– Debaty wiceprezydenckie zazwyczaj nie cieszą się w Stanach Zjednoczonych dużym zainteresowaniem, jednak przy tak wyrównanych sondażach głównych kandydatów: Donalda Trumpa i Kamali Harris, nabiera ona szczególnego znaczenia i może mieć ogromny wpływ na ostateczny wynik wyborów w listopadzie. To bowiem jedna z ostatnich okazji, by przekonać elektorat wahający się – mówi portalowi Niezalezna.pl Tomasz Winiarski, amerykanista.
W nocy z wtorku na środę o godz. 3 czasu polskiego w nowojorskim studiu telewizji CBS zostanie zorganizowana jedyna w tej kampanii wyborczej debata kandydatów na wiceprezydentów USA, w której zmierzą się senator z Ohio J.D. Vance (Partia Republikańska) oraz gubernator Minnesoty Tim Walz (Partia Demokratyczna).
Debata organizowana w studiu telewizji CBS w Nowym Jorku będzie odbywać się w większości według tych samych zasad co pojedynki Donalda Trumpa z Joem Bidenem i Kamalą Harris. Będzie trwała 90 minut, kandydaci będą spierać się bez udziału publiczności, bez rekwizytów i przygotowanych notatek. Nie będzie też oświadczeń otwierających debatę. W odróżnieniu od starć kandydatów na prezydenta Walz i Vance nie będą mieli domyślnie wyłączonych mikrofonów, kiedy nie będzie ich kolej, by mówić.
The vice-presidential showdown Tuesday night between Sen. JD Vance of Ohio and Minnesota Gov. Tim Walz is expected to be the last debate before the November election. Here's a look at the @CBSNews stage. https://t.co/vhg7JY0Q8s pic.twitter.com/uCndcvMhtj
— CBS Evening News (@CBSEveningNews) September 30, 2024
Nowością będzie za to tzw. fact-checking – sprawdzanie prawdziwości twierdzeń kandydatów. Choć moderatorki debaty: prezenterka Norah O'Donnell i główna korespondentka zagraniczna stacji Margaret Brennan nie będą prostować ewentualnych kłamstw i przeinaczeń kandydatów na żywo, to na ekranie widoczny będzie kod QR prowadzący do strony CBS, gdzie weryfikacją wypowiadanych słów na żywo będzie zajmować się zespół 20 dziennikarzy.
Debata wiceprezydencka to ostatnia okazja dla obu kandytatów w trakcie tej kampanii, by w relatywnie prosty sposób, bo tylko jednym wystąpieniem, dotrzeć do szerokiej grupy amerykańskiego elektoratu, która tę debatę będzie oglądał. To też jedna z ostatnich okazji, by przekonać do siebie tzw. elektorat wahający się – mówi portalowi Niezależna.pl Tomasz Winiarski, amerykanista.
Jeżeli przyjrzymy się sondażom, niektóre z nich pokazują przewagę Kamali Harris, nawet rzędu kilku procent, jednak za chwilę inne notowania wysuwają na prowadzenie Donalda Trumpa. Średnia sondaży potwierdza jednak, że ten wyścig jest bardzo wyrównany. Stąd też debata wiceprezydencka, która zazwyczaj nie cieszy się tak dużym zainteresowaniem jak debaty głównych kandydatów, właśnie ze względu na wyrównany wyścig będzie miała istotny charakter i dużo większy ciężar polityczny.
Amerykanie byli przyzwyczajeni do sytuacji, w której odbywały się trzy debaty prezydenckie i jedna wiceprezydencka. W tym roku sytuacja jest bezprecedensowa, bo Trump z Harris już prawdopodobnie nie staną w szranki. Dlatego duża odpowiedzialność spoczywa na kandydatów na wiceprezydentów – uzupełnia Winiarski.
J.D. Vance i Tim Walz to gracze numer dwa w wyścigu o Biały Dom, ale w trakcie debaty będą mieli istotne zadania do wykonania. Tematy, które przyciągają uwagę amerykańskiej opinii publicznej to przede wszystkim kwestie gospodarcze, bezpieczeństwo, sprawa nielegalnej imigracji czy aborcja, co jest szczególnie podnoszone przez sztab Demokratów. Tim Walz w trakcie debaty też będzie kładł na to nacisk i rysował obraz republikanów i samego Trumpa jako siły politycznej, która chce odebrać prawa reprodukcyjne kobietom. W tej strategii chodzi o to, by wykreować maksymalnie negatywny obraz Trumpa. Po to, by zniechęcić do niego jak największy odsetek białych kobiet z przedmieści metropolii, osiedli mieszkalnych usytuowanych w najbliższym sąsiedztwie wielkich miast, będących bastionami Demokratów.
Wybory prezydenckie w USA rozstrzygają się w oparciu o dwa mechanizmy. Pierwszy to mobilizacja własnego elektoratu. Na tym mocno skupia się Trump, wzywając sympatyków Partii Republikańskiej, by poszli na wybory 5 listopada. Drugim, być może ważniejszym, to przekonanie grupy niezdecydowanego elektoratu, który waha się między jednym a drugim obozem politycznym. Przy tak wyrównanym wyścigu prezydenckim, jeżeli kandydat poprzez debatę przekona do siebie nawet niewielką grupę, zwłaszcza z tzw. stanów wahających się, może to ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na jedną ze stron.
Na ogół debat się nie wygrywa, bo sympatycy obu obozów i tak wskazują swoich kandydatów jako zwycięzców. Ale można je z kretesem przegrać. Sukcesem jest, gdy nie popełni się w jej trakcie wpadki. Nie można pokazać się jako kandydat słaby, niekonsekwentny, wygadujący bzdury i nie mający żadnej koncepcji. Dlatego głównym zadaniem J.D. Vance'a i Tima Walza będzie to, żeby dobrze wypaść, by uwaga mediów skupiała się na potknięciach rywala.
Zdaniem Tomasza Winiarskiego, kandydat Partii Republikańskiej może mieć łatwiej w trakcie debaty, bo ma większe doświadczenie medialne.
Walz miał pewną pracę domową do odrobienia, bo nie jest to polityk, który sprawnie porusza się w mediach. Nie można o nim powiedzieć, że jest rekinem telewizyjnym. Niezbyt dobrze wypada w trakcie konferencji prasowych czy wywiadów. Jest też starszy od Vance'a. Kandydat Republikanów wypada znacznie lepiej, jednak też ma swoje mankamenty. Czasem w bardzo łatwy sposób rzuca hasła polityczne, z których potem musi się wycofywać. Wychodzi przed szereg, tak jak było to m.in. w kwestii Ukrainy i planu zakończenia wojny. Vance będzie musiał pilnować się, by jego przekaz był spójny z tym, nad czym pracują sztabowcy Trumpa.