, a w artykule przytoczono wyliczenia politologa Marka Migalskiego, który przekonuje, że jeśli partia Biedronia zdobędzie w całym kraju 5 proc. głosów, uzyska jedynie trzy mandaty. Wówczas jeden zdobyłby Robert Biedroń w Warszawie (jednak zapowiedział on, że zrzeknie się mandatu, więc miejsce w europarlamencie uzyska „dwójka” z warszawskiej listy - Joanna Scheuring-Wielgus), na drugi mandat mógłby liczyć Maciej Gdula w okręgu świętokrzysko-małopolskim, a na trzeci Łukasz Kohut na Śląsku.
„Dopiero jeśli w całym kraju wynik będzie oscylował między 6 proc. a 8 proc., to mandat z Wrocławia zdobędzie Krzysztof Śmiszek. Kolejny mandat Wiosna uzyska dopiero przy 10 proc. poparciu w skali kraju. Wówczas faktycznie będzie to mandat dla Sylwii Spurek”.
- czytamy na łamach newsweek.pl
Artykuł wywołał niemałe poruszenie. Za postawienie tezy o politycznym nepotyzmie „Newsweekowi” oberwało się nawet od... Dominiki Wielowieyskiej.
Zarzut o nepotyzm jest zbyt mocny, bo decyzję ostatecznie podejmą wyborcy, którzy wiedzą o osobistych relacjach liderów Wiosny. Gdyby ktoś mianował swojego partnera na stanowisko "niewybieralne", owszem, można wtedy mówić o nepotyzmie .
- przekonywała Wielowieyska
Zarzut o nepotyzm jest zbyt mocny, bo decyzję ostatecznie podejmą wyborcy, którzy wiedzą o osobistych relacjach liderów Wiosny. Gdyby ktoś mianował swojego partnera na stanowisko "niewybieralne", owszem, można wtedy mówić o nepotyzmie https://t.co/n9djWaK2dq
— Dominika Wielowieyska (@DWielowieyska) 29 marca 2019
Na reakcję Tomasza Lisa nie trzeba było długo czekać.
Oczywiście, a to czy ktoś jest na miejscu pierwszym czy ostatnim nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Z tym że gdyby to żona Schetyny kandydowała do europarlamentu z jedynki, to byłby oczywiście straszliwy nepotyzm i wrzask na całą Polskę.
- napisał Lis.
Wielowieyska nie pozostała mu dłużna. Atmosfera gęstniała z każdym kolejnym wpisem:
To jest dyskusyjny układ, ale ostateczna decyzja należy i tak do wyborców. W innych ugrupowaniach też były osoby powiązane rodzinnie. Każdy przypadek jest inny. Zdarzało się już, iż osoba z dalszych miejsc wchodziła do PE, a ta z pierwszego - nie. Tak było z Tadeuszem Cymańskim.
- przekonywała Wielowieyska.
To jest dyskusyjny układ, ale ostateczna decyzja należy i tak do wyborców. W innych ugrupowaniach też były osoby powiązane rodzinnie. Każdy przypadek jest inny. Zdarzało się już, iż osoba z dalszych miejsc wchodziła do PE, a ta z pierwszego - nie. Tak było z Tadeuszem Cymańskim.
— Dominika Wielowieyska (@DWielowieyska) 29 marca 2019
W pewnym momencie do dyskusji postanowił włączyć się sam Roman Giertych, który wbił szpilę dziennikarce „Wyborczej”
Pozycja nr 1 na liście w wyborach do PE daje szanse ok. 95% uzyskania mandatu w przypadku, gdy ugrupowanie otrzymuje mandat w tym okręgu. Czyli zdaniem pani Redaktor taki 95% nepotyzm jest ok, bo istnieje 5% szans, że się nie uda. Dobrze rozumiem?
- ironizował mecenas Giertych.
W innych partiach też są małżeństwa i ja nie widzę w tym nic złego: np. z PO są związani Barbara i Bogdan Zdrojewscy. Poza tym, to, że częściej zdobywają osoby z pierwszych miejsc wynika z tego, że liderzy na tych miejscach umieszczają osoby z największymi szansami. 1/2
— Dominika Wielowieyska (@DWielowieyska) 29 marca 2019
Dominika Wielowieyska natychmiast zaczęła się tłumaczyć z wcześniejszych wpisów przekonując, że w innych partiach też na listach wyborczych zdarzają się małżeństwa.
W innych partiach też są małżeństwa i ja nie widzę w tym nic złego: np. z PO są związani Barbara i Bogdan Zdrojewscy. Poza tym, to, że częściej zdobywają osoby z pierwszych miejsc wynika z tego, że liderzy na tych miejscach umieszczają osoby z największymi szansami, ale nawet wsadzanie na pierwsze miejsca rozpoznawalnych polityków nie daje gwarancji zwycięstwa. Przykładem porażka Mariana Krzaklewskiego i zwycięstwo Elżbiety Łukacijewskiej.
- pisała Wielowieyska.
2/2 ale nawet wsadzanie na pierwsze miejsca rozpoznawalnych polittyków nie daje gwarancji zwycięstwa. Przykładem porażka Mariana Krzaklewskiego i zwycięstwo Elżbiety Łukacijewskiej.
— Dominika Wielowieyska (@DWielowieyska) 29 marca 2019
Później znów doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Tomaszem Lisem, a Dominiką Wielowieyską. To po prostu trzeba zobaczyć:
Gorliwa obrona słabiutkiej tezy.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) 29 marca 2019
Już było ich w tej wymianie z 50. Ale jeśli żaden nie powoduje przystopowania z obroną oczywistego nepotyzmu, to lepiej dać sobie spokój.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) 29 marca 2019