Kilka dni temu, by przykryć nieudolność rządu w walce z powodzią, Donald Tusk postanowił winę za nią złożyć na bobry. Absurdalność wypowiedzianej "wojny z bobrami" zauważył już w kilku tekstach portal Politico. Pytany przezeń specjalista tłumaczy wprost, że bobry nie są winne zniszczeniom tam. Ale jest jeszcze jeden problem, który Tuska kompromituje, a wytknęła mu go Anna Maria Żukowska z Lewicy. W rejonach, o których mówił Tusk po prostu... nie ma bobrów.
Żukowska pytana była o wojenkę Tuska dziś w Polsat News.
To ciekawe, bo na tych terenach tam, które zostały zalane, w ogóle nie ma bobrów. Nie mieszkają tam. Może nieznana była mu mapa rozmieszczenia siedlisk bobrów w kraju
- zauważyła poseł Lewicy.
Sprawdziliśmy i to Żukowska ma rację. Bobry występują głównie w Polsce północno-wschodniej. Na zachodzie pojawiają się już "za" Wrocławiem, patrząc według kierunku przechodzenia powodzi. Zresztą warto zobaczyć to na mapie.
To, że śmieją się z niego koalicjanci, to dla Tuska mały pikuś. Problem, że kolejny tekst na temat jego "wojny z bobrami" pojawił się też na chętnie czytanym w Brukseli portalu Politico. I piszą tam wprost "wygląda na to, że po katastrofie naturalnej politycy szukają kozła ofiarnego". Padło na bobry, które bronić się nie mogą.
Reporter Politico porozmawiał z niemieckim ekspertem od ochrony dzikiej przyrody, Gerhardem Schwabem, który za Odrą sławę zyskał przywracaniem europejskich siedlisk tych gryzoni wodnych. Gdyby nawet bobry żyły na terenach, na których mamy w tym roku powódź w Polsce, Schwab wskazuje, że można sobie w prosty sposób poradzić z problemem, bez ich wybijania.
Po prostu kładziesz siatkę drucianą na powierzchni wału. Trochę liści i trawy na wierzchu i po pochylonym wale zwierzęta nie będą mogły już kopać. Jeśli jednak budujesz nowy wał, możesz zrobić go ze żwiru. Uniemożliwi to zwierzętom kopanie dziur, bo gdy tylko zaczną kopać, żwir opadnie w to samo miejsce i dziury już nie będzie
podpowiedział Tuskowi Schwab.
Wcześniej Tuska wojnę z bobrami nazwano tam absurdalną.