Operacja propagandowa, której celem jest zrobienie z PiS partii prorosyjskiej, a z Donalda Tuska i jego ugrupowania - przeciwników Putina, w swojej ohydzie i kłamstwach jest rzeczą wyjątkową nawet jak na standardy (wyjątkowo nędzne) III RP. Porównać ją można tylko do jednego – stopnia, w jakim PO i jej media zainfekowały fałszem polską debatę publiczną po Tragedii Smoleńskiej.
Ta gigantyczna operacja propagandowa PO, której skutkiem ma być pełne zafałszowanie historii, teraźniejszości a także zniszczenie samego znaczenia pewnych pojęć, ma formę cebuli. Jest złożona z przynajmniej trzech warstw, z których każda kolejna, bardziej ukryta, wydaje się być jednocześnie ważniejsza.
Pierwsza warstwa, najbardziej oczywista, to próba użycia owej propagandy do zarządzania emocjami społecznymi w Polsce. Kreowania za jej pomocą sztucznej rzeczywistości, która odciągnie Polaków od tego, co naprawdę dzieje się w naszym państwie. Tego typu działanie jest, z perspektywy PO, koniecznością. Jedynymi osiągnięciami obecnej „uśmiechniętej koalicji” jest wybudowanie kładki otwartości w Warszawie oraz zaplanowany tramwaj w Jagodnie. Poza tym mamy do czynienia z ciągiem blamaży. Podwyżki, nieumiejętność zarządzania sytuacjami kryzysowymi, takimi jak strajk rolników, w końcu – tarcia w obrębie „koalicji uśmiechu” skutkują zaskakująco dużą, jak na tak krótki okres sprawowania władzy, liczbą Polaków niechętnych rządowi. Jednocześnie, poza czysto symbolicznymi gestami, obiecane „prezenty” od Brukseli wciąż nie nadchodzą. Zamiast tego mamy do czynienia z kolejnymi kompromitacjami rządu na arenie UE, jak w kwestii negocjacji związanych z Zielonym Ładem. Dodatkowo każdy tydzień przynosi kolejną, kuriozalną decyzję nowej władzy o zamykaniu projektów strategicznych, koniecznych dla rozwoju Polski. Opóźnianie atomu, blokowanie budowy CPK, terminalu w Gdańsku, udrożnienia Odry, rezygnacja z produkcji leków za unijne pieniądze to działania stojące, w sposób oczywisty, w sprzeczności z polskim interesem, za to będące realizacją poleceń z Berlina. W tej sytuacji Tuskowi pozostaje tylko ciągłe podkręcanie bębenka emocji. Przekierowuje debatę publiczną z realnych problemów w najbardziej histeryczne i absurdalne rejony, ponownie robiąc z PiS totem, wokół którego ma się koncentrować całość polityki. Argument z Rosją jest dla niego tylko kolejnym szczeblem na tej drabinie propagandowej groteski – mieliśmy już autorytaryzm, faszyzm, dziś zaś wysługiwanie się Putinowi. Zauważmy zresztą, że im bardziej dana decyzja jest absurdalna i groźna dla Polski, tym mocniej legitymizująca ją otoczka medialna staje się analogicznie histeryczna i pozbawiona sensu. Idealnym przykładem jest budowa CPK, która, jak mogliśmy przeczytać chociażby w wywiadzie, jakiego „Newsweekowi” udzielił Pytel, okazuje się być działaniem na rzecz Moskwy.
Opisana powyżej warstwa jest najbardziej „doraźna”, jednocześnie więc też najbardziej nietrwała, ciężko wierzyć, że można w ten sposób długo odciągać Polaków od rzeczywistych problemów. To, że aktualnie do pewnego stopnia odnosi ona sukces, jest efektem szczelnego kordonu, jaki stworzyły reżimowe media wokół tego tematu, karnie powtarzając przekaz PO. To, jak intensywnie włączyły się one w tę operację propagandową, pokazuje, jak ważny jest to dla Tuska i jego partii temat, wykraczający poza bieżącą politykę. Okazuje się też, że ich głównym celem nie jest wcale uderzenie w PiS. Widać to szczególnie po ostatnim wywiadzie Pytla dla „Newsweeka”. Gra toczy się o wywołanie jak największego chaosu informacyjnego. Jak najgłębsze zainfekowanie polskiej debaty publicznej największymi fejkami, absurdami, spiskowymi teoriami. Po co? By temat wpływów rosyjskich w Polsce po prostu zniknął, by nikt go nie traktował poważnie. Wątpliwe, by ktoś wierzył, że ten skrajnie absurdalny bełkot Pytla kogoś trwale przekona czy przetrwa próbę czasu. Jednak skutecznie wywołuje on zamęt. Żeby zrozumieć, w co tak naprawdę gra tu PO, warto wrócić do czasów tuż po Tragedii Smoleńskiej. Dziś, po tylu latach, widać wyraźnie, jaki cel miała operacja propagandowa partii Tuska i jej medialnych kundli, odpalona natychmiast po 10 kwietnia 2010 roku. Nie chodziło więc o sprzedanie określonej wersji kłamstwa smoleńskiego, tylko o utopienie samego tematu w histerii i wrzasku. Powtarzanie putinowskiej propagandy nie miało więc na celu przekonania opinii publicznej do tego fałszu, tylko zohydzenie tej kwestii przeciętnemu Polakowi. Wywołanie w nim wrażenia, że nigdy nie dowiemy się prawdy o Smoleńsku, że nikt w tej sprawie nie ma racji, że jest to przestrzeń ciągłego konfliktu i furiactwa. Lepiej się więc trzymać od tej sprawy z daleka, skoro interesuje ona tylko politycznych fanatyków, którzy usiłują się wzajemnie zagryźć. Dzisiejsza operacja propagandowa PO ma dokładnie ten sam cel, ma w perspektywie długofalowej po prostu zniechęcić Polaka do dotykania tematu, jakim są rosyjskie wpływy w Polsce.
Trzecia warstwa opisywanej operacji propagandowej jest zrozumiała tylko wtedy, jeśli spojrzymy na nią w europejskim kontekście. Wówczas też ujawnia się w pełni, jakie niesie ona z sobą zagrożenie. To, co wyprawia teraz PO, nie jest bowiem jej własną inicjatywą, mamy tu do czynienia z szerszą „akcją”. Bierze w niej udział całość brukselskiego establishmentu oraz elita polityczna rządząca dziś w najważniejszych krajach UE, ze szczególnym wskazaniem na Niemcy. Z jednej strony Tusk i jego patroni z Unii określają tych, którzy się im sprzeciwiają, sojusznikami Rosji, z drugiej – straszą wojną z Moskwą, która jest w ich narracji tuż, tuż. Wsłuchując się w dyskurs brukselskiego establishmentu (który Tusk wiernie powtarza), można wręcz odnieść wrażenie, że są to słowa jakichś kaznodziei głoszących, że ostateczna bitwa zaraz się odbędzie, że świat stoi na skraju apokalipsy, którą, rzecz jasna, tylko oni mogą zażegnać. To straszenie wojną jest kluczowym elementem ich aktualnej propagandy, wątek „rosyjskich agentów” ma go tylko wzmocnić. Nasuwa się więc oczywiste w tej sytuacji pytanie: skąd ta nagła zmiana frontu? Dlaczego środowiska polityczne, które jeszcze do niedawna robiły wszystko, żeby nie zauważyć, co się dzieje na Ukrainie, które są umoczone w trwającą dekadami współpracę z reżimem Putina, nagle zaczęły tak intensywnie straszyć konfliktem z Moskwą? Odpowiedź wydaje się być tyleż prosta, co ponura. Mamy do czynienia z przygotowywaniem gruntu pod rozbiór Ukrainy i kolejny reset z Rosją. Zaś aktualna operacja propagandowa ma po prostu, za pomocą strachu i paranoi, zmiękczyć w tej materii społeczeństwa europejskie. W ten sposób propozycje „układu” z Rosją, wymuszonego przez UE na Kijowie, de facto kolejnego „resetu”, zostaną przyjęte z zadowoleniem. Odpowiednio sterroryzowane społeczeństwo, przekonane, że hekatomba, która zmiecie ich ułożony świat z powierzchni ziemi, jest „tuż za rogiem”, z ochotą przyjmie każdy układ, który w ich perspektywie oddala to niebezpieczeństwo. W Polsce, w przeciwieństwie do Zachodu, te wątki koniecznego („w imię pokoju”) resetu nie pojawiają się jeszcze zbyt intensywnie z racji społecznych emocji, niemniej widać już swoiste „jaskółki” tej patologii. Idealnym tego przykładem była niedawna wypowiedź Magdaleny Środy, w której zadała ona pytanie: ile jeszcze ta głupia Ukraina, uwięziona w miazmatach bezsensownego patriotyzmu i nacjonalizmu, będzie odpowiedzialna za śmierć swoich obywateli, skoro mogłaby po prostu oddać część terytorium Rosji i ich uratować. Oczywiście Środa jest tu tylko przekaźnikiem narracji europejskich salonów, co więcej, patrząc na reakcję, ewidentnie zbyt wcześnie „wyskoczyła” z takimi „argumentami”. Niemniej pani profesor pokazuje nam, w którym kierunku (podążając dyskursem Brukseli) będzie szła propaganda PO. Tworząc chorą rzeczywistość, w której ci, którzy bronią się przed Putinem, są mordercami własnego narodu, ci, którzy się z nim dogadują i pozwalają mu zwyciężyć – jego przeciwnikami, zaś ci, którzy na rozbiór Ukrainy się nie zgodzą – sojusznikami Moskwy.
#WRuchu | Oglądaliście już najnowszy odcinek @MiloszKleczek z @PatrykJaki ? Jeśli nie, to koniecznie musicie nadrobić! ⚽️
— Telewizja Republika 🇵🇱 #włączprawdę (@RepublikaTV) June 3, 2024
✨ Cały odcinek: https://t.co/unhVbFfpMc
Patryk #Jaki: w tej chwili jest tak, że gangsterzy ścigają policjantów w Polsce
🔥Pamiętajcie o 10% kodzie… pic.twitter.com/N8dKTUC4s1