- Głosowanie nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym to będzie po prostu "sprawdzam" wobec posłów opozycji, która od dawna mówiła Polakom, że gdyby rządziła, to Polacy już dawno otrzymaliby środki z Krajowego Planu Odbudowy, albo że popierają to, aby Polska otrzymała je, a więc to jest chwila prawdy - powiedziała europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Elżbieta Rafalska w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.
Sejm nie zgodził się na odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym i zdecydował o kontynuowaniu prac nad tymi przepisami.
Projekt trafił do sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka.
Zgodnie z projektem sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygał NSA, a nie - jak obecnie - utworzona niedawno Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. Projekt przewiduje też poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także z urzędu sam sąd. Projekt uzupełnia także badania podczas testu o przesłankę ustanowienia sędziego "na podstawie ustawy".
Założenia projektu były negocjowane podczas rozmów ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka w Brukseli. Sejm miał zająć się projektem w grudniu ubiegłego roku, ale został on zdjęty z porządku obrad. Wcześniej prezydent Andrzej Duda oświadczył, że nie współuczestniczył w przygotowaniu projektu ani nie konsultowano go z nim. Zaapelował o spokojne i konstruktywne prace parlamentarne nad projektem i zaznaczył, że nie zgodzi się na rozwiązania godzące w system konstytucyjny oraz nie pozwoli, aby do polskiego systemu prawnego został wprowadzony jakikolwiek akt prawny, który będzie podważał nominacje sędziowskie albo pozwalał komukolwiek je weryfikować.
Negatywnie o projekcie wypowiada się koalicjant PiS - Solidarna Polska. Opozycja poparcie dla ustawy warunkuje od poparcia ich poprawek, ale zdaniem posłów PiS spowodują one zbyt drastyczne odejście od ustaleń z Komisją Europejską. Liderzy formacji opozycyjnych zapowiedzieli jednak, że jeżeli ich poprawki nie zostaną wprowadzone, to wstrzymają się od głosu, co pozwoli na skuteczne przejęcie ustawy.
Zapytaliśmy europosłankę Prawa i Sprawiedliwości Elżbietę Rafalską o to, czy jej zdaniem uda się przyjąć nowelizację i czy można wierzyć opozycji, która w przeszłości wielokrotnie wystawiała rząd w kluczowych momentach. - W Sejmie padnie po prostu "sprawdzam". To nie dotyczy Solidarnej Polski, która trzyma się swojego stanowiska od samego początku i tutaj nie ma takiego znaczenia, ale opozycji, która od dawna mówiła Polakom, że gdyby rządziła, to Polacy już dawno otrzymaliby środki z KPO, albo że popierają to, aby Polska otrzymała je, a więc to jest chwila prawdy. Jeżeli nawet nie zagłosują "za", ale wstrzymają się od głosu, to jest też szansa, że to przejdzie przez kolejne czytania w parlamencie. Zobaczymy też, co z tą nowelą o Sądzie Najwyższym zrobi Senat, który też nigdy dobrze nie współpracował ze stroną rządową i Sejmem - powiedziała.
- W tych twardych uzgodnieniach pomiędzy stroną rządową, ministrem europejskim Szymonem Szynkowskim vel Sękiem a Komisją Europejską określone zostały te warunki i strona polska przygotowała ten projekt ustawy, który będzie jeszcze bez pośpiechu dopracowywany w Sejmie. Dlatego uważam, że to powinno być przyjęte, bo to otwiera drogę do przygotowania tego wniosku o płatność i uzyskanie tych środków. Po takich trudnych doświadczeniach z Komisją Europejską nie możemy oddać tej sprawy walkowerem
- dodała.
Posłanka zapytana o to, czy jej zdaniem Komisja Europejska po przyjęciu nowelizacji, nagle kolejny raz nie zmieni zdania, przypomniała, że to nie byłoby nic nowego:
- Raz już zdarzyło się, że uzgodnienia zawarte pomiędzy prezydentem Andrzej Dudą a przewodniczącą Ursulą von der Leyen nie zostały dochowane. Komisja Europejska twierdzi, że po prostu ustawa po obróbce legislacyjnej nie spełniała tych wymogów. Gdyby kolejny raz do czegoś takiego doszło, to myślę, że byłaby to kompletna kompromitacja uzgodnień z Komisją Europejską, która gdyby i tym razem się z tego nie wywiązała, to pokazałaby się jako kompletnie niewiarygodny partner, podejmujący polityczne decyzje
- Decyzje, którą przedłużyłyby ten czas wypłat do kampanii, pokazałyby, że tak naprawdę Komisja wpisuje się w polską kampanię wyborczą, jednocześnie stając po stronie naszych oponentów politycznych. Tak już próbowała robić w przypadku Włoch. To bardzo niebezpieczna gra ze strony KE, ponieważ coraz więcej krajów dostrzega, że to ingerencja w najbardziej demokratyczne procesy, czyli procesy wyborcze - zakończyła.