Okazuje się, że również resort spraw zagranicznych, pod wodzą Radosława Sikorskiego, zamierza robić "czystki". Chodzi konkretnie o masowe wymiany ambasadorów. „W MSZ rotacja nie jest niczym nadzwyczajnym, ambasador RP służy trzy do czterech lat po czym wraca do centrali” - stwierdził minister w rządzie Tuska na antenie TOK FM.
Zaczęło się od bezprawnego przejęcia mediów publicznych. Potem było osadzenie w więzieniach parlamentów PiS walczących z korupcją. Następnie - Adam Bodnar, minister sprawiedliwości, zaczął zajmować się roszadami w Prokuraturze Krajowej. Były też groźby wejścia Trybunału Konstytucyjnego, jednak ten temat - póki co - przycichł.
Teraz, widocznie czas na nowe zamieszanie... Tym razem - w ambasadach.
Okazuje się, że proces już ruszył. Nowy-stary szef polskiej dyplomacji czyści ambasady i rozpoczyna masową wymianę ambasadorów. Jak stwierdził na antenie radia TOK FM, wymiana kadrowa nie jest niczym niezwykłym.
"Taki ambasador, skoro jest przedstawicielem jednego rządu, to potem trudno mu reprezentować inny rząd. Będą zmiany. Zawsze są i będą zmiany"
Wynika z tego, że ambasadorowie, którzy współdziałali z rządem Zjednoczonej Prawicy, nie będą mieli szansy współpracować z resortem pod wodzą Sikorskiego. Nowy szef SZ (choć nie tylko on) zmienia kierunek polityki zagranicznej Polski, co jest już mocno zauważalne...
"Oczywiście dokonaliśmy przeglądu, bo to poprzedni rząd sformułował nową doktrynę, mianowicie że ambasador nie jest przedstawicielem całego państwa polskiego tylko, że ambasador jest przedstawicielem rządu. No, wybory mają swoje konsekwencje"
- twierdzi Sikorski.