Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiedziało, że uruchomi programy pilotażowe związane ze skróceniem czasu pracy. Udział w nich miał być dobrowolny. W końcu resort pracy ogłosił listę uczestników programu, wśród których co trzeci podmiot to... instytucja administracji publicznej. Krócej będą pracować urzędnicy, a zapłaci za to państwo. To musiało się spotkać z ostrą reakcją.
Ostra krytyka rządowego pomysłu
Zdaniem ekspertów, takie proporcje podają w wątpliwość sens pilotażu. „Jak możemy ocenić, czy skrócenie tygodnia pracy jest realne dla przedsiębiorstw, jeśli większość testujących nie działa w warunkach rynkowych i nie wytwarza dóbr?” – powiedziała cytowana przez gazetę Katarzyna Kamecka z Polskiego Towarzystwa Gospodarczego.
Ekspert zwróciła też uwagę, że środki na realizację projektu pochodzą z Funduszu Pracy, finansowanego przez przedsiębiorców. „Teraz wygląda to tak, jakby biznes miał pokrywać koszty skrócenia godzin pracy urzędników” – dodała.
Z kolei według ekspertki ds. społeczno-gospodarczych w Federacji Przedsiębiorców Polskich Wioletty Żukowskiej-Czaplickiej wątpliwości budzi przeznaczenie na projekt 50 mln zł z Funduszu Pracy, który miał służyć walce z bezrobociem. „To nie tak powinno wyglądać i raczej nie przysłuży się popularyzacji krótszego tygodnia pracy wśród firm prywatnych” – oceniła Żukowska-Czaplicka w rozmowie z gazetą.