Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Władza na wojennej ścieżce z prowincją. Koalicja stołków stawia na miasto

Dwa miesiące rządzi w Polsce koalicja pod wodzą Donalda Tuska. Większość działań, jakie zdążyła w tym czasie podjąć, było wymierzonych w polską prowincję i grupy społeczne, na które rządzący politycy nie mają większego wpływu. Szybkie działania doprowadzają do przebudzenia się polskiej wsi i otwartego buntu rolników - pisze "Gazeta Polska".

protesty rolników
Konrad Falęcki - Gazeta Polska

W blisko 300 miejscach w całej Polsce rolnicy wyjechali na drogi, by zaprotestować. Wielu z nich czuje się przyciśniętych do ściany. W ciągu ostatnich dekad polska wieś bardzo się zmieniła, można powiedzieć – przeszła całkowitą transformację. Widać to szczególnie po wynikach spisu powszechnego z 2020 roku. Był to drugi spis powszechny przeprowadzony w Polsce po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. Daje on jednak pewien wgląd w to, jak zmienił się obraz wsi. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to spadek liczby gospodarstw rolnych. W ciągu ostatnich 10 lat liczba gospodarstw spadła o 13 proc. To jednak nadal tylko statystyki. Dzisiaj bowiem często liczba gospodarstw na papierze jest większa, a faktycznie duża część z nich istnieje tylko w dokumentach, ponieważ rola właścicieli ogranicza się do wzięcia dotacji z UE. Faktycznie ziemię uprawiają rolnicy, którzy „obrabiają” po kilkanaście gospodarstw. To zjawisko notoryczne, ale niezauważalne w statystykach. Już k zmniejszenie liczby gospodarstw o 13 proc. to wyraźny sygnał.

Równolegle jednak zwiększyła się średnia wielkość gospodarstwa w Polsce do nieco ponad 12 ha. Statystycznie nadal ponad 50 proc. polskich gospodarstw to te poniżej 5 ha. Oficjalnie tylko 3 proc. rolników ma więcej niż 50 ha ziemi. 

Praca na roli to hazard

Zmiany widać również w hodowli. Dramatycznie zmniejszyła się produkcja trzody chlewnej. Pogłowie świń spadło już w roku 2023 poniżej 10 mln sztuk.

Jeszcze w 2010 roku było to ponad 15 mln. Swoje w tej materii oczywiście zrobił Afrykański Pomór Świń, ale to również obrazuje, z jakimi problemami muszą się mierzyć rolnicy. Tendencje wzrostowe zalicza z kolei bydło mięsne. Spada jednak systematycznie liczba krów mlecznych. Rośnie produkcja kurczaków, ale tutaj ciężar wzięli na siebie najwięksi producenci, których należy raczej wrzucać do kategorii biznesu niż rolnictwa. Można więc założyć wprost: zdecydowana większość rolników balansuje na granicy opłacalności produkcji. Każdy sezon pod tym względem to hazard i niemal zawsze może się zakończyć stratami. Wystarczy kilka czynników, na które rolnik nie ma wpływu, a zaczynają się problemy. Jednocześnie warto zauważyć, że duża część farmerów pozyskując środki unijne, po prostu zadłużyła swoje gospodarstwa. W wypadku braku zysków pojawia się realna groźba utraty wszystkiego. Całego dorobku pokoleń. 

Elektorat PiS

Oczywiście czynnikiem destabilizującym może być również polityka. Jest bowiem różnica, gdy rolnik ma w rządzie partnera, który mu ustępuje, a sytuacją, w której ma tam nadzorcę, widzącego w nim wroga klasowego. Perspektywa Sejmu i większości polityków formacji rządzącej jest jasna – wieś nie jest nasza. Rzeczywiście może to tak wyglądać. W wyborach w 2023 roku na Prawo i Sprawiedliwość zagłosowało 48,6 proc. mieszkańców wsi. Gdyby dodać do tego 7,2 proc. głosów na Konfederację, to w sumie wyszłoby, że blisko 56 proc. mieszkańców wsi głosowało na dzisiejszą opozycję. Jeszcze gorzej dla koalicji rządzącej przedstawia się poparcie wśród rolników. W 2023 roku na PiS zagłosowało 67,4 proc. rolników. Na drugim miejscu znalazła się Trzecia Droga z wynikiem 10,6 proc. Koalicja Obywatelska zdobyła tylko 9,7 proc. Konfederacja jeszcze mniej – zaledwie 5 proc. Z wyników badania exit poll wynika więc, że blisko 3/4 rolników zagłosowało na partie opozycyjne. Taka chłodna kalkulacja sprawia, że w zasadzie politycy Koalicji Obywatelskiej czują się zwolnieni z walki o prawa rolników. Mówiąc inaczej – ich elektorat dzisiaj znajduje się w miastach, a nie na prowincji. I dbają jedynie o komfort życia tego miejskiego elektoratu. A ten często uważa, że bardzo ważnym problemem są zmiany klimatyczne i trzeba robić wszystko, aby im zapobiegać. Dlatego w sprawie rolników widzimy jedynie pozorowane działania rządu. A może nie tyle pozorowane, co jednak pozbawione wsparcia politycznego. Donald Tusk mógłby bowiem rozmawiać bezpośrednio z Ursulą von der Layen o imporcie towarów z Ukrainy. Nie robi tego. Na ten odcinek wysłał słabych politycznie i wewnętrznie skłóconych reprezentantów Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W efekcie głos Polski jest nieistotny, a sygnał odbierany jasno. Sprawa widocznie nie jest tak ważna, skoro nie angażuje się w nią polski premier. 

Uderzenie w leśnika i myśliwego

Od 13 grudnia rządząca koalicja przyjęła już szereg zapisów, które uderzają w polską prowincję, wieś i rolników. Jednym z pierwszych ciosów było wyłączenie z gospodarki leśnej ponad 90 tys. ha lasów. Niemal wszystkie wyłączenia szkodzą najmocniej Polsce wschodniej i południowej. To olbrzymia zmiana, bo często gospodarka leśna przenika się z rolną. Kiedyś prace leśne stanowiły dodatkowy dochód rolników. Dodatkowo zmienia się lokalny ekosystem. Plajtują firmy, a ta decyzja będzie wpływać na podaż drewna. Prowincja poniesie straty, ale nie oszukujmy się – na warszawskim Wilanowie zmiany zostaną przywitane z entuzjazmem. Cechą charakterystyczną polskiej debaty na temat klimatu jest bowiem to, że chętnie dyskutujemy, gdy nie dotyczy to naszego życia, a koszty ponosi ktoś inny. Co ważne, w debacie o lasach głos środowisk lokalnych jest całkowicie przemilczany. W zasadzie nikt nikogo nie pyta o zdanie. Pozory dialogu będzie zachowywać zespół, w którym spotkają się zawdzięczający ministerstwu stanowiska leśnicy i przedstawiciele organizacji pozarządowych. Głos związków zawodowych, przemysłu drzewnego czy samorządu terytorialnego jest pomijany. Na razie z gospodarki leśnej wyłączono 1,5 proc. lasów. Wkrótce ma to być 20 proc. 

Kolejną zmianą uderzającą w prowincję jest ograniczenie polowań. Mikołaj Dorożała zapowiedział już ograniczenie polowań zbiorowych i wprowadzenie okresów ochronnych na lochy. Można to odbierać wprost. Państwo kończy już walkę z Afrykańskim Pomorem Świń. Jeżeli minister przepchnie swoje rozwiązania, będzie to oznaczało, że cała odpowiedzialność spada na rolników, którzy zostaną zmuszeni zabezpieczać swoje stada świń. Do tej pory wychodzono z założenia, że działamy równolegle – zmniejszamy liczbę dzików i jednocześnie rozwijamy bioasekurację stad świń. Ale brak polowań zbiorowych i  okresy ochronne skończą się znacznym wzrostem liczebności dzików. To będzie oznaczać większe szkody w uprawach i większe odszkodowania, które będą musieli płacić myśliwi. System może upaść. Z pewnością zrodzi to mnóstwo problemów. Ale znowu – będą to problemy ludzi na wsi, z których „miastowi” mogą się jedynie śmiać, bo zwyczajnie nie chcą ich rozumieć. Symbolem rozumienia tego problemu niech będzie inicjatywa środowisk miejskich mających problem z dzikami. Stworzyły one koncepcję, ponoć już w formie ustawy, aby ryjące trawniki w miastach dziki były odławiane i… przenoszone na tereny wiejskie. Wieś ma rozwiązać problemy miasta. Zauważmy, że również te energetyczne.

Faktycznie bowiem ustawa wiatrakowa to również rozwiązywanie problemów klimatycznych kosztem mieszkańców wsi. Jak zapowiedział w ubiegłym tygodniu Szymon Hołownia, liberalizacja ustawy odległościowej jest przygotowywana i wkrótce ma się pojawić jej kolejna odsłona. Pierwsza wersja umożliwiała wywłaszczenia i w zasadzie ograniczała jakiekolwiek możliwości sąsiadów wiatraków.  

Likwidacja futrzarstwa

Pod elektorat miejski jest również tworzona ustawa dotycząca likwidacji ferm futrzarskich. W ubiegłym tygodniu inicjatywę zgłosiła Małgorzata Tracz z Zielonych. Według badań likwidację tego biznesu popiera blisko 3/4 Polaków i zdecydowana większość elektoratu rządzących. Można powiedzieć, że to będzie również jeden z papierków lakmusowych zmian i podejścia do wsi nowego rządu. Teoretycznie bowiem w środku koalicji są formacje, które na likwidację futrzarstwa się nie godzą. Jasno mówi o tym PSL. Przeciwko jest też Michał Kołodziejczak. Wydaje się jednak, że i tutaj znajdzie się wyjście.

Elektoratowi można przecież powiedzieć jasno, że to w zasadzie PiS zlikwiduje futrzarstwo. Zapowiedź takiej kampanii już obserwujemy w retoryce PSL-u. W ubiegłym tygodniu Władysław Kosiniak-Kamysz zaczął budować narrację, że właściwie rolnicy protestują przeciwko… Januszowi Wojciechowskiemu. To o tyle zabawne, że PSL i jego europosłowie popierali wszystkie zapisy polityki rolnej przygotowanej przez polskiego komisarza.

Sam PSL od lat idzie w Polsce w forpoczcie walki ze zmianami klimatycznymi, a przez długie lata to on namawiał do przechodzenia na „zieloną stronę mocy”, czyli oczekiwał instalowania wiatraków. Zresztą PSL-owski styl tych inwestycji sprawia, że do dzisiaj na wsi nie kojarzą się one najlepiej.

Ludowcy stoją teraz w rozkroku i dramatycznie starają się odwracać uwagę od tego problemu. W dniu jednego z największych protestów rolniczych, 9 lutego, Władysław Kosiniak-Kamysz, jako wicepremier, zajmował się… Funduszem Kościelnym. 

Opiłowywanie Kościoła

To zresztą będzie kolejny cios dla prowincji, czyli uderzenie w Kościół. Cel polityczny jest oczywisty. Koalicja rządząca musi pokazać swoją sprawczość własnemu elektoratowi kosztem tych drugich. Gorszych. Ze wsi. Tych, którzy nie głosowali na Donalda Tuska. Jeżeli więc rolnicy chcą odnieść sukces, muszą dotrzeć do ludzi z miast. To nie jest niewykonalne, biorąc pod uwagę, że duża część mieszkańców wrocławskiego Jagodna i warszawskiego Wilanowa ma korzenie na wsi. Czy jednak nadal obie Polski potrafią się komunikować? Widać już, że formuła protestów jest szersza niż tylko postulaty rolne. Wielu rolników już myśli, żeby osadzić się w roli obrońców tradycyjnych wartości. Na razie mają zamiar wziąć udział w wyborach samorządowych. Swoich kandydatów ma proponować Solidarność Rolników Indywidualnych. Pod koniec kwietnia zobaczymy, czy rzeczywiście powstanie partia realnie wiejska. 

Gazeta PolskaGazeta Polska / Gazeta Polska

 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

#bezprawie Tuska #rolnicy #rząd

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jacek Liziniewicz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo