KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

W objęciach Marianny Schreiber. Witold Gadowski o przypadku Marty L.

Demokracja ma to do siebie, że z czasem następuje takie obniżenie standardów publicznych, że do głosu dochodzą prawdziwe mendy, wyrzutki, które normalnie zajmują miejsca w rynsztokach - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".

Marta Lempart i Marianna Schreiber
Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 PL <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/deed.en>; Marianna Schreiber - Wikimedia Commons / Instagram

Jeśli zatem to ma być miernik stanu polskiej republiki, to wynurzanie się – co pewien czas – z czeluści przysłowiowego rynsztoka niejakiej Marty Lempart zwiastuje, że jesteśmy blisko dna. Pod nim zostaje już tylko bójka w barze i wzajemne opluwanie się przy wtórze rechotu rozparzonej gawiedzi.

Sekwencja ostatnich wydarzeń zdaje się potwierdzać to proroctwo. Mowa oczywiście o La Passionari Donalda Tuska i liberalnej tłuszczy – Marcie Lempart. Osoba ta w naszym życiu publicznym zabłysnęła nie dzięki niesłychanej jakości przemyśleniom i konceptom, przeciwnie pani Lempart wyrafinowanym wnioskowaniem raczej się nie para. Stała się słynna dzięki niepohamowanej wulgarności i stosowaniu najbardziej karczemnych odezwań.

Ta potężna (z postury) niewiasta wyrosła onegdaj na liderkę wyjątkowo prostackich manifestacji, które za symbol przybrały sobie czerwoną błyskawicę. 

Przez wiele miesięcy mieliśmy spokój od pojawiania się w przestrzeni publicznej wytworów jej nieskomplikowanej umysłowości. Niektórzy nawet zaczęli sugerować, że już odegrała swoją rolę i odpowiednie służby odesłały ją w miejsce – legowisko? – z którego powstała. Jednak okazuje się, że nadal jest konieczna. Tym razem do obszczekiwania i dyscyplinowania obozu obecnej koalicji rządowej. Kiedy zatem wicepremier i minister obrony narodowej zaczął przejawiać sygnały jaskółczego niepokoju w kwestiach zezwolenia na swobodne zabijanie nienarodzonych dzieci i tym samym stawiać Tuska w sytuacji drżącej większości parlamentarnej, Marta Lempart została odkurzona. Zaatakowała Władysława Kosiniaka-Kamysza z całą mocą swojej niezbyt wyszukanej poetyki. – Homofob – zakrzyknęła, a w ślad za tą piekielną diagnozą postąpiły – wraz z nią – siostry rewolucjonistki, które w kilku większych miastach zorganizowały manify. Hasła wiodącego można się było zawczasu domyślać, i rzeczywiście brzmiało ono: „Kosiniak – wy…laj!” – jasno, dosadnie i nie pozostawiając miejsca na żadne interpretacje pani Lempart wyraziła swój stosunek do lidera PSL. Sęk w tym, że w samym PSL narasta wrzenie. Funkcjonariusze tej partii są rozczarowani fruktami, jakie przypadły im w udziale w ramach obecnej koalicji rządowej. Kosiniakowi coraz głośniej tzw. „aktyw” PSL zarzuca uległość wobec Tuska i nieumiejętność dbania o interesy własnej partii. Do tego trudno nie zauważyć, że duża część PSL jest jednak związana ze swoimi parafiami i środowiskami, a tam coraz głośniej słyszą, że nie można legitymizować władzy, która nie tylko uśmierca polskie projekty prorozwojowe, ale także coraz wyraźniej szykuje się do rozprawy ze środowiskami katolickimi. Kosiniak znalazł się zatem w uścisku pomiędzy Lempart i jej podobnymi awanturnicami a własnym aktywem partyjnym. Na dodatek Tusk zachowuje się tak, jakby wiedział o Kosiniaku coś, co sprawia, że ten jest zastanawiająco powolny i posłuszny. To jednak temat na inne rozważania. Wracając do samej Lempart, warto zauważyć, że czuje się ona coraz odważniej i jest niemal pewna wsparcia dla swoich uroszczeń ze strony środowisk Unii Europejskiej. 

Istnieje jednak powiedzenie, że kto szuka, ten pewnie znajdzie. I tak Marta Lempart – proponując poziom publicznej debaty zbliżony do wyziewów z wychodka (i takowoż skoncentrowany na organach, które akurat w wychodku są najbardziej aktywne), znalazła swoje poetyckie alter ego. Okazuje się, że weszła w konflikt z niejaką Marianną Schreiber, do niedawna żoną prominentnego polityka PiS. Pani Schreiber, po wytarciu kilku stołków w programach telewizji komercyjnych, próbowała założyć własną partię polityczną (skończyło się wyrzuceniem jej z szeregów tej partii), nagrywała wideo z inną „gwiazdą” – Marcinem Najmanem, a ostatnio zabrała się za bijatyki w klatce w ramach rozwijającej się tendencji do pornografii sportów walki, zwanej freak fightami. Schreiber, pobiwszy się solidnie z podobnym sobie elementem, naraz rzuciła wyzwanie właśnie Marcie Lempart, zapraszając ją do walki w formule freak fight. Siły wydają się być wyrównane, bo chociaż pani Lempart reprezentuje zdecydowanie wyższą kategorię wagową, to jest jednak 13 lat starsza od 31-letniej pani Schreiber. Na razie madame Lempart ukryła się za klasyczną w jej retoryce formułką: – Pani Schreiber to homofobka! Jednak nie wiadomo, czy tak zdoła się wykpić z pojedynku z młodszą rywalką. Cóż, pani Marto Lempart, jak się szuka, to się znajdzie. Po brylantach pani wystąpień i poziomie, jaki pani zaproponowała, pozostaje już tylko lać się z panią Schreiber albo stoczyć walkę w kisielu z panem Kosiniakiem-Kamyszem. Zapewne widownia się znajdzie, a w przypadku obecnego ministra obrony narodowej nie jest pani wcale pozbawiona szans. Tak więc dalej na „tygryska” lub też prosto we freak fightowe objęcia pani Schreiber! Sama tego chciałaś, kotuniu. W pani środowisku powtarza się, że passionarie ponoć posiadają „jaja”, nie wypada zatem tak spektakularnie stchórzyć i oddać pola. 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Witold Gadowski
Wczytuję ocenę...
Wideo