Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

"Mój honor by na to nie pozwolił". Więziona urzędniczka o nagłej ofercie współpracy z ministerstwem

"Mój honor nie pozwoliłby na to, żeby te oferty oceniać" - powiedziała o propozycji oceniania ofert w ramach Funduszu Sprawiedliwości Karolina Święcicka (dawniej Kucharska), urzędniczka, którą więziono siedem miesięcy w areszcie pod pretekstem... nieprawidłowości przy ocenianiu ofert z Funduszu Sprawiedliwości. W Telewizji Republika urzędniczka przyznała, że rozumie dlaczego pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości nie chcą sami oceniać ofert - boją się, że czeka ich taki sam los.

Bezczelna oferta

O sprawie usłyszeliśmy po raz pierwszy wczoraj na konferencji prasowej posłów Prawa i Sprawiedliwości. "Mamy tak bezczelny system łamania prawa, że doszło nawet do tego, że urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości była wożona w kajdankach zespolonych, wobec niej były łamane prawa człowieka, ona została poproszona nagle, żeby uzupełniała wnioski, bo oni nie potrafią tego zrobić" - mówił Patryk Jaki, a chodziło o aresztowaną bezpodstawnie panią Karolinę Święcicką (wcześniej nosiła nazwisko Kucharska).

Dziś była ona gościem Danuty Holeckiej w Telewizji Republika, gdzie potwierdziła, że dostała taką ofertę.

Otrzymałam maila z propozycją oceny projektów w ramach Funduszu Sprawiedliwości. Po pierwsze byłam bardzo zaskoczona, po drugie zbulwersowania. Przez siedem miesięcy byłam w areszcie z powodu na rzekome nieprawidłowości przy ocenie ofert w ramach Funduszu Sprawiedliwości. Po pół roku od wyjścia z aresztu kontaktuje się ze mną podmiot, który na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości będzie dokonywał oceny, z prośbą o możliwość współpracy i oceny tych projektów

– opowiedziała, pokazując ofertę.

Przypomniała, że jest ekspertem posiadającym doświadczenie i kwalifikacje, ale to nie ona powinna oceniać te oferty. "Powinni to robić pracownicy Funduszu Sprawiedliwości" - podkreśliła, zaznaczając że nie była zainteresowana współpracą.

Co prawda minister Waldemar Żurek stworzył rzekomo w ministerstwie dziesięć nowych etatów, ale do oceny zaciągnął zewnętrzną firmę, za ponad milion złotych. 

Nie dziwię się, że pracownicy obawiają się dokonywać ocen (…) Wydaje mi się że te osoby są świadome tego, że spędziłam 7 miesięcy w areszcie z powodu wykonywania moich obowiązków zawodowych

– stwierdziła Święcicka.

Sprostowała Żurka

Wczoraj wieczorem minister Waldemar Żurek potwierdził, że złożono ofertę urzędniczce. Przedstawił jednak sprawę, jakby to jego resort "wykrył pomyłkę" i wycofał się z oferty. "Ten przypadek został natychmiast wyłapany i ta osoba w żaden sposób nie podjęła współpracy z ministerstwem. Ten przypadek pokazuje, że ten rynek osób, które mają wiedzę nie jest bogaty i to stanowi trudności" - mówił Żurek.

Mój honor nie pozwoliłby na to, żeby te oferty oceniać. Zadziwiła mnie wypowiedź ministra Żurka, że rzekomo ministerstwo mnie rozpoznało i zweryfikowało. Z całym szacunkiem - to ja nie podjęłam współpracy, a nie ministerstwo podziękowało mi

– wyjaśniła w Republice Święcicka.

Urzędniczka zwróciła też uwagę, że ostatni nabór ofert w ramach Funduszu Sprawiedliwości zakończył się 30 września, a od tamtej pory nawet nie ruszyła ocena merytoryczna ofert. "Z doniesień medialnych wynika, że dopiero ledwo co został wybrany podmiot do oceniania, a nie otrzymał jeszcze żadnych ofert do oceny" - podkreśliła.

Pracownicy ministerstwa mogliby ocenić. Ta pomoc mogłaby ruszyć szybciej. Teraz nie wiemy tak naprawdę, kiedy pokrzywdzeni będą mogli otrzymać realną pomoc

– przyznała urzędniczka.

 

Źródło: niezalezna.pl

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane